Anna Ilczuk ujawniła zarobki w teatrach. Trudno w to uwierzyć
Anna Ilczuk udzieliła wywiadu, w którym otworzyła się ws. swojej kariery. Przyznała, że prowadzi ją w dość nietypowy sposób. Aktorka znana z "Pierwszej miłości" zwróciła także uwagę na trudną sytuację aktorów teatralnych w naszym kraju, których zarobki pozostawiają wiele do życzenia.
Anna Ilczuk to aktorka, która rozwija swoją karierę dwutorowo. Występuje nie tylko w popularnych serialach, jak chociażby "Pierwsza miłość", ale i u najlepszych polskich reżyserów teatralnych. Aktorka niedawno udzieliła wywiadu dla Plejady, w którym otworzyła się na temat swojej kariery. Przyznała, że jej sytuacja jak na polski przemysł filmowy jest dosyć nietypowa, jak i poruszyła ważny temat zarobków w sektorze kultury, szczególnie w teatrach.
Anna Ilczuk w rozmowie z Plejadą zauważyła, że z jednej strony gra w popularnych serialach, a z drugiej zajmuje się teatrem o wysokim walorze artystycznym. Jak twierdzi, większość jej kolegiów i koleżanek z branży na pewnym etapie kariery wybiera jedną, albo drugą drogę.
"Mam wrażenie, że ścieżka mojej kariery jest dość niespotykana w tej branży. Z jednej strony uprawiam pewnego rodzaju niszę, czyli - jakby to napuszenie, okropnie i pretensjonalnie nie zabrzmiało - teatr artystyczny. Z drugiej - gram w popularnych serialach. To się rzadko zdarza. Większość moich kolegów i koleżanek w pewnym momencie decyduje się na jedno lub drugie. Albo stawiają na show-biznes, albo na drogę artystyczną. Ja łączę to już od 20 lat. Raz lepiej, raz gorzej" - mówiła.
Aktorka poruszyła kwestie zarobków w teatrze, przyznając, że z samej pensji nie byłaby w stanie się utrzymać. Według Anny Ilczuk, zarobki w teatrach - mimo ogromnych kompetencji pracowników - są w okolicach najniższej krajowej.
"Mimo wyższego wykształcenia, a czasem nawet doktoratów, zarabiamy w teatrach najniższą krajową. To wynagrodzenie jest upokarzające. Gdyby nie to, że pracujemy z pasji i miłości do sztuki, teatry nie mogłyby normalnie działać. Wiele osób rezygnuje z etatów, bo ich na to nie stać. Mnie też by nie było, gdybym nie grała w serialach. Nie mogłabym wtedy uprawiać sztuki, bo nie miałabym nawet gdzie mieszkać ze swoją rodziną" - stwierdziła aktorka.
Anna Ilczuk twierdzi, że teatry publiczne w Polsce zmagają się z ogromnymi problemami jeśli chodzi o dofinansowanie. O ile nieraz są doceniane ze względu na jakościową sztukę, tak nie przekłada się to na zarobki aktorów.
"A teatr publiczny w Polsce jest ewenementem na skalę Europy. Powstają u nas spektakle na naprawdę wysokim poziomie. Jednak osoby zarządzające kulturą w naszym kraju chyba tego nie dostrzegają. Nie ma żadnego rozróżnienia między teatrami komercyjnymi a artystycznymi, bardziej intelektualnymi. Dostajemy pieniądze na produkcję przedstawień, ale na ich eksploatację już nie. I potem nie możemy ich grać, bo - ze względu na liczną obsadę, efekty specjalne czy muzykę na żywo - generują koszty, których nie jesteśmy w stanie pokryć z biletów, no chyba że byłyby one bardzo drogie" - powiedziała.
Aktorka podkreśla jednak, że choć w serialach gra ze względów finansowych, to nie jest to jej jedyna motywacja. Uwielbia prace nad planie i możliwości spotkania się z innymi aktorami.
"Nie chciałabym, żeby ktoś sobie pomyślał, że robię to wyłącznie dla pieniędzy. Od 20 lat gram w 'Pierwszej miłości'" i uwielbiam to robić. Ta praca daje mi dużo radości i satysfakcji. Mam szansę spotykać się na planie z ludźmi, z którymi już wiele przeżyłam. Poza tym poznaję aktorów, których cenię i lubię. Zwłaszcza tych ze starszego pokolenia, których oglądałam w telewizji, gdy byłam dzieckiem. To wspaniała sprawa" - skwitowała.
Zobacz też:
Aktorka "Świata według Kiepskich" wyleciała z teatru. Doniósł na nią portier
Gwiazda "Świata według Kiepskich" otwarcie mówi o problemach. Padły poruszające słowa