Anna Gornostaj uciekła od męża
Gwiazda telewizyjnych seriali, dyrektorka własnego teatru i wieczna optymistka. Anna Gornostaj (59 l.) opowiada o swoim małżeństwie, dzieciach i największym sukcesie w życiu.
Aktorka, żona, matka... Która z tych ról jest dla pani najważniejsza?
- Na pewno matka. A potem oczywiście aktorka. Małżonka może najmniej... Mój mąż wie, że żona artystka to trudna sprawa. Ale na szczęście mu to nie przeszkadza. Gdy ktoś go pytał, jak znosi to, że ja wciąż jestem na planie, a wieczorami w teatrze, śmiał się: "Wszystkie żony wracają zmęczone, a Ania zawsze taka piękna, umalowana...".
Z mężem Stanisławem Mączyńskim jest pani już 35 lat. Jaka jest dziś wasza miłość?
- Inna niż ta z młodości. Przefiltrowana przez doświadczenia i wszystko, co w życiu przeszliśmy. Poznaliśmy się w Teatrze Narodowym. Kiedy go zobaczyłam, pomyślałam: "To człowiek wymyślony dla mnie. Zaradny, odpowiedzialny, ambitny". Po kilku tygodniach znajomości Staszek powiedział: "Nie znajdę lepszej dziewczyny. Kocham cię! Zostań moją żoną". I dał mi pierścionek. Pierwszy raz ktoś mi się oświadczył, głupio było odmówić. Poza tym kochałam go. A potem... przeraziłam się tej decyzji i uciekłam pomiędzy ślubem cywilnym a kościelnym...
Jak to pani uciekła?
- "Po cywilnym można się rozwieść" - pomyślałam - ale z kościelnym nie ma żartów". Wsiadłam w samochód i pojechałam w Polskę. Ale Staszek mnie odnalazł. Dwa dni przekonywał, żebyśmy jednak wzięli ślub kościelny. I mu się udało.
Podobnie jak w małżeństwie, także na scenie występuje pani od 35 lat. Z czego jest pani najbardziej dumna, co dało najwięcej satysfakcji?
- Najważniejsze osiągnięcie to stworzenie Teatru Capitol. Powstał dzięki mojej i męża pasji i odwadze. Jest największym dziełem naszego życia.
Jaką cenę zapłaciła pani za spełnione marzenie o własnym teatrze?
- Mam poczucie, że zaniedbałam rodzinę. Moje dzieci są jednak tolerancyjne, wiedzą, jak bardzo ważne jest, by robić w życiu to, co się lubi i przynosi satysfakcję.
Mąż też na szczęście jest chyba wyrozumiały?
- Mam w nim ogromną podporę. Ukończył politechnikę i reżyserię, ma w małym palcu zagadnienia związane z teatrem. Nasz związek jest partnerski, decyzje podejmujemy wspólnie. Dziękuję Bogu, że daje mi się z nim starzeć i że jesteśmy zdrowi.
Wciąż panią adoruje? Podaje śniadanie do łóżka?
- Ze śniadaniami w łóżku musieliśmy już skończyć, bo... sypia z nami nasz pies. Ale mąż wie, że kocham kwiaty i często je kupuje, bez okazji. Sprawia mi też niespodzianki - czasem jest to książka, innym razem płyta z moją ulubioną muzyką...
***
Zobacz więcej materiałów: