Anna Powierza została samotną matką!
Po urodzeniu córeczki planowała wziąć ślub. Nie zdążyła. Jej związek się rozpadł, a ona została sama z dzieckiem. To był dopiero początek problemów, z którymi musiała się zmierzyć.
Ostatnio Anna Powierza (37 l.) ma tyle zajęć, że doba jest dla niej za krótka. Aktorka stara się połączyć pracę na planie serialu "Klan" z byciem mamą niespełna dwuletniej córeczki Helenki.
"Na żywo" opowiedziała, czy w opiece nad małą może liczyć na pomoc swojego byłego partnera i ojca dziewczynki, a także o tym, dlaczego z trudem gubi zbędne kilogramy oraz jaką chorobę zdiagnozowali u niej lekarze.
Po narodzinach dziecka było w pani życiu dużo radości, ale i smutku. Zaczęło się od próby pozbycia się nadwagi, a skończyło...
- W ciąży przytyłam ponad 35 kg. W miesiąc potrafiłam przybrać na wadze nawet 7 kg. Wtedy łudziłam się, że skoro łatwo przyszło, to i łatwo pójdzie. Niestety, mimo diety i sporej ilości ruchu, nie chudłam. W końcu wybrałam się do lekarza. Zdiagnozowano u mnie niedoczynność tarczycy. Dostałam leki.
I problem się rozwiązał?
- Wierzyłam, że tak będzie, ale się pomyliłam. Dopiero po wielu próbach i błędach trafiłam na specjalistę, który zlecił mi dokładniejsze badania. Okazało się, że mam insulinooporność. Teraz jestem pod opieką doktora Gawrysia i wreszcie czuję się lepiej. Zaczynam wierzyć, że wrócę do dawnej figury.
Wydaje mi się, że widać już pierwsze efekty. Schudła Pani w ostatnim czasie?
- Walka jest zacięta, ale jeszcze nieskończona. Wyglądam lepiej, ale cały czas jest mnie więcej niż było, i nie do końca umiem siebie zaakceptować.
Czytaj dalej na następnej stronie...
Jak obecnie wygląda Pani codzienność?
- Jestem na bardzo restrykcyjnej diecie. Mam dużo kontrolowanego ruchu, ale kolejną konsekwencją tak szybkiego drastycznego przybrania na wadze są kłopoty z kręgosłupem, dlatego muszę szczególnie uważać. Jedną z pilniejszych spraw do załatwienia na mojej liście jest znalezienie dobrego trenera albo fizjoterapeuty.
Nie wierzę matkom, które twierdzą, że zajmowanie się dziećmi to najlepszy sposób na schudnięcie. A Pani?
- A ja im raczej... zazdroszczę.
Sama wychowuje Pani córkę?
- Tak. Z tatą Helenki drogi nam się rozeszły.
To musi być Pani ciężko. Podobno z myślą o aktorkach z "M jak miłość" stworzono na planie miniprzedszkole. Jak jest w "Klanie"?
W "Klanie" nie mamy przedszkola, ale dziewczyny z ekipy nieraz mówiły, że jak będę miała kłopot, to one Helenką chętnie się zajmą. Dotąd nie skorzystałam z tej propozycji. Chociaż raz niewiele brakowało. Niania miała być u mnie o piątej rano, ale nie dotarła na czas. Mając do wyboru, czekać albo samej spóźnić się do pracy, wolałam zabrać dziecko na plan i tam poczekać na jej przybycie.
Gdyby produkcja "Klanu" zaproponowała Pani i córce wspólny występ przed kamerami, zgodziłaby się Pani?
- Raczej nie. Praca na planie to naprawdę ciężki kawałek chleba, a już dla dzieci szczególnie. Póki Helenka jest mała, wolałabym, żeby korzystała z beztroskiego dzieciństwa.
To prawda, że ma Pani plan B, gdyby przygoda z aktorstwem przeszła do historii?
- Skończyłam studia pod okiem najlepszych specjalistów, odbyłam praktyki i zostałam logopedą. Prowadzę własny gabinet i pomagam dzieciom, młodzieży i dorosłym poprawnie mówić.