Anna Dymna płacze po nocach. Ponure wieści z domu aktorki. Wszystko nasiliło się po serialu "Wielka woda"
Anna Dymna (71 l.) wyjawiła ostatnio, że w jej życiu nie dzieje się najlepiej. Choć aktorka znana jest z dobrego serca i wspaniałej działalności charytatywnej, okazuje się, że ludzie i tak potrafią ją krytykować, nie szczędząc okrutnych słów dotyczących chociażby jej wyglądu. Ataki nasiliły się po premierze serialu "Wielka woda". Mało kto wiedział, co przeżywa gwiazda w swoich czterech ścianach...
Anna Dymna to kobieta o złotym sercu, która ostatnie lata poświęciła niemal głównie działalności charytatywnej. Jej fundacja "Mimo wszystko" pomaga tysiącom potrzebujących Polaków.
W tym natłoku zajęć gwiazda czasami znajduje też czas, by nadal rozwijać swoją karierę zawodową. Aktorstwo to jej wielka miłość, dlatego wciąż grywa w teatrze, ale też pojawia się na szklanym ekranie, choć już sporadycznie.
Jakiś czas temu głośno zrobiło się o jej roli w serialu "Wielka woda", gdzie grała chorobliwie otyłą matkę głównej bohaterki. Jej charakteryzacja zrobiła piorunujące wrażenia, więc pisały o niej niemal wszystkie media.
Niestety, medialny rozgłos przyczynił się też do nasilenia się ataków na tę wspaniałą aktorkę. Aż trudno uwierzyć, ale są w Polsce ludzie, którzy nie szczędzą gorzkich słów pod jej adresem.
W wywiadzie dla Onetu gwiazda opowiedziała o wstrząsających wiadomościach, które dostaje od anonimowych internautów. Najczęstszym powodem do ataku jest aktualny wygląd aktorki. Wielu ludzi wciąż pamięta ją z ról z czasów jej młodości, gdzie grała Anię Pawlak w "Samych swoich" czy Barbarę Radziwiłłównę.
Dymna nie może tego zrozumieć, dlaczego ludzie są tak okrutni...
"Przecież mam 71 lat i na oczach swoich widzów z Ani Pawlaczki, Marysi Wilczur, Basi Radziwiłłówny zmieniłam się w Bayerową z "Ekscentryków". Bardzo długo szczuplutka, młodziutka - zmieniłam się i to nie z powodu, jak to piszą do mnie: "Ty zapyziały misiu, nie żryj tyle". Są różne uwikłania, choroby. Rehabilituję się już kilkadziesiąt lat i robię wszystko, by mimo wielu kontuzji, wypadków, operacji mieć siły i zachować sprawność. O to dbam i walczę. A wyglądam, jak wyglądam. Ważne, że jeszcze się komuś na coś przydaję. Ludzie i tak piszą, co chcą" - wyznała Dymna.
Jak zauważyła aktorka, hejt przybrał na sile właśnie po serialu "Wielka woda", gdzie faktycznie odmieniony wygląd pani Anny wywołał największe poruszenie, choć przecież była to jedynie świetnie wykonana charakteryzacja.
"Czasem przykro słuchać, czytać, co o mnie piszą. Po roli w "Wielkiej wodzie" wylewają się na mnie ścieki ohydnych słów. Jestem przecież publiczną osobą. Służymy też do tego, by różni biedni frustraci, zakompleksieni nieudacznicy, samotni, uszkodzeni mieli się na kim się wyżyć. Może to im pomaga? Jeśli tak, to dobrze. Może przez chwilę chociaż czują się lepiej" - ubolewa.
Okazuje się, że nawet tak doświadczona osoba, która w show-biznesie funkcjonuje od dekad, nie radzi sobie z tak potwornym hejtem. W domu zdarza jej się z tego powodu po prostu rozpłakać z bezsilności...
"Niby jestem do tego przyzwyczajona, ale czasem popłaczę sobie w nocy, gdy nikt nie widzi. Na szczęście jeszcze to potrafię. Nie reaguję na takie prowokacje nigdy, bo jakiekolwiek reakcje tylko nakręcają spiralę nienawiści. A nienawiść niszczy wszystko" - podsumowała gorzko aktorka.
Zobacz też: