Anna Dymna przeżyła serię koszmarnych dramatów. "Tragedia jedna po drugiej"
Anna Dymna 20 lipca obchodzi 70. urodziny. W historii polskiej kinematografii zapisała się jako jedna z najbardziej utalentowanych aktorek, swój artystyczny ślad odcisnęła też na scenach teatralnych. Komplementy dotyczące jej umiejętności mogłyby nie mieć końca, ale publiczność pokochała ją również za niestrudzoną działalność charytatywną. Życie Anny Dymnej to pasmo artystycznych wzlotów, bolesnych prywatnych upadków, ale i nieustającej woli niesienia pomocy tym, którzy najbardziej jej potrzebują. W dniu urodzin przyglądamy się życiorysowi tej wybitnej aktorki i filantropki.
Rodzina Anny Dymnej pochodziła z Kresów, a jej rodzice poznali się na studiach w Krakowie. To właśnie tam stawiała swoje pierwsze kroki jako aktorka, a za odkrywcę jej talentu uważa się Jana Niwińskiego, aktora i pedagoga. Dymna debiutowała w jego teatrzyku podwórkowym i to za jego namową zdecydowała się zdawać do krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej.
Jej talent był niezaprzeczalny, więc już na pierwszym roku studiów zaliczyła swój wielki debiut teatralny - rolą Isi w "Weselu" Stanisława Wyspiańskiego w Teatrze im. Juliusza Słowackiego. A to był dopiero początek, bo do czasu ukończenia studiów w 1973, Dymna zdążyła zagrać w kilkunastu produkcjach filmowych i teatralnych.
Talent szedł w parze z urodą, a publiczność i krytycy byli zachwyceni jej klasycznymi rysami twarzy. W artykułach o aktorce często przewija się sformułowanie "urzekała urodą damy z portretu" i nie sposób się z tym nie zgodzić. Tak zresztą zostało do dzisiaj.
Wówczas jednak uroda stała się w pewnym momencie swego rodzaju ciężarem, bo więcej mówiono o jej wyglądzie niż umiejętnościach. A te były niezaprzeczalne!
Aktorka świetnie odnajdywała się niemal w każdej powierzonej jej roli, niezależnie od tego czy występowała w filmach kostiumowych i grała kobiety z epoki, czy też współczesne dziewczyny pokazujące swój charakter. Znamy i kochamy ją przecież zarówno za role w "Kochaj albo rzuć", "Janosiku" czy "Królowej Bonie", żeby wymienić zaledwie kilka.
Zapewniło jej to ogromną popularność i zainteresowanie kolorowej prasy, która chciała reklamować się właśnie jej twarzą. Sława i rozpoznawalność nigdy jej jednak nie zmieniła.
Ta normalność i miłość do swojego zawodu pomogła jej w końcu udowodnić krytykom, że warto zwrócić uwagę również na jej imponujący talent, a nie tylko urodę.
Jak możemy przeczytać na portalu culture.pl, kolejnym przełomowym momentem w karierze Dymnej okazały się... macierzyństwo i rola Lavinii w telewizyjnym spektaklu "Żałoba przystoi Elektrze" Eugene'a O’Neila w 1984. Krytycy zgodnie uznali, że na oczach publiczności aktorka zmienia się z dziewczyny w kobietę, a paleta jej aktorskich możliwości poszerzyła się o nieznane dla niej dotąd odcienie emocji.
Kolejne lata przyniosły wiele ról Dymnej w Teatrze Telewizji, które do dziś uznawane są za genialne, jak choćby Berty w "Wygnańcach" czy Podstoliny w "Zemście".
W ciągu swojej długiej i bogatej kariery Anna Dymna zagrała blisko 40 teatralnych ról i ponad 60 produkcjach filmowych i telewizyjnych. Była wielokrotne nagradzana, a ukoronowaniem było zdobycie Orła w 2016 za najlepszą drugoplanową rolę kobiecą w "Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy".
Wśród najwyższych odznaczeń, których dostąpiła, są m.in. Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski, Srebrny Krzyż Zasługi, Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski czy Złoty Medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis".
Ostatnią produkcją, w której widzowie mogli podziwiać aktorkę na swoich ekranach, był serial "Nieobecni" z 2020, gdzie wcieliła się w rolę Zośki Gajdy. Mamy ogromną nadzieję, że nie jest to ostatnia pozycja w aktorskim CV gwiazdy!
Sukcesy na scenie Anny Dymnej nie zawsze jednak szły w parze ze szczęściem w życiu prywatnym. Los nie szczędził jej bólu i momentów, po których ciężko byłoby się komukolwiek podnieść.
Jednym z najważniejszych momentów w jej życiu było poznanie w 1971 Wiesława Dymnego - artysty, scenarzysty, poety, plastyka i współzałożyciela legendarnej "Piwnicy pod Baranami". Para wzięła ślub w tym samym roku.
Niestety, w wieku 27 lat Dymna została wdową. 42-letni wówczas ukochany aktorki zmarł na zawał, choć jego śmierć do dziś pozostaje bardzo tajemnicza, a wokół niej narosło wiele plotek. Skonfundowana całą sytuacją gwiazda zgłosiła sprawę na milicję, aby wyjaśnić ostatecznie, jak doszło do śmierci męża. Śledztwo zamknięto z powodu braku jakichkolwiek dowodów.
Jeszcze przed śmiercią Wiesława Dymnego, para przeżyła pożar mieszkania aktorki, w którym wybuchł kineskop radzieckiego telewizora. Ogień pochłonął niemal ich cały dobytek. To jednak tylko wycinek z całej serii bolesnych doświadczeń aktorki.
W 1978 roku Dymna jechała z przyjaciółmi na zdjęcia i omal nie doszło do tragedii. Kierowca zasnął za kierownicą i uderzył w przydrożne drzewo, a z auta została jedynie kupa pogiętej blachy. Dymna ledwo uszła z wypadku z życiem - miała uszkodzony kręgosłup i miednicę, połamane żebra i przebite płuco.
W szpitalu spędziła kilka miesięcy i groził jej paraliż. Wydawało się, że już nigdy nie stanie na nogi. Po miesiącach rehabilitacji odzyskała sprawność, choć wszyscy dookoła nazywali to cudem.
Zaledwie dwa lata później uległa wypadkowi na planie "Królowej Bony". Sanie, którymi jechała, przewróciły się, a Dymna wypadła z nich i uderzyła głową o drzewo. Doznała wówczas wstrząsu mózgu oraz kolejnych urazów kręgosłupa. To jednak nie był koniec...
W kolejnych latach przytrafiły się jej jeszcze dwa wypadki samochodowe! Niesamowity hart ducha sprawił jednak, że za każdym razem odzyskiwała sprawność, choć było to okupione ogromnym bólem, który, jak wyznała po latach, towarzyszy jej już na co dzień.
Tego optymizmu nie są w stanie zabrać jej nawet nieprzychylne komentarze. Ostatnio aktorka wspomniała niezwykle przykrą sytuację, gdy młody człowiek w obrzydliwy sposób skomentował fakt, że Dymna miała czelność... się zestarzeć.
Wypada mieć nadzieję, że takich konfrontacji, a tym bardziej innych bolesnych doświadczeń, życie Annie Dymnej oszczędzi.
Od lat Anna Dymna kojarzona jest przede wszystkim z wytrwałą i niesamowitą działalnością społeczną i charytatywną. Aktorka przez lata współpracowała i wspierała rozmaite inicjatywy, fundacje i stowarzyszenia, aż w końcu w 2003 założyła w Krakowie Fundację Anny Dymnej "Mimo Wszystko", obejmując społecznie funkcję prezesa tej instytucji.
Początkowo celem fundacji było utrzymywanie Warsztatów Terapii Artystycznej i opieka nad ich podopiecznymi, którymi byli niepełnosprawni intelektualnie mieszkańcy schroniska w Radwanowicach. W kolejnych latach fundacja przekształcała się w dużą instytucję charytatywną, która pomaga osobom chorym i osobom z niepełnosprawnością w całej Polsce, m.in. budując nowoczesne ośrodki rehabilitacyjno-terapeutyczne czy organizując słynny Festiwal Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty.
Warto dodać, że Anna Dymna wielokrotnie podkreślała, iż za pracę w fundacji, mimo iż jej się to należy, nie pobiera wynagrodzenia. Utrzymuje się ze zleceń związanych z pracą w teatrze i nauką studentów i podkreśla, że to co robi, nie jest w jej mniemaniu niczym bohaterskim.
Z okazji urodzin pozostaje nam życzyć Annie Dymnej wszystkiego, co najlepsze i żeby jej pozytywna energia i chęć niesienia pomocy nadal inspirowała Polki i Polaków. Jej życie to dowód na to, że mimo przeciwności losu, można się podnieść i walczyć o lepsze jutro - nie tylko dla siebie, ale i dla innych. Wszystkiego najlepszego!