Anna Dymna była rozgoryczona. Nie spodziewała się takiego ciosu
Anna Dymna (65 l.) chciałaby wszystkim przychylić nieba, ale nie zawsze jej się to udaje. Ostatnio poważne kłopoty miał jej mąż, a własne plany aktorki zawisły na włosku. Artystka nie mogła się pogodzić z tym, że być może nie uda się zrealizować jej marzenia. Czas jednak wszystko zmienił.
Na taką informację czekała od sześciu lat. Anna Dymna nie kryje radości, że po długiej przerwie wreszcie ruszą prace przy budowie ośrodka rehabilitacyjnego dla osób niepełnosprawnych w Lubiatowie w województwie pomorskim.
- Cieszę się, że po wielu problemach wszystko zaczyna wracać do normy. Ośrodek powstaje w pięknym miejscu nad samym morzem. Wiem, że ci którzy do nas przyjadą, na nowo zaczną cieszyć się życiem. Chcemy sprawić radość tym, których nie stać na to, aby przyjechać nad morze i wierzę, że to się uda - powiedziała "Na Żywo" aktorka i założycielka fundacji "Mimo wszystko".
Prace budowlane w Lubiatowie rozpoczęły się już w 2006 r. Zgodnie z marzeniem aktorki, wzruszonej smutnym losem osób niepełnosprawnych intelektualnie, powstała część ośrodka, w której organizowane są warsztaty i spotkania dla potrzebujących takiego wsparcia.
Niestety, w 2011 r. przerwano budowę kolejnych budynków, gdyż okazało się, że pojawiły się plany, by właśnie na tym terenie powstała elektrownia atomowa... - Ania nie mogła się z tym pogodzić. Jak zawsze od razu zaczęła działać, pisała prośby, petycje w obronie dzieła swojego życia. Jednak urzędnicy byli głusi na jej starania - opowiada znajoma gwiazdy.
Rozgoryczoną aktorkę bardzo wspierał w tym trudnym czasie mąż Krzysztof Orzechowski (69 l.), były dyrektor Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. - To mężczyzna mądry życiowo, od początku sugerował żonie, że elektrownia atomowa to mrzonki, których urzędnicy nie zrealizują. Przekonywał Annę, żeby nie traciła wiary, że dopnie swego i przeczekała niesprzyjającą aurę - twierdzi informator tygodnika.
Jak się okazuje, plany budowy elektrowni atomowej na polskim wybrzeżu spaliły na panewce. Fundacja "Mimo wszystko" może więc doprowadzić swój projekt do końca. - Musimy renegocjować warunki dzierżawy z Lasami Państwowymi. Jak już to wszystko ustalimy, będzie można zatwierdzać projekt budowy - powiedział "NŻ" Tomasz Gzowski, dyrektor Oddziału Lubiatowo fundacji.
Dla aktorki budowa w Lubiatowie jest sprawą priorytetową. Chciałaby jak najszybciej pozałatwiać formalności i zacząć dalej tworzyć ośrodek. Jednak równie ważne jest dla niej wspieranie męża, który w ubiegłym roku stracił posadę dyrektorską. Choć wydawało się, że Orzechowski ze swoim doświadczeniem natychmiast otrzyma propozycje kierowania inną placówką, tak się jednak nie stało.
- Bardzo to przeżywa. Krzysztof kocha teatr i chce być jego częścią. Już nie potrafi inaczej żyć - wyznała w jednym z wywiadów Anna.
By pozbawiony pracy mąż nie poddał się apatii, zaangażowała go w prace przy tworzeniu Krakowskiego Salonu Poezji. Małżonek gwiazdy, z wykształcenia aktor, świetnie poradził sobie z nowym zadaniem. Ma za sobą wielce udane występy recytatorskie m.in. w Sztokholmie. Anna ma jednak nadzieję, że Krzysztof niebawem otrzyma propozycję kierowania teatrem.
***
Zobacz więcej materiałów