Arkadius: 20 lat temu był na szczycie. Co dziś robi ekscentryczny projektant z Parczewa?
20 lat temu cały świat zachwycał się młodym projektantem z Polski, którego dyplomowa kolekcja zapowiadała... rewolucję w modzie. Niestety, gwiazda Arkadiusa bardzo szybko przygasła. Dziś mieszka i pracuje w Brazylii. Czy marzy, by kiedyś znów wrócić na szczyt?
W 2000 roku najtańsza koszulka zaprojektowana przez Arkadiusa kosztowała 90 dolarów. Za dżinsy, które szyto według jego pomysłu, trzeba było zapłacić 200 dolarów, a suknia, którą własnoręcznie uszył, była... bezcennym eksponatem muzealnym wystawionym w londyńskiej galerii "Judice Clark" obok kreacji Diora.
Od czasu, kiedy Arkadiusz Weremczuk wyjechał z rodzinnego Parczewa pod Lublinem, minęło osiem lat, zanim stał się jednym z najmodniejszych w świecie projektantów.
Gdy był na topie, stać go było na dom w Notting Hill, snobistycznej dzielnicy Londynu, mógł bez uszczerbku dla swojego budżetu kupić sobie najnowszy model ferrari, mógł bez przerwy podróżować... Porównywano go do Johna Galliano, a jego stroje - do dzieł sztuki.
Jego droga na szczyt nie była jednak prosta. Zaczynał od mycia naczyń we włoskich knajpkach, by zarobić na wymarzone studia... Rodzice chcieli, by został nauczycielem.
Rozpoczął nawet studia pedagogiczne w Krakowie, ale szybko doszedł do wniosku, że nic nie jest w stanie wyleczyć go z marzeń o projektowaniu mody.
Uczył się języka angielskiego, rysunku i historii sztuki. Pewnego dnia po prostu poleciał do Londynu.
Wyglądał tak oryginalnie i ekscentrycznie, że celnicy wzięli go za... handlarza narkotyków i natychmiast deportowali do kraju. A on, cóż - kilka godzin później był już w Brukseli, skąd dostał się do Dover.
Mógł wreszcie zapisać się do prestiżowego St. Martin’s College of Art And Design. Szybko nawiązywał kontakty z wpływowymi w świecie mody osobistościami.
Zanim skończył studia (z podwójnym wyróżnieniem) miał już własną firmę, która szybko zyskała uznanie ekskluzywnej klienteli o dość niekonwencjonalnych gustach.
Na dyplomowy pokaz Arkadiusa przyszła między innymi właścicielka najsłynniejszego londyńskiego butiku.
Kolekcja, którą zaprezentował, po prostu ją zachwyciła, więc postanowiła umieścić ją na wystawie swego domu mody. Wcześniej podobnego zaszczytu doświadczyli tylko dwaj projektanci: John Gulliano i Hussein Chalayana.
Od tamtej chwili kariera Arkadiusa potoczyła się w błyskawicznym tempie.
"Na razie pozwalam sobie na ekstrawagancję, bawię się modą, bawię się sztuką, ale mam nadzieję, że już wkrótce będę też produkował rzeczy bardziej masowe, takie... do noszenia. Bardzo chciałbym, jadąc metrem, widzieć ludzi w swoich ciuchach" - mówił w wywiadach, pytany, jak wyobraża sobie swoją przyszłość.
Kreacje Arkadiusa zachwycały i szokowały. Inspirację do nowych kolekcji czerpał m.in. z szekspirowskich tragedii, futurystycznych filmów, ludowych jarmarków i... przyrody.
"Trudno zdefiniować mój styl. Każda moja kolekcja bardzo się różni od poprzedniej. Wierzę, że w nowym millenium moda stanie się prawdziwą sztuką, a słowo 'Arkadius' będzie tak znane jak słowo... 'coca-cola' " - żartował podczas jednej z wizyt w Polsce.
W 2001 roku Arkadiusz Weremczuk po raz pierwszy zaprezentował swoje stroje w Warszawie.
Kolekcja "Paulina" inspirowana polskim folklorem była wielkim wydarzeniem. Po wybiegu ustawionym w nowoczesnych wnętrzach Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego przechadzały się modelki odziane w wymyślone przez Weremczuka kreacje - jedna cała w sitowiu, inna spowita w wiklinę ozdobioną tysiącem małych, kolorowych ptaszków, jakie kupić można na wiejskich odpustach.
Całe widowisko przypominało nierealną podróż po rajskich ogrodach. Gwiazdą wieczoru była Kayah zakochana wprost w projektach Arkadiusa.
"Chcę być nienawidzony albo uwielbiany" - powiedział projektant po pokazie.
Niestety, stroje Arkadiusa nie przypadły go gustu "zwykłym" Polakom.
Butik, który otworzył w centrum Warszawy, splajtował, a kolekcja zaprojektowana na zlecenie znanej sieciówki trafiła do... koszy z przecenionymi bublami.
W 2004 roku Weremczuk wyjechał z Polski i... zniknął.
Dziś mieszka i pracuje w Brazylii. Ma własną firmę, zajmuje się projektowaniem wnętrz i architekturą.
Do Polski przyjeżdża bardzo rzadko, bo, jak twierdzi, nie ma po co.
Arkadiusz żyje teraz z dala od blasku fleszy, ale nie wyklucza, że kiedyś jeszcze wróci na światowe wybiegi z nowymi kolekcjami.
***
Zobacz więcej materiałów wideo: