Aż polały się łzy. Niewiarygodne, jak traktowano byłą gwiazdę TVP. W końcu przemówiła
Karolina Pajączkowska, która przez wiele lat związana była z Telewizją Polską, studio przy Woronicza opuściła w fatalnej atmosferze. W najnowszym wywiadzie wróciła pamięcią do tamtych wydarzeń. Okazuje się, że pomimo upływu czasu, temat wciąż wzbudza w dziennikarce ogromne emocje
Karolina Pajączkowska, która swoją przygodę z show-biznesem zaczynała jako modelka, największa popularność zdobyła jako gwiazda Telewizji Polskiej. Dziennikarka spełniała się nie tylko w roli prezenterki, ale także konferansjerki i korespondentki.
Wszystko wskazywało na to, że ambitna 33-latka na dobre związała się z Woronicza i to właśnie tam będzie kontynuować swoją przygodę z mediami. Nieoczekiwanie u szczytu kariery ogłosiła, że kończy współpracę z publicznym nadawcą. Chociaż dziennikarka początkowo nie chciała wnikać w szczegóły swojej decyzji, z czasem wyszło na jaw, że jej odejście z TVP miało wiele wspólnego z ówczesnym szefem Telewizyjnej Agencji Informacyjnej - Michałem Adamczykiem.
"Cztery miesiące temu ktoś postanowił, że zniszczy moje życie i moją karierę. Tak po prostu, bez powodu...(...) Przepłakałam 3 miesiące, w trakcie których mierzyłam się ze stanami lękowymi, atakami paniki (...). Pomogła mi opieka psychiatryczna, najbliżsi i mój syn" - pisała na Instagramie.
Niedawno była gwiazda Telewizji Polskiej pojawiła się w podcaście "Pogadamy, Zobaczymy", w którym odniosła się do tamtych wydarzeń. Okazało się, że pomimo upływu czasu, dziennikarka wciąż nie może powstrzymać emocji, gdy opowiada o tym, co działo się na Woronicza.
"(...) były takie historie, gdzie moje skargi i moje zażalenia, które wysyłałam do prezesa Telewizji Polskiej i do kadr w związku z niewłaściwymi zachowaniami, jakie miały miejsce w moją stronę, kończyły się tym, że nikt nic nie robił. I zostałam sama sobie z moimi problemami..." - opowiadała w studiu Radia ZET.
Prowadzący audycję Patryk Wołosz zapytał dziennikarkę, czy jej problemy związane były z Michałem Adamczykiem. 33-latka przytaknęła i kontynuowała:
"W normalnych firmach jest tak, że jeśli dzieje się coś niepokojącego, to możesz to zgłosić i kadry się tobą interesują, sprawa jest w jakiś sposób dalej rozpatrywana.(...) W momencie, kiedy zgłosiłam to, że w moją stronę padły bardzo nieładne słowa (...). I nikt nie zadzwonił do mnie, nie zapytał, dlaczego tak... Nikogo nie obchodziło, jaka jest prawda. Nikogo nie obchodziło, co się stało 26 maja" -żaliła się dziennikarka.
"Czy nikt nie wyciągnął do ciebie ręki?" - zapytał prowadzący. Wtedy emocje wzięły górę i Karolina Pajączkowska nie potrafiła powstrzymać łez. W pewnym momencie w studiu zapanowała niezręczna cisza, a dziennikarka potrzebowała krótkiej chwili przerwy, by wrócić do rozmowy.
"Żyję z przekonaniem, że sprawiedliwości stanie się zadość" - zapowiedziała, mówiąc, że jeśli będzie taka potrzeba, o swoje racje będzie walczyć w sądzie.
Zobacz też:
Karolina Pajączkowska przemówiła po odejściu z TVP. Znalazła nowe powołanie
Karolina Pajączkowska zniknęła z TVP w atmosferze skandalu. Zdradza kulisy zwolnień w "Pnś"