Anna Popek: ta wojna jest po to, żeby świat oprzytomniał. Codziennie chodzę na mszę
Anna Popek (53 l.) uważa, że wojna wybuchła po to, by świat się obudził a ludzie "oprzytomnieli". Zamiast skupiać się na dobrach materialnych, może zaczną w końcu zwracać uwagę na rzeczy istotne. Prezenterka codziennie chodzi na mszę świętą i modli się o pokój. "Takie momenty, jak ten, są po to, żeby świat trochę oprzytomniał i zrozumiał, że naprawdę nieważne są nowe torebki i buty, złoto czy waluty, ale to, jak żyjemy i jacy jesteśmy dla innych" - mówi nam Anna Popek.
Bojkot rosyjskich produktów to dobre rozwiązanie. Rosja, która napadła na Ukrainę, musi poczuć, że popełniła ogromny błąd - mówi Anna Popek.
Chce, by wojna kosztowała najeźdźcę fortunę, choć zdaje sobie sprawę, że nie wszyscy Rosjanie są agresywni jak Putin. Ma nadzieję, że ludzie się przebudzą i zaczną zwracać uwagę na rzeczy naprawdę ważne, a nie tylko konsumpcję czy w przypadku gwiazd tani lans i wystawanie na ściankach. Wśród rzeczy ważnych wymienia również Kościół, do którego w ostatnim czasie chodzi codziennie.
Prezenterka TVP uważa, że gwiazdy powinny skupić się na pomocy Ukraińcom, a nie pokazywaniu na Instagramie, jak bardzo są zaangażowane w pomoc. W tym okresie za największą gwiazdę uważa prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, bo - jak mówi - "jest prawdziwy i autentyczny, dlatego pociąga za sobą ludzi".
Zobacz też:
Anna Popek miesza wojnę ze strajkiem kobiet