Aż huczy od plotek o kryzysie. Znienacka Meghan przerwała milczenie ws. Harry'ego
Od kilku miesięcy zagraniczne media prześcigają się w doniesieniach na temat kryzysu w małżeństwie Meghan i Harry'ego. Każdy samodzielny występ publiczny, najmniejszy gest czy spojrzenie stają się tylko potwierdzeniem dla forsowanej przez prasę teorii: między partnerami nie układa się najlepiej. Po ostatnim tego typu odzewie księżna postanowiła wreszcie przerwać milczenie w tej sprawie. Padły ważne słowa.
Jeszcze zanim Meghan Markle i książę Harry wyprowadzili się z Wielkiej Brytanii i zarazem opuścili "szeregi" rodziny królewskiej, wydawali się nierozłączni. Kalifornijskie Montecito miało być ich ziemią obiecaną, ale z czasem zaczęto plotkować, że nie do końca tak się stało. Na obczyźnie nie może ponoć odnaleźć się zwłaszcza młodszy syn króla Karola III, przyzwyczajony do dworskiego życia.
W ostatnim czasie partnerzy coraz częściej zaczęli pokazywać się osobno. On wyjechał w kilkudniową podróż po Stanach i Wyspach, biorąc udział w różnych ważnych wydarzeniach, a ona skupiła się na rozwijaniu własnego biznesu, okazjonalnie pokazując się na branżowych imprezach. Wbrew pozorom niekoniecznie musi być to jednak objaw kryzysu małżeńskiego, a jedynie oznaka nowej strategii wizerunkowej.
"To rzeczywiście nowa taktyka. Harry i Meghan chcą promować swoją markę najlepiej, jak potrafią. Próbowali coś zdziałać razem, co udało się podczas ich 'tournée' po Nigerii i Kolumbii, teraz mamy szereg wyzwań, które podejmują osobno... Czyli wciąż testują nowe metody" - przekonywał ekspert ds. royalsów, Richard Fitzwilliams.
Mamy więc do czynienia z całkowitym odwrotem od tego, co wcześniej głównie spajało partnerów, czyli narzekaniem na rodzinę pochodzenia księcia. Teraz stara się on udowodnić, że wcale nie pozostaje pod tak dużym wpływem żony, jak sugerowały to media, i stawia na własny rozwój, co zdecydowanie wychodzi mu na dobre.
Nie oznacza to jednak, że plotki cichną. W końcu Markle postanowiła się do nich niemal bezpośrednio odnieść.
Księżna pojawiła się na organizowanym w Kalifornii evencie przy okazji obchodzonego w USA 28 listopada Dnia Dziękczynienia. Jako reprezentantka założonej wspólnie z mężem fundacji w swoim wystąpieniu podkreśliła istotę pracy na rzecz lokalnych grup. Zamiast jednak skupić się na słowach Amerykanki, wszystkich zastanawiało tylko jedno: gdzie jest Harry.
"Moja obecność na wydarzeniu to wyraz zaangażowania w działalność Archewell Foundation i społeczności, którym służymy. Moja rodzina pozostaje dla mnie priorytetem" - odpowiedziała wymownie 43-latka.
Wydaje się, że w ten sposób Markle chciała choćby w pewnym stopniu położyć kres plotkom, które - jak informowały osoby z otoczenia pary - znacząco nadwyrężyły nerwy kobiety w ostatnich miesiącach.
Warto przypomnieć, że małżonkowie całkiem niedawno zrobili wyjątek od "reguły" i znowu pokazali się razem. Opublikowane w sieci wideo przygotowali specjalnie z myślą o globalnej konferencji organizowanej w Kolumbii. Podczas mówienia o zagrożeniach związanych z szeroko pojętą cyfrowością wydawali się mimo wszystko spokojni i dość pogodni.
Niektóre media szybko zinterpretowały wypowiedź na niekorzyść Markle.
"Oglądając to nagranie, miałam wrażenie, że Meghan - choć zrobiła to niechętnie - grała drugie skrzypce i pozwoliła Harry'emu być w centrum uwagi. Zastanawiam się, czy nie usłyszała od ich rzecznika: 'Ludziom nie podoba się fakt, że to ty nosisz spodnie w rodzinie'" - przyznała Kinsey Schofield w Talk TV.
Uwadze znawców nie umknął też jeden szczególny fragment.
"Rola Markle została zredukowana do zapożyczenia ulubionego zwrotu zmarłej królowej. Wszystkie przemówienia Elżbiety II zaczynały się od 'mój mąż i ja'. Był to narodowy żart w Wielkiej Brytanii. Teraz Meghan zapożyczyła zwrot" - skomentował prezenter Kevin O'Sullivan.
Zobacz też:
William i Karol ją uwielbiali. Ale jej związek z Harrym nie przetrwał
Konflikt Meghan Markle wszedł na kolejny poziom. Tym razem na pewno nie odpuści
Harry spędzi ważny wieczór bez żony. Nie chce jej na spotkaniu świątecznym