Reklama
Reklama

Ariadna Gierek: Uratowała wzrok tysiącom ludzi, zgubił ją alkohol

Plotkowano, że kąpie się w kryształowej wannie, fryzjera ma w Paryżu, dom wyłożyła marmurem i srebrem, a w drzwiach ma złote klamki. No i adoptował ją Breżniew. O Ariadnie Gierek (79 l.) opowiadano niestworzone historie, ale żadna nie była tak niezwykła jak prawda o kobiecie, dzięki której polska okulistyka dogoniła świat.

"Pochodziłam z bardzo biednej rodziny" - mówiła. Zapewne dlatego jej ojciec, gdy rozważała studiowanie malarstwa, stwierdził: "Może 200 lat po śmierci twoje obrazy będą coś warte, teraz na pewno nie". I kazał sprawdzić listę deficytowych specjalizacji medycznych.

Na pierwszym miejscu była anestezjologia, na drugim - okulistyka. Wybrała tę drugą. Po latach nigdy nie wspominała studenckich zabaw, bo ich nie zaznała. Dla niej studia oznaczały ciężką pracę. Rano wkuwanie, za dnia zajęcia, nocą znów siadała nad książkami. Harowała do upadłego, by nie analizować pojawiającego się pod powiekami obrazu sekcji zwłok własnej matki, która zmarła na skutek pobicia przez bandę wyrostków.

Reklama

Ariadna z ojcem przyjechali po ciało, ona pierwsza weszła do prosektorium. Lekarz, dowiedziawszy się, że studiuje na pierwszym roku medycyny, zaproponował jej udział w sekcji, a ona, sparaliżowana jakąś przedziwnie pojętą grzecznością, została. Nim ukończyła studia, miała już za sobą nieszczęśliwe małżeństwo z 8 lat starszym wykładowcą akademii medycznej, Jeremim Czeplickim.

Trwało 4 miesiące, mąż na zmianę pieklił się, że krzywo odkłada ścierkę, i oczekiwał czułości. Szybko okazało się, że jej nie kocha, a ożenił się z nią, by leczyć złamane serce. Była już po rozwodzie, gdy w 1962 r. spotkała na przystanku kolegę z liceum, Adama. Jak zwykle przyciągała uwagę, trochę dzięki gustownej sukience, a trochę z powodu wielkiego gara kaszy, którą miała nakarmić psa pilnującego działki jej ojca.

Pojechali na tę działkę razem. Adam stał się częstym gościem w jej domu, tak jak dwóch innych adoratorów, on jednak oświadczył się pierwszy. Wątpliwości Ariadny rozwiała babcia: "Dał ci zegarek, kocha cię. Poza tym miłość przychodzi z czasem". Dopiero przed pierwszą wizytą u rodziców narzeczonego dowiedziała się, kim jest jego ojciec, Edward Gierek, sekretarz PZPR. Bała się tego spotkania, ale przyszli teściowie okazali się ujmujący, ciepli, Stanisława na jej cześć upiekła ciasto.

Ślub był skromny, niedługo po nim urodziła się córka i Ariadna wpadła w kierat: dziecko, praca, dziecko, praca. Pobudka o 5., trzeba zająć się małą, na 7. dojazd do chorzowskiej, potem bytomskiej kliniki, wieczorami nauka do doktoratu. Na to, by pracowała na miejscu, w Katowicach, nie zgadzał się Adam - w szpitalu był zatrudniony jej pierwszy mąż. Ona miała już nazwisko drugiego, a na jego dźwięk drzwi otwierały się czasem bez pukania.

Jak wspomina Ariadna, ordynator okulistyki w katowickim szpitalu chciał, by została jego zastępcą i zaproponował jej układ: przyjmie ją, a Czeplickiemu nie przedłuży umowy. "Kiedyś i tak zostanie pani szefową mojej kliniki, już teraz powinna pani tutaj pracować" - oznajmił. W zamian chciał, by załatwiła mu u teścia krzyż komandorski, przepustkę do wyższej emerytury.

Lekarskie patenty za buty

Mówiono o niej, że wyszła za mąż dla kariery, ale nawet gdyby tak było, to jej ambicje zmieniały świat na lepsze. Owszem, szyła stroje u krawcowej wedle własnych projektów, ale z jeszcze większą pasją opracowywała i patentowała nowe narzędzia chirurgiczne.

Polsilver uruchomił dla niej produkcję specjalnych żyletek do cięcia rogówki. Kroje sukni przywoziła z Paryża, najnowsze osiągnięcia medyczne - z Moskwy, z kliniki światowej sławy profesora Fiodorowa. Marzył on o zagranicznym wyjeździe, Gierkowa więc, by zdradził jej swe patenty, załatwiła wizytę w Polsce, oprowadziła po Peweksach, podarowała kilka garniturów i dorzuciła buty z Chełmka.

"Wiedziała, że życie to coś więcej niż blichtr. Osiągnąć sławę w okulistyce to był jej cel - mówił Jerzy Gierek, młodszy brat Adama. - Ale nie słyszałem, żeby Ariadna kiedykolwiek prosiła mojego ojca o protekcję. Nie musiała tego robić. Nazywała się Gierek".

Przynależność rodzinna szybko jednak stała się przeszkodą. Małżeństwo z Adamem nie należało do szczęśliwych - zaczęło się od 3-letniego wyjazdu męża na doktorat do Moskwy, nie pisał, nie dzwonił, w domu pojawiał się raz na 3 miesiące. Ariadna zwierzała się przyjaciółce, że szorstki, że nie przytuli, że żałuje czułych słów. Podziwu szukała więc gdzie indziej.

W szpitalu wszyscy wiedzieli, że szefowa uwielbia komplementy. Inna sprawa, że na nie zasługiwała - świetna okulistka, dobra menadżer, wytworna kobieta. No, może nieco despotyczna. Gdy pod koniec lat 70. zabiegała o założenie własnej kliniki okulistycznej w centrum Katowic, jej nazwisko nie otwierało już żadnych drzwi, a Adam spodziewał się właśnie dziecka z inną kobietą. Dowiedziała się tego jednak nie od męża, a od... prezesa telewizji, Macieja Szczepańskiego.

Ona nie pozostawała Adamowi dłużna. Cały szpital huczał od plotek o jej romansie z mężem rywalki, innej świetnej okulistki, zwłaszcza po tym jak zazdrosny kochanek strzelił do niej z pistoletu, a kula drasnęła rękę. Na szczęście nie wpłynęło to na jej chirurgiczną sprawność, przeprowadzała tysiące operacji, a wdzięczni pacjenci z całego kraju słali kwiaty, czekoladki, alkohol. Głównie alkohol. 

Uratował ją trzeci mąż

Mimo problemów dopięła swego - w 1990 r. z pompą otworzyła nowy szpital okulistyczny na Ceglanej, wyleczono tam tysiące pacjentów, ona sama osobiście operowała jaskrę Czesława Miłosza. Szefowała klinice do 2007 r., gdy reporterzy TVN-u postanowili uważniej przyjrzeć się finansom kliniki oraz jej zawodowym obyczajom.

Gdy zapytali ją o operowanie "na gazie" i łapówki od firm farmaceutycznych, wyprowadzona z równowagi Ariadna Gierek zaczęła szukać czegoś w torebce i nagle wyciągnęła z niej białe koronkowe figi. Następnego dnia cała Polska wiedziała, że miała we krwi 0,87 promila alkoholu. Kariera Gierkowej legła w gruzach. Procesy ciągnęły się latami, wykończona psychicznie lekarka trafiła nawet do zakładu psychiatrycznego.

Udało jej się przetrwać dzięki trzeciemu mężowi, swej dawnej miłości z liceum (i koledze z ławki Adama Gierka), Tadeuszowi Łapińskiemu, który na początku lat 80. przyszedł do niej z różami, podziękować za operację żony. Uczucie szybko odżyło, Tadeusz załatwił rozwód, są razem do dziś.

Mąż pomógł jej uporać się z nałogiem. W 2011 r. do publicznego życia przywróciło ją wydanie jej biografii, "Czerwonej księżniczki" Dariusza Kortki i Judyty Watoły. To gorzka lektura.

"Dlaczego tylko ja zostałam napiętnowana? - pytała okulistka, mając na myśli problemy z alkoholem. - Dlaczego Religa (który miał podobne kłopoty - red.) wciąż ma pomnik, a ja zostałam strącona? Czy dlatego, że jestem kobietą? A może znów chodzi o moje nazwisko?" - zastanawiała się Ariadna Gierek.

***

Zobacz więcej materiałów:

Życie na Gorąco Retro
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy