Anna Karczmarczyk o walce z chorobą: Włosy wychodzą garściami, ciągle na diecie
Anna Karczmarczyk (27 l.), znana m.in. z seriali "Na dobre i na złe" oraz "Za marzenia", zdradza "Na Żywo", jak wygląda na co dzień jej życie z chorobą i opowiada o swoich planach.
Od roku jest pani mężatką. Co to zmieniło w pani życiu?
- Pojawił się obok ktoś, o kogo zaczynasz się troszczyć bardziej niż o przyjaciela. Pokazujemy mu swój świat i jednocześnie uczymy się jego świata. To jest w tworzeniu związku najpiękniejsze.
Zdarza się, że mąż panią denerwuje?
- Tak. Wtedy tupię nogą... A poważnie - staram się od razu wyjaśnić, co mi nie pasuje. Kiedyś zupełnie inaczej podchodziłam do relacji z mężczyznami. Nie potrafiłam mówić o swoich potrzebach, pragnieniach. Być może to sprawiało, że te związki prędzej czy później się rozpadały.
Jest pani tradycjonalistką w sprawach małżeństwa?
- Mam sprecyzowany plan na życie, wiem, czego chcę. Tak było z małżeństwem. Ktoś może uzna, że to za wcześnie, że można żyć bez ślubu... Ale dla mnie jest to przypieczętowanie relacji i początek kolejnego etapu życia. Poza tym poczucie spokoju, stabilizacji i bezpieczeństwa.
Otwarcie mówi pani o swoich zmaganiach z chorobą tarczycy...
- Gdy zaczynałam chorować, nie miałam na nic siły. Nie chciało mi się wstać z łóżka, włosy wychodziły mi garściami. Musiałam nauczyć się żyć z tą chorobą. Ciągle jestem na diecie, choć wolę myśleć i mówić o tym w kategoriach właściwego odżywiania się.
Czyli z jedzeniem nie może pani sobie zaszaleć...
- Musiałam wyeliminować gluten, ograniczyłam mięso oraz jajka. Nie zawsze jestem w stanie to zrobić, bo kromka świeżego chleba z masłem i szczypiorkiem to mój smak z dzieciństwa, do którego czasem mam ochotę wrócić.
Sama dieta wystarczy?
- Potrzebna jest jeszcze aktywność fizyczna. W domu regularnie ćwiczę jogę i staram się dbać o siebie niezależnie od pory roku. A od pewnego czasu jestem zafascynowana... boksem.
Skąd taki pomysł?
- Ten sport pomaga mi wyładować złą energię, która we mnie siedzi. Lepiej radzę sobie ze stresem. Od razu wyjaśnię, że nie biję innych ludzi, nie wyładowuję się na drugim człowieku, jedynie na worku treningowym. Ćwiczę pod okiem trenera. Zanim jednak w ogóle zaczęłam treningi, musiałam popracować nad moją kondycją i mobilnością.
Na jakim etapie życia obecnie pani się znajduje?
- Jestem coraz bardziej świadoma siebie, swoich możliwości, wad i zalet. Poza tym jestem żoną, zaczynam tworzyć dom. Staram się, żeby w moim życiu było dużo wewnętrznej równowagi, ale przede wszystkim miłości.
A czy myśli pani o macierzyństwie?
- Oczywiście. Na razie skupiam się na pracy, ale wiem, że prędzej czy później przyjdzie taki moment, kiedy powiem "stop" i postawię na kolejny etap mojej kobiecości, czyli macierzyństwo. Jestem na nie gotowa.
***
Zobacz więcej: