Anna Karwan: Matka Boska dała mi całe pokłady siły
Anna Karwan (34 l.) nie miała łatwego dzieciństwa, a trudne doświadczenia z wczesnych lat odbiły się na jej późniejszym życiu. Przez lata zmagała się z depresją i atakami paniki. W pokonaniu demonów pomogła jej jednak modlitwa. Co więcej, piosenkarka doświadczyła wielu cudów!
Wychowała się w domu, w którym królowała przemoc. Nieżyjący już tata Anny Karwan (sprawdź!) był uzależniony od alkoholu, niestabilny emocjonalnie. Na porządku dziennym były karczemne awantury, wyzwiska, poszturchiwania, a przede wszystkim ciągła niepewność.
- To tak jak siedzieć na bombie zegarowej albo na wulkanie, który może w każdym momencie wybuchnąć - wspomina na łamach książki "Kobieta w wielkim mieście" artystka.
Dorastała w małej miejscowości, Łaszczowie. Jej rodzice żyli bez ślubu, więc była wytykana palcami i nazywana bękartem. Ciągle musiała się mierzyć z ostracyzmem otoczenia.
Ania od najmłodszych lat miała łaskę wiary. - Kiedy ludzie widzieli, że chodzę do kościoła i się modlę, pukali się w czoło. A ja chodziłam się szczerze modlić - zapewnia.
Rodzina nie mogła liczyć na niczyją pomoc. - Panuje ciche przyzwolenie na przemoc, które obowiązywało też w moim domu. Może teraz się to trochę zmienia - zastanawia się po latach.
Jej mama robiła wszystko, żeby mimo choroby męża stworzyć córkom bezpieczny dom, ale nie zawsze się to udawało.
- Widziałam ją zmęczoną i ratującą nas, więc kobiecość kojarzyła mi się z niewolnictwem - przyznała Anna.
Jako mała dziewczynka każdego wieczora modliła się o siłę i zdrowie dla rodzicielki.
Doświadczenia z dzieciństwa odbiły się na jej życiu. Przez lata zmagała się z depresją i atakami paniki. Jako 16-latka wyprowadziła się z domu i przyjechała do Warszawy.
Będąc w liceum, przeżyła załamanie nerwowe, nie mogła sobie poradzić z emocjami i odmówiła chodzenia do szkoły. Otarła się wtedy o bezdomność. Pomieszkiwała u przyjaciółki, ale zdarzało jej się też nocować na dworcu.
Dziś nie jest jeszcze gotowa opowiadać o tym, co się wówczas naprawdę wydarzyło. W pokonaniu demonów pomogła jej modlitwa.
- Ja sobie z Pana Boga zrobiłam przyjaciela. Nawet moja terapeutka powiedziała: "Nie ma pani ojca na ziemi, a ma pani Ojca w Bogu" - zdradza Karwan.
Piosenkarka zrozumiała, że kluczem do lepszego życia jest umiejętność odpuszczania win.
Dziś często zwraca się w myślach do taty: "Bądź już spokojny, bo wybaczyłam ci wszystko to, co się stało. Wiem, że byłeś nieświadomy i chory".
Dotarło do niej, że dorastając w domu, w którym prędko zabrakło kochającej mamy, nie potrafił dawać miłości.
Ona sama, pozbawiona atencji rodzica, wyrosła na kobietę pełną kompleksów, o niskim poczuciu własnej wartości.
Jak dziś przyznaje, niepotrafiącą kochać siebie, a co za tym idzie - innych. Wikłała się w niewłaściwe relacje. Wobec partnerów była roszczeniowa i zbyt wymagająca, a to powodowało, że jej związki szybko się kończyły.
Kiedy rozpadł się ten z Markiem Zielińskim, ojcem jej córeczki, Oliwii (7 l.), załamała się. Potem zrozumiała, że to kolejny element Bożego planu.
- Gdyby nie nasze rozstanie, nigdy nie dowiedziałabym się, o co w tym wszystkim chodzi - tłumaczy.
Dziś pozostaje w dobrych stosunkach z byłym partnerem. - Przyjaźnimy się, pomagamy sobie, wspieramy się - zapewnia.
Doświadczyła wielu cudów. Gdy wraz z córką przeprowadziła się do nowego mieszkania, nie miała żadnych oszczędności i gorączkowo zastanawiała się, jak przeżyją do końca miesiąca.
A mała Oliwka bardzo chciała pójść na lody. Nie potrafiła jej odmówić. Zamierzała powiedzieć ekspedientce, że niedługo odda pieniądze, ale po drodze znalazła 20 złotych. Cała kwotę wydała na wymarzony deser.
Kilka dni później przyszedł przelew za zlecenie, o którym zapomniała.
Innym razem zaproszono ją na koncert do małej miejscowości. Nie miała ochoty jechać. Na miejscu poznała mężczyznę, który opowiedział jej o swoim uzdrowieniu ze stwardnienia rozsianego. Pragnął jej koniecznie pokazać wizerunek Matki Boskiej Bukowskiej Literackiej.
- W miarę, jak ten obraz zaczął się wyłaniać, po prostu upadłam na kolana. Nagle zrozumiałam, że Matka Boska jest wypełnieniem tego, czego nie zaznałam w dzieciństwie - zdradza.
Dzięki temu doświadczeniu jej wiara się umocniła, a ona stała się silniejsza. Wizerunek Maryi zawsze ma przy sobie, podobnie jak Jezusa Miłosiernego.
Anna marzy, aby stworzyć oparty na miłości związek. Wierzy, że Bóg postawi na jej drodze właściwego mężczyznę. - Cuda naprawdę się dzieją - zapewnia.
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: