Bajor: Marzę o domu z rodziną
- Gdybym miał jeszcze raz się urodzić i wybrać, to jednak chciałbym to zmienić i mieć swój dom z rodziną - przyznaje Michał Bajor.
Choć z wykształcenia jest aktorem, wciąż częściej można go spotkać na estradzie, niż przed kamerą. Jak czuje się jako 54-latek i czego w życiu żałuje najbardziej?
Co uważa Pan za zalety życia w pojedynkę, a co za jego wady?
Michał Bajor: - Wad takiego życia jest zdecydowanie więcej i każdy żyjący w pojedynkę człowiek w miarę upływu czasu to dostrzeże. A zalety są bardzo indywidualne. Od decydowania o sobie, po spełnianie marzeń innych ludzi. Ale ogólnie rzecz biorąc, to jest egoistyczne życie. I gdybym miał jeszcze raz się urodzić i wybrać, to jednak chciałbym to zmienić i mieć swój dom z rodziną.
Stwierdził Pan kiedyś, że jest utracjuszem. W czym się to przejawia?
M.B.: - Choćby w tym, że gdybym był oszczędny, miałbym trzy domy, trzy mieszkania i dwa samochody. Tylko po co? Trumna nie ma kieszeni.
Po co Panu dom w Bieszczadach, w którym pan nie bywa?
M.B.: - No właśnie! Bywam tam na tyle rzadko, że postanowiłem ten dom w Bieszczadach w końcu sprzedać. Ale na razie mi się to nie udało. Dom wciąż czeka na kupca.
Często i z czułością mówi Pan o swoich rodzicach. Czego Pana nauczyli?
M.B.: - Rodzicom jestem wdzięczny za wszystko. Dosłownie! Mama - to uśmiech, ciepło i ciekawość świata. Podróżniczka. Ja też mogę podróżować bez końca, zabierając po drodze swoich bliskich. Mój tato z kolei, to artysta, człowiek na luzie, istna przeciwwaga mamy-pedagoga. Ale to dobrze, bo te dwie skrajności świetnie się połączyły. Ja i mój brat zostaliśmy dobrze wychowani.
Zawsze umiał Pan tak doceniać bliskich?
M.B.: - Tak. Wyniosłem tę cechę z domu. Miałem to od zawsze, jak sięgam pamięcią. Rodzice śledzą nasze dokonania, ale nie są bezkrytyczni. Zauważają wszelkie próby, zmiany, realizacje i problemy z tym związane. To wspaniałe, że wciąż są i tak dobrze się mają.
Kiedyś powiedział Pan, że nie czuje upływu czasu...
M.B.: - Oj, coraz częściej czuję upływ czasu. Szczególnie, gdy włączam telewizor i nie za bardzo rozumiem, po co ten wyścig i pogoń za czymś, o czym nikt za parę chwil nie będzie pamiętał. Owszem, zostaje jeszcze kasa. Ale co dalej?!
Czyli swojego życia nie zamieniłby Pan z nikim?
M.B.: - Nie, nawet za milion! Wolę kosztować życie mniejszą łyżeczką, bo chochlą można się udławić. To moja zasada. Jestem niezależny. A czas niech sobie płynie, byle z klasą i wśród bliskich, także mojej publiczności, którą mam najgenialniejszą!
Rozmawiał: P. Grząbka
(nr 16)