Antek K. przerywa milczenie
"Domyślam się, że ludzie, których naprawdę wkurzyła ta historia, to osoby bez skazy, którym nigdy nie zdarzyło się przesadzić z alkoholem, nie mieli problemów z policją i nigdy w życiu nie zrobili nic złego" - mówi Antek K. (22 l.) o słynnym już zatrzymaniu go przez policję.
Oskarżony o znieważenie i naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza oraz nakłanianie go do odstąpienia od czynności służbowych aktor udzielił wywiadu "Gali" (!).
Jak mówi, nie rozumie, dlaczego całą sprawą zainteresowały się media, w tym "poważne" dzienniki.
Uważa, że cała historia wkurzyła jedynie tych "bez skazy"; dla "normalnych" ludzi to "młodzieńczy wybryk". Zdaje sobie jednak sprawę, że wszystko poszło o krok za daleko i wielu zostało skrzywdzonych...
Tłumaczy, że incydent był wynikiem... przepracowania, związanego z różnymi napięciami:
"Za bardzo wszedłem w jakieś wyimaginowane historie, tracąc grunt pod nogami" - wyjaśnia.
Ma poczucie winy, że dał mediom okazję do szkalowania jego i jego rodziny, że dorobiono mu "gębę", że w sprawę wciągniętych zostało dwóch kolegów, "bardziej honorowych niż on".
Zaprzecza, jakoby wypowiedział słynne już zdania w kierunku policjantów: "Już nie pracujecie, kut...y. Załatwię was, jeb... psy! Jesteście gów...m. Znam ludzi, którzy was załatwią".
Pytany, czy czuje się dorosły, odpowiada: "Nie. Wciąż, jak ktoś mi mówi, że mam 22 lata, to jestem zdziwiony. Ja nadal czuję się jak mały Antoś z boiska we Wrocławiu".