Anna Popek wyjawiła sekret swojej urody! Już wiadomo, dzięki komu tak świetnie wygląda!
Zapytana, czy w jej życiu jest jakiś wyjątkowy mężczyzna, tylko się uśmiecha. Anna Popek (51 l.) o sprawach sercowych nie chce rozmawiać. Przyznaje jednak, że od motyli w brzuchu ważniejsze jest poczucie bezpieczeństwa. Tygodnikowi "Dobry Tydzień” opowiedziała o relacjach z córkami, podobieństwie do mamy oraz swoich priorytetach.
Zawsze godzisz się na to, co zsyła los?
No właśnie nie do końca. To, co przynosi mi życie, a nie jest korzystne dla mnie, staram się przełamywać determinacją i pracą. Owszem, czasem trafiam na mur, którego nie da się rozbić, ale gdybym nie spróbowała, to miałabym potem wyrzuty sumienia, że tego nie zrobiłam.
Tego uczysz swoje córki?
Też. Poza tym potrafią i lubią gotować. Często razem pichcimy. Zawsze powtarzam im, że najważniejsze jest to, by radziły sobie same w życiu, żeby nie były od nikogo zależne. Na szczęście są ambitne, uczą się języków, studiują. Młodszą córkę namówiłam na dwa kierunki - ekonomię i historię sztuki. Ta druga dziedzina daje przyjemność, pierwsza z pewnością jej się przyda. Starsza pociecha z kolei wybrała ekologię przemysłową w Hadze. Udało jej się w ostatnim momencie wrócić do Polski przed zamknięciem granic.
Bałaś się o nią?
Pewnie, jak każda mama. Cudem udało jej się zdać klucze do mieszkania, które wynajmowała, i kupić bilet do Polski. Cieszę się, że wróciła i jesteśmy znowu razem.
Zastanawiasz się czasem, jaką będzie teściową?
Cudowną (śmiech). Ja przede wszystkim widzę się już w roli babci. Nie namawiam jeszcze córek, by zostały mamami, ale mam przesłodkiego 3-letniego siostrzeńca - uwielbiam się z nim bawić, czytać mu bajki i przebywać w jego towarzystwie. Myślę, że będę dobrą teściową, bo należę do osób, które nie lubią kłótni, zamieszania. Zawsze dążę do tego, by było dobrze. To, co dzieje się między młodymi ludźmi, to ich sprawy, ich spory.
Lubisz ten czas spędzany z córkami?
Uwielbiam. Rozumiem, że mają już swoje życie, naukę, ale gdy wracają do domu, to jestem przeszczęśliwa, kiedy wyjeżdżają, tęsknię. To jest za każdym razem ogromna radość przebywać w ich towarzystwie. Są fajne, uśmiechnięte, wesołe, przedsiębiorcze. Mają zupełnie inne cechy i to w nich kocham. Oliwka, gdy wraca z Hagi, organizuje spotkania dla swoich znajomych z liceum. Pielęgnuje te znajomości, dom jest wtedy pełen młodych ludzi, śmiechu. Bardzo mi się to podoba. Kiedy są dziewczyny, mamy czas, żeby wspólnie usiąść, porozmawiać, poplotkować, tak po babsku.
O miłości też? Czym dla Ciebie jest to uczucie?
Moim zdaniem ważne w niej jest bezpieczeństwo i przyjaźń. To takie podwaliny, na których staram się budować związek. Chodzi o to, by się nie oszukiwać. Poza miłością i tymi przysłowiowymi motylami w brzuchu, bardzo istotny jest szacunek dla drugiej osoby. Trzeba go okazywać, ale też pamiętać o tym, by się wzajemnie chwalić, wspierać. Zawsze mnie wzrusza, gdy ktoś nieproszony pomyśli, by coś dla mnie zrobić. Ważne jest także, by interesować się swoimi pasjami. No i poczucie humoru - ono ratuje nas w każdej sytuacji.
W czym twoim zdaniem kryje się kobiecość?
Na pewno nie tylko w wąskiej talii, obfitych piersiach czy długich nogach, ale również w sposobie bycia, delikatności, skromności i elegancji. Nie chodzi o to, żeby o siebie nie dbać, ale by się na tej urodzie zbytnio nie skupiać. Kobiecość to troska o innych i o siebie.
A jak o siebie dba Anna Popek?
Prawidłowo się odżywiam. Jestem już wytrenowana przez posty dr Ewy Dąbrowskiej i wyedukowana na jej wykładach. Na śniadanie często wypijam szklankę zakwasu buraczanego, który dostarcza jelitom dobrych bakterii. Piję też dużo wody z cytryną, nie przejadam się, a na moim talerzu znaleźć można wiele kiszonek - kapusty, ogórków, a także surówek, czy zup warzywnych. Pojawia się też szczawiowa, żurek albo domowa pomidorowa. Zawsze powtarzam, że jedzenie przygotowywane w domu to nie tylko zdrowie, ale i relaks, więc z przyjemnością gotuję. Moja siostra, Magdalenka, podrzuca mi fajne przepisy i zdarza się że wspólnie pichcimy - wspólnie czyli ona u siebie, ja u siebie.
Z charakteru jesteś podobna do mamy?
Wiele nas łączy, ale dzielą doświadczenia. Moja mama urodziła się na Kresach, więc ma w genach poczucie humoru i pewną hardość. Tkwi w niej jednak podświadome przekonanie, że los ma swój plan i to on za nas zdecyduje. Nie na wszystko ma się wpływ. Myślę, że dla ludzi, którzy zostali z dnia na dzień pozbawieni domu, dorobku życia i, ratując się, musieli opuścić ojczyste strony, to chyba normalne. Mama miała tylko kilka miesięcy, gdy jej rodzice wyjechali z okolic Lwowa. Kiedy już osiedlili się na Śląsku, w Bytomiu, to cieszyli się z tego, że pięknie zakwitły drzewa, że można się spotkać i zjeść coś dobrego, że jest praca i dach nad głową. Ona też zawsze szuka pozytywów - coś, co ma we krwi, jest przecież jedną z metod stosowanych w terapiach psychologicznych. No i udane relacje z ludźmi - to się liczy.
Wiara jest dla Ciebie istotna?
Powiedziałabym, że to nasze płuca. Bez tego można żyć, ale jest się jedynie trybikiem w maszynie, robi się to mechanicznie. Ważne, żeby mieć wolność wyboru, a wiara daje nam przestrzeń wieczności, nie zamyka między datą urodzenia a śmierci. Często czytam Pismo Święte, zastanawiam się nad nim.
Jakie są Twoje marzenia?
Dotyczą zarówno spraw prywatnych, jak i zawodowych, ale mam taką zasadę, że nie mówię o nich głośno. Czy w tym wypadku czekam na to, co przyniesie los? Być może powielam postawę mojej mamy i w ten sposób wybrzmiewają we mnie geny moich przodków? Tak jak w wierszu Zbigniewa Herberta - "Pan Cogito obserwuje w lustrze swoją twarz" (śmiech).
***
Zobacz więcej materiałów wideo: