Anna Nehrebecka: Czym zajmuje się dziś aktorka?
W latach siedemdziesiątych wielu Polaków marzyło, by mieć właśnie taką żonę! Jasne włosy, niewinne spojrzenie i nieśmiały uśmiech. Taka była Marynia w "Rodzinie Połanieckich", Anka w "Ziemi obiecanej", Joasia w "Doktorze Judymie". Dziś, mimo że Anna Nehrebecka właśnie skończyła 70 lat, wciąż można rozpoznać w niej tamtą dziewczynę...
Wokół niej nigdy nie brakowało adoratorów. Będąc jeszcze na studiach, wyszła za mąż za 10 lat starszego aktora Gabriela Nehrebeckiego (†54). Marzyła o domu pełnym dzieci, jednak niedługo po ślubie zrozumiała, że z tych ambitnych planów nic nie wyjdzie... Małżeństwo zakończyło się rozwodem, jednak aktorka, której na pamiątkę zostało nazwisko męża, nie przestała wierzyć w miłość.
Następny, skrywany związek z Andrzejem Łapickim (†88 l.) też nie uczynił jej szczęśliwą. Aktor nie był bowiem człowiekiem wolnym. Aż pewnego dnia, wypoczywając nad polskim morzem, zakochała się! - Mężczyznę życia znalazłam na nadmorskim piasku - opowiadała. - To człowiek nie z naszego zwariowanego świata. Ktoś normalny, mądry i odpowiedzialny, kto może dać kobiecie oparcie i poczucie bezpieczeństwa.
Mężczyzną tym okazał się Iwo Byczewski (69 l.), specjalista prawa międzynarodowego. To właśnie przy nim wyśnił się jej sen o szczęśliwej rodzinie. Pobrali się, zostali rodzicami dwóch, dziś dorosłych już córek: Magdy i Agaty. - Nie ukrywam, że byłam dla nich surowa. Może dlatego, że nie chciałam, by czuły się wyłącznie dziećmi znanych rodziców. Trzymałam wszystko żelazną ręką. Zawsze mówię, że od opowiadania bajek był tata - przyznawała aktorka w wywiadzie.
Iwo Byczewski przez lata pełnił ważne państwowe funkcje, był nawet wiceministrem spraw zagranicznych. Kiedy w 2002 roku został ambasadorem w Belgii, aktorka zrezygnowała z zawodowych ambicji i na 6 lat wyjechała z kraju. - Występowałam w Teatrze Polskim, sporo w filmie, radiu, jeździłam także z wieczorami poezji. Musiałam wszystko to zostawić. Nie dałabym rady przyjeżdżać na spektakle do Polski. Ale ani przez chwilę nie odradzałam mężowi objęcia placówki, gdyż ta propozycja była ukoronowaniem lat jego pracy. Jestem tradycjonalistką: najpierw dom, potem reszta! - podkreślała.
Nie czuła, że się poświęca. Według niej rodzina nie jest po to, by się rozdzielać, a największy błąd w małżeństwie to chęć dominacji jednej osoby nad drugą. W jej związku udało się tego uniknąć, choć oboje mają silne charaktery. - Nie interesowało mnie błyszczenie na salonach - mówiła. - Zadawano mi pytania, czy miałam w Belgii krawcową, służbę, kucharza, szofera? Nie, prowadziłam normalne życie. Córkom pary też nie było łatwo.
- Zostały rzucone na głęboką wodę, obie pisały belgijską maturę i tam skończyły studia. Czasami mam wrażenie, że odziedziczyły po mnie wszystkie moje kompleksy. Agata, jak ja, nie jest przebojowa. Skończyła politologię i dziennikarstwo. Teraz pracuje w europejskiej agencji prasowej. Jeździ, wspina się i ciągle wydaje się jej, że za mało pracuje. Magda ukończyła tam akademię sztuk pięknych - wyliczała aktorka.
Kiedy wróciła do kraju, nie od razu odnalazła się na nowo. W 1997 roku zaczęła grać Barbarę w "Złotopolskich". Choć miała nadzieję, że z serialem zwiąże się na dłużej, stało się inaczej. O tym, że jej bohaterka umrze, usłyszała... u fryzjera.
Dziś wciąż pojawia się na ekranie, ale większość jej czasu pochłania praca społeczna. W roku 2010 została radną Warszawy, którą jest do dziś. W wolnych chwilach ucieka z mężem do ich małego domku za miastem. Lubią tam pobyć tylko we dwoje, sadzić rośliny, kosić trawę, a wieczorem na werandzie podziwiać zachód słońca.
Aktorka wierzy, że wiele takich zachodów jeszcze przed nimi...
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: