Artur Orzech nie będzie już komentatorem podczas konkursu Eurowizji? To nie jedyny skandal!
Nieoczekiwane zwolnienie Artura Orzecha z TVP wywołało więcej emocji niż można się było spodziewać. Oficjalny komunikat stacji na powód takiej decyzji wskazuje fakt, iż dziennikarz nie pojawił się na nagraniu "Szansy na sukces", której jest prowadzącym. Sam zainteresowany zaś twierdzi, że nie chciał zszargać swojego nazwiska występem w odcinku z gościnnym udziałem... zespołu Boys i Jana Pietrzaka. Zwolnienie Orzecha ma też inne przykre konsekwencje - prawdopodobnie zabraknie go w roli komentatora najbliższego konkursu Eurowizji, a to przecież już tradycja!
Głos Artura Orzecha towarzyszył nam przy 24. edycjach imprezy i trudno wyobrazić sobie w tej roli kogoś innego. Nic więc dziwnego, że w sieci aż zawrzało. A przecież Eurowizja ma w Polsce długą historię kontrowersji, afer i wpadek. Postanowiliśmy przyjrzeć się tym, które naszym zdaniem w ostatnich latach były szczególnie interesujące.
Szansa na sukces dla złotego chłopaka TVP
Jeszcze przed kilkoma dniami cała Polska żyła kontrowersjami związanymi z wyborem tegorocznego reprezentanta Eurowizji, którym ostatecznie został Rafał Brzozowski. Ulubieniec Jacka Kurskiego i najjaśniejsza gwiazda TVP startował już przed laty w preselekcjach do konkursu, ale bezskutecznie. Tym razem jednak nie musiał mierzyć się z surowymi jurorami i uzbrojoną w SMS-y publicznością, bowiem w tym roku Telewizja Publiczna postanowiła wybrać reprezentanta "wewnętrznie". Nagrany specjalnie na tę okazję przez Rafała utwór "The Ride" (posłuchaj!) podzielił słuchaczy, a na wokalistę i TVP wylała się fala ostrej krytyki.
Internautów najmocniej rozjuszyło to, że Brzozowski niejako zastąpił młodziutką Alicję Szemplińską (sprawdź!), która przed rokiem wygrała "Szansę na sukces", będącą jednocześnie oficjalnymi preselekcjami do Eurowizji. Impreza z uwagi na pandemię ostatecznie w 2020 się nie odbyła, ale piosenkarce obiecywano, że dostanie szansę na występ w kolejnej edycji konkursu.
Tak się jednak nie stało i Alicja, już po ogłoszeniu, że do Rotterdamu poleci Brzozowski, nie kryła swojego rozczarowania.
"Marzenia o tegorocznej Eurowizji dobiegły dziś końca. Przeżywałam to już, ale ostatnim razem była jeszcze nadzieja, którą żyłam kolejny rok. Do dziś. Covid zatrzymał mnie w zeszłym roku, a w tym... (...) Stres, zaszczyt i duma wynikająca z reprezentowania kraju, który kocham, mieszały się przez ostatnie 12 miesięcy z poczuciem niepewności i nadziei na "powołanie" w tegorocznym konkursie. Nie udało się... najwidoczniej moja nowa, eurowizyjna piosenka nie spodobała się na tyle, aby dać nam szansę." - mogliśmy przeczytać w smutnym poście 18-letniej Szemplińskiej.
Sam Rafał nie ma raczej powodów do narzekań i pomimo zarzutów internautów, zapiera się, że nie wstydzi się pracy w TVP. A zainteresowanie, negatywne czy nie, pomogło jego eurowizyjnej propozycji "The Ride" zgromadzić w krótkim czasie aż 1,5 miliona wyświetleń. Może podczas samej Eurowizji pozytywnie nas zaskoczy i wróci z dobrym miejscem dla Polski?
Symboliczny "przypadek"
W 2020 zamiast finału Eurowizji z prawdziwego zdarzenia odbyło się coś w rodzaju koncertu na pocieszenie czyli "Eurovision: Shine A Light". Jedną z prowadzących show była Nikkie de Jagger, znana w sieci jako youtuberka kosmetyczna NikkieTutorials, która zaledwie kilka miesięcy wcześniej zrobiła coming out jako osoba transpłciowa.
Influencerka świetnie poradziła sobie w nowej roli, ale polscy widzowie nie mieli okazji się o tym przekonać, bo ilekroć Nikkie miała pojawić się na ekranie... TVP przerywała transmisję pasmem reklamowym. W sieci od razu wybuchła afera i pojawiły się zarzuty o transfobię i celową cenzurę. Wszak oskarżenia Telewizji Publicznej o takie praktyki to w ostatnich pięciu latach niemalże codzienność.
"Przerwy reklamowe były zaplanowane i uzgodnione z organizatorami koncertu, przed przekazaniem TVP listy prowadzących imprezę. TVP nie ingerowała w treść koncertu" - dementował w oświadczeniu dla Plotek.pl rzecznik Telewizji.
Dementi nie usatysfakcjonowało internautów, bo to nie pierwszy taki "przypadek". Rok wcześniej, podczas retransmisji pierwszego półfinału Eurowizji 2019, wycięto z kolei występ transpłciowej Dany International, podczas którego pokazano parę całujących się na widowni mężczyzn. Wtedy TVP tłumaczyła się "skrótową" formą powtórki. Ot, pewnie kolejny, totalny przypadek!
Plama na honorze
Telewizyjne preselekcje do Eurowizji 2016 miały stać pod znakiem wielkiego powrotu Edyty Górniak, która 22 lata wcześniej wywalczyła dla Polski historyczne drugie miejsce - tego sukcesu już nikomu z naszych reprezentantów i reprezentantek powtórzyć się nie udało.
Wydawało się więc, że jedyną osobą, która będzie w stanie się do tego choćby zbliżyć, jest sama Edyta. Nadzieje na to zaczęły topnieć już w chwili premiery utworu, który tym razem zaproponowała słuchaczom diwa. Piosenka "Grateful" (posłuchaj!), choć miła dla ucha, nie jawiła się jako zwycięski kawałek, ale miała wystarczyć do wygrania krajowych eliminacji.
Ku zaskoczeniu wszystkich, w głosowaniu widzów Górniak zajęła dopiero trzecie miejsce - za Margaret i triumfującym tej nocy Szpakiem. Z wielkiego powrotu nie zostało nic.
Prawdziwe emocje fanów piosenkarki czekały jednak następnego dnia, gdy "Fakt" obwieścił, iż gwiazda na chwilę przed występem przeżyła prawdziwy dramat. Oto bowiem jedna z jej scenicznych rywalek miała zniszczyć kreację, w której Edyta planowała pokazać się na scenie. Nie ujawniono personaliów zazdrośnicy, pokazano za to zdjęcie żółtej kreacji oblanej ciemnym sokiem. Jak bardzo grubymi nićmi szyta była ta afera, wie tylko Górniak. Mamy jedynie nadzieję, że nie byli w nią zaangażowani kosmici...
Podcinanie skrzydeł Szpaka
Zwycięstwo w preselekcjach do Eurowizji 2016 Michała Szpaka było prawdziwą sensacją i wielu osobom taka decyzja widzów się nie spodobała. Komu konkretnie? Tutaj można spekulować w nieskończoność, ale wokalista zamiast świętować sukces, przez kilka kolejnych dni musiał się ostro tłumaczyć.
Zaczęły bowiem pojawiać się plotki o kupionych SMS-ach i plagiacie, którego rzekomo miał się dopuścić. Zdaniem niektórych, "Color of Your Life" Szpaka zbyt mocno przypominało "Dawaj za" rosyjskiego zespołu Lube. Afera przybrała tak dużych rozmiarów, że wytwórnia Michała, Sony Music Poland, zleciła profesjonalną ekspertyzę.
"Informujemy, iż wynik profesjonalnej ekspertyzy przeprowadzonej przez niezależnego eksperta dr Rafała Rozmusa, cenionego muzykologa i kompozytora, jest jednoznaczny - piosenka nie jest plagiatem. "(...) mamy tutaj do czynienia z dwoma oryginalnymi utworami w których poszczególne elementy dzieła muzycznego wykazują więcej cech odmiennych niż wspólnych (...)" - brzmiało oświadczenie firmy fonograficznej.
Na szczęście, próby podważenia sukcesu wokalisty spełzły na niczym i podczas finału Eurowizji w Sztokholmie zajął bardzo wysokie 8. miejsce. Teraz taki wynik bralibyśmy w ciemno!
Miał być polski folklor, a wyszła słoma z butów
W 2014 reprezentantami Polski na Eurowizji w Kopenhadze zostali Donatan i Cleo z hitem "My Słowianie". Producent nie pojawił się na scenie, oddając miejsce tancerkom i modelkom, które w słowiańskich strojach kusiły europejską publiczność. Świetna forma wokalna Cleo i seksowne popisy ekipy Słowianek wzbudziły ogromny entuzjazm wśród głosujących widzów, nieco mniejszy zaś u jurorów. W efekcie Polska uplasowała się na niezłym, 14. miejscu, a ze zwycięstwa cieszyła się austriacka drag queen Conchita Wurst.
To mocno nie spodobało się znanemu z homofobicznych wypowiedzi Donatanowi, który nie mógł przeżyć sukcesu Austriaczki.
"Jak wiadomo ideały piękna zmieniają się ciągle. Lubicie zarościk? Swoją drogą dziwna sprawa kiedy wychodzą nasze zdrowe dziewczyny Europa oskarża nas o seksizm... a gdy na scenie pojawia się baba z brodą wszystko jest OK.! Europa wszystko jest ok?" - pisał jeszcze przed występem Donatan.
"Dzięki za Wasze głosy i wsparcie! Numer 14 - trzeci najlepszy wynik w historii Polskiej Eurowizji - mimo iż z dziewczynami byliśmy tu mniejszością seksualną. (...) Wszyscy mówią o tolerancji dla mniejszości seksualnych itd...ale coraz częściej jest tak że te mniejszości zaczynają się czuć jak większość. Występ Cleo i naszych dziewczyn spotkał się z dyskryminacją, oskarżeniami (głupimi) i finalnie nieuczciwym potraktowaniem w punktacji. Ja jestem w miarę tolerancyjny nie mam nic do gejów, lesbijek ( do nich szczególnie nic nie mam ) transwestytów - każdy robi to co lubi i jest jaki chce być...ale przecież nie doprowadzajmy do sytuacji że hetero mają się wstydzić być sobą! (pisownia oryginalna) - komentował z przekąsem wyniki finału, próbując zrobić naprawdę spektakularne fikołki logiczne.
Klasę zachowała natomiast Conchita, która wręczyła Donatanowi w prezencie swoją płytę. Myślicie, że posłuchał?
Zapomniany skandal
Mało kto pamięta, że swoich szans w walce o eurowizyjny sukces próbowała m.in. Natasza Urbańska. Gwiazda Teatru Buffo startowała w preselekcjach w 2008 z dość mizernym utworem "Blow Over". Wokalistka pojawiła się na scenie w sukni ślubnej i czarnych kozakach w towarzystwie identycznie ubranych tancerek.
Energetyczny występ nie porwał publiczności, ani tym bardziej widzów, za to oburzyła ich sama końcówka osobliwego performansu - Urbańska wykrzyczała bowiem do mikrofonu "Dość obcym!". Jasne dla wszystkich było to, że słowa te kierowała pod adresem startującej w preselekcjach rywalki, Amerykanki Isis Gee.
Patriotyczny (nacjonalistyczny?) zryw nie tylko jej nie pomógł, ale i zaszkodził, bo ostatecznie to Isis Gee wygrała preselekcje, a Nataszę zdecydowanie skrytykowano. Wydawać by się mogło, że taki epizod nie miał zbyt wielkiego wpływu na karierę Urbańskiej, ale była ona wówczas jedną z najmniej lubianych polskich celebrytek. A kropla drąży skałę...
Jak widać, sukcesy polskich reprezentantów na Eurowizji zdarzają się w kratkę, ale preselekcje i sam konkurs dostarczają mediom i publiczności wiele emocji. Już teraz można śmiało powiedzieć, że tegoroczna edycja, za sprawą udziału Rafała Brzozowskiego, odbije się szerokim echem. Oby pozytywnym, mogłoby nas w końcu coś w tym roku miło rozczarować!
***
Zobacz więcej materiałów wideo: