Anna Mucha wspomina swoją wielką wpadkę. Zgubiła ją nadmierna pewność siebie
Anna Mucha (43 l.) podczas instagramowego live’u nagranego wspólnie z Julią Oleś zaimponowała dojrzałym spojrzeniem na popełnione w toku kariery błędy. Wbrew panującemu w show-biznesie trendowi, nie obwinia o nie wszystkich wokół. Między innymi wyjaśniła, w jaki sposób zraziła do siebie Ninę Andrycz.
Anna Mucha dała się ostatnio poznać jako osoba, która nie boi się rozliczeń z przeszłością ani autorefleksji. Podczas instagramowego live’u, nagranego z byłą ukochaną Kamila Durczoka Julią Oleś, poruszyła najbardziej bolesne i wstydliwe wątki swojej kariery.
Jak dała do zrozumienia, za jedną z największych wpadek uważa próbę nawiązania kontaktu z legendą polskiej sceny, byłą premierową z czasów PRL-u Niną Andrycz. Jak wspominała Mucha, zabrakło jej wtedy taktu, wyczucia i dobrego wychowania. Przekonana, że pozjadała wszystkie rozumy, obcesowo potraktowała starszą od siebie o prawie 70 lat damę:
"Nie podeszłam do legendy, jaką była Nina Andrycz, z odpowiednim szacunkiem. Powinnam była zaaranżować spotkanie, wysłać kwiaty, przedstawić się, jakoś dopieścić tę wybitną postać. A ja w swojej naiwności po prostu zadzwoniłam i przedstawiłam się i powiedziałam: »Pani Nino, chciałabym przeprowadzić z panią wywiad«. I jeszcze wykazałam się ogromną bezczelnością, bo powiedziałam, że mam wrażenie, że mamy kilka tematów wspólnych, które nas łączą i o tym możemy porozmawiać. I ona źle to przyjęła...".
Andrycz odmówiła wtedy Musze, używając argumentu, że reputację psuje jej ówczesny chłopak, Kuba Wojewódzki. Jak się okazało, była żona Józefa Cyrankiewicza pałała do niego żywą niechęcią. Miała wtedy powiedzieć Musze, że "widzi ją przez pryzmat tego okropnego mężczyzny". Ale niezrażona gwiazda "M jak miłość" postanowiła brnąć dalej. Jak wspomina:
"Powiedziałam, że tym bardziej musimy się spotkać, bo ona też była oceniana przez pryzmat swojego mężczyzny. Dodałam, że poza tym obie jesteśmy aktorkami i nie wykorzystałyśmy pewnych szans przez cień tych mężczyzn nad nami. No i to też był argument, którego Nina nie przyjęła zbyt pozytywnie... Później ona mi powiedziała, że nie akceptuje Wojewódzkiego i jego zachowania przy okazji festiwalu w Gdyni, tego mierzenia moich »otłuszczonych pleców«. W każdym razie do spotkania nie doszło i doszły mnie potem słuchy, że pani Nina dość »żywo« mnie zapamiętała".
Ta rozmowa na zawsze położyła się cieniem na ich relacjach. Błędy popełnione wtedy przez Muchę są już nie do odrobienia. Nina Andrycz zmarła 31 stycznia 2014 r., pozostawiając testament, w myśl którego cały jen majątek miał przypaść WOŚP. I rzeczywiście, chociaż po wielu komplikacjach, tak się stało.
Mucha nie ukrywa, że podejrzewała Andrycz o to, że z niechęci do niej ostentacyjnie faworyzowała jej rywalkę w finale 10. edycji "Tańca z gwiazdami". Po tym, gdy Mucha o włos wygrała z Nataszą Urbańską, spotkał ją poważny afront: "Tego dnia Nina Andrycz wysłała Nataszy ten słynny naszyjnik z perłami i liścik, w którym namaściła Nataszę na zwyciężczynię. I teraz, nie wiem, czy powinnam w ogóle to wyciągać po tylu latach: Natasza, przepraszam, bo powinnam ci to powiedzieć prywatnie, wcześniej...".
Zachwycona Urbańska wszędzie chwaliła się wtedy prezentem od Niny Andrycz. A być może otrzymała go tylko dlatego, że rywalizowała na parkiecie z Muchą…
Zobacz też: