Anna Wendzikowska otrzymała ODPOWIEDŹ z TVN. Forma godna pożałowania
Anna Wendzikowska (41 l.) swoim postem na Instagramie wywołała burzę. Napisała w nim o mobbingowych praktykach swojego dotychczasowego pracodawcy - stacji TVN. Dziennikarka od lat mówiła, że nie dzieje się dobrze w redakcjach, ale nikt jej nie wierzył. Teraz stacja TVN odpowiedziała byłej pracownicy. Niestety, forma, w jakiej to zrobili zakrawa o pomstę do nieba!
Anna Wendzikowska od lat była związana ze stacją TVN, dla której zajmowała się wywiadami z gwiazdami kina. W sierpniu tego roku dziennikarka oznajmiła, że odchodzi z pracy. Dziś umieściła wpis na Instagramie, w którym wyjaśnia, co dokładnie przeżywała w TVN.
O mobbingu w TVN słyszano od lat. Pierwszym głośnym momentem było oskarżenie Kamila Durczoka przez pracowników. W efekcie wewnętrznego śledztwa stacji zwolniono go ze stanowiska szefa "Faktów". Jak widać, Durczoka wyrzucono, ale jego praktyk nie. Wygląda na to, że od 2015 roku nic się nie zmieniło.
Anna Wendzikowska na Instagramie dodała wpis, który szczegółowo opisuje, co przeżywała, ale nikomu wcześniej o tym nie mówiła. Wpis jest naprawdę długi, a poniżej przedstawiamy fragmenty.
"Przez cztery ostatnie miesiące próbowałam tego nie napisać, zostawić, dać spokój, iść dalej. Ale nie potrafię już milczeć. Mówiono mi, ostrzegano: nie mów o tym, nikt nie zrozumie, będzie hejt, a ty będziesz "niezatrudnialna", stracisz kontrakty.. trudno. Już się nie boję. A jeśli ktoś mnie nie zatrudni, bo stanęłam w prawdzie, to ja i tak nie chcę takiej pracy... Zło rodzi zło, dobro rodzi dobro, a prawda nas wyzwoli" - napisała na wstępie dziennikarka.
"Byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam o pracę. Niby "gwiazda telewizji", a ja byłam traktowana jak dziewczynka z podstawówki, którą co chwilę bije się po łapkach za każde niedociągnięcie. Tak naprawdę byłam w swoim schemacie niewidzialności, niedocenienia i ciągłego udowadniania swojej wartości. (...) Kiedy zdjęto z anteny moje wejścia, w studio usłyszałam: "Sorry, Anka, nie oglądasz się". Pomyślałam, cóż, trudno, chodzi o dobro programu. Ale coś mnie tknęło i sprawdziłam wyniki oglądalności z ostatnich tygodni. W momencie mojego wejścia wykres oglądalności pikował w górę. Wtedy usłyszałam: "oglądalność nie jest najważniejsza"- napisała Anna Wendzikowska na Instagramie.
Dziennikarka przyznała też, że miała myśli samobójcze: "Pamiętam, jak się zastanawiałam czy skok z piątego piętra, na którym mieszkam, załatwi sprawę, czy trzeba jednak wejść wyżej. Wpisałam w Google: "z którego piętra trzeba skoczyć, żeby..." Przeraziło mnie, ile jest w internecie pytań na ten temat. Czuję potworny wstyd, pisząc o tym, ale wiem, że czas dać mu przestrzeń".
Stacja TVN, która zapewne "poczuła się dotknięta" takimi oskarżeniami zareagowała klasycznym podejściem do sprawy - szybkim wyjaśnieniem.
O ile oskarżenia są naprawdę poważne, tak odpowiedź stacji jest poniżej poziomu. Zamiast wydać oficjalne oświadczenie, TVN odpowiedział Wendzikowskiej... w komentarzu na Instagramie!
W komentarzach od w razu zaczęto linczować i wytykać hipokryzję stacji TVN, która tak często mówi o równości i przestrzeganiu prawa.
"To trwało zapewne parę lat, zresztą kiedyś też była sprawa mobinngu w Faktach TVN. Czyli standard. Przeprosiny za okaleczoną psychikę to za mało i mam wrażenie że na pokaz (...) Nie ma takiego dziennikarza, ktory w pigułce pokaże film, wywiad i jeszcze sama go zmontuje. Nieładnie, brak profesjonalizmu z waszej szanowej strony. TVN-Taki Wasz Naganny Styl /Style ...byle tyle o ile z tymi przeprosinami".
"Macie tupet hipokryci", "Jesteście daremni!", "Wolne media! Gratulacje".
Naprawdę TVN mógł się bardziej postarać.
Zobacz też:
Anna Wendzikowska nie wstydzi się swojego ciała: "mam duże dłonie, ch*jowe włosy"
Majątek Anny Wendzikowskiej. Skąd bierze pieniądze na dostatnie życie?