Barbara Brylska i Małgorzata Braunek latami ze sobą walczyły i szczerze się nienawidziły. Los okrutnie je doświadczył...
Dokładnie pół wieku temu – na początku 1973 roku – Jerzy Hoffman ogłosił, że rolę Oleńki w „Potopie” zdecydował się powierzyć Małgorzacie Braunek. Decyzja reżysera wywołała prawdziwą burzę, bo otwarty kilka miesięcy wcześniej plebiscyt, w którym Polacy mieli wskazać swoich faworytów do głównych ról w ekranizacji powieści Sienkiewicza, ogromną przewagą głosów wygrała Barbara Brylska. Aktorki od dawna rywalizowały ze sobą nie tylko role, ale też o miano najpiękniejszej gwiazdy PRL-u. Ich konflikt trwał wiele, wiele lat...
Zaraz po tym, jak okazało się, że Jerzy Hoffman zlekceważył opinię milionów Polaków i do roli Oleńki w "Potopie" zaangażował Małgorzatę Braunek, a nie zwyciężczynię plebiscytu, który sam ogłosił, Barbara Brylska postanowiła z wszelką cenę przekonać reżysera do zmiany decyzji.
"Nigdy tak bardzo nie pragnęłam zagrać żadnej roli, jak właśnie tej" - wyznała po latach w rozmowie z autorką książki "Barbara Brylska w najtrudniejszej roli".
Hoffman był nieugięty. Nikt nie wiedział dlaczego - choć wcześniej pracował z Barbarą na planie "Pana Wołodyjowskiego" - nie powierzył jej głównej roli w ekranizacji kolejnej części sienkiewiczowskiej "Trylogii". Dopiero kilka lat temu reżyser zdradził powody swej niechęci do Brylskiej.
"W czasie naszej pierwszej współpracy Baśka była bardzo młodą dziewczyną i szczerze mówiąc, jej zachowanie na planie wpłynęło na to, że potem przez szereg lat nie obsadzałem jej w moich filmach. Baśki nie zaprosiłem nawet na zdjęcia próbne do roli Oleńki" - powiedział Barbarze Rybałtowskiej, autorce biografii Barbary Brylskiej.
O ile Brylska w końcu pogodziła się z faktem, że nie zagra wymarzonej roli, o tyle nie mogła przejść do porządku dziennego nad tym, że "wygryzła" ją Małgorzata Braunek, z którą była skonfliktowana już od paru lat.
Wojna między "ikonami PRL-u" - jak dziś nazywane są aktorki - rozpoczęła się od nagłego zastępstwa... Gdy w 1971 roku Andrzej Żuławski, ówczesny mąż Małgorzaty Braunek, rozpoczął zdjęcia do filmu "Diabeł", jego żona, którą zmierzał obsadzić w głównej roli, była akurat w ciąży. Reżyser musiał ją zastąpić. Jego wybór padł na Barbarę Brylską.
"Zadzwonił do mnie kierownik produkcji "Diabła" z propozycją zagrania roli, do której przewidziana była Małgosia. Trzeba było natychmiast zacząć zdjęcia, a produkcja nie chciała podjąć ryzyka pracy w nią w takim stanie (była w zaawansowanej ciąży), było to wbrew przepisom" - opowiadała Brylska w rozmowie z autorką książki "Barbara Brylska w najtrudniejszej roli".
Brylska zgodziła się, bo - jak twierdziła wiele lat później - nie przyszło jej do głowy, że ma być tylko kozłem ofiarnym. Okazało się, że po zaledwie jednym dniu zdjęciowym Żuławski podziękował jej i odesłał do produkcji po pierwszą ratę honorarium. Powiedziano jej wtedy, że o terminie kolejnych zdjęć zostanie powiadomiona.
"Czekałam. Mijały tygodnie, a wiadomość o dalszych zdjęciach nie nadchodziła" - wspominała.
Tymczasem Małgorzata Braunek urodziła syna Xawerego. Ciekawostką jest, że na oddziale położniczym w szpitalu na Solcu opiekował się nią i poród obierał... mąż Barbary Brylskiej, doskonale znany wtedy w całej Warszawie ginekolog Ludwik Kosmal.
Wkrótce po tym, jak Xawery pojawił się na świecie, Andrzej Żuławski oznajmił Barbarze Brylskiej za pośrednictwem opiekuna artystycznego "Diabła", którym był Andrzej Wajda, że rezygnuje z jej usług, bo... za staro wygląda! Rolę dostała Małgorzata Braunek.
Brylska postanowiła pójść do sądu, a ten nakazał producentom "Diabła" wypłacić jej całą gażę, by w ten sposób wynagrodzić jej krzywdę moralną. Aktorka doprowadziła też do tego, by jej konkurentka nie dostała ani grosza i musiała zagrać w filmie męża za darmo!
O tym, że Małgorzata i Barbara szczerze się nie znoszą, plotkowała cała Polska, a "awantura" wokół obsady "Potopu" jeszcze te plotki potęgowała. Nie było tajemnicą, że Braunek została Oleńką, bo miała bardzo mocne... plecy. Barbara Brylska wprost o tym mówiła!
"Hoffman został zmuszony do zaangażowania Małgosi Braunek. O szczegółach "kto i dlaczego" nie chcę rozmawiać. Mam wrażenie, że ta rola miała podnieść na duchu Małgosię, która po aferze z "Diabłem" nie była w środowisku lubiana" - wyznała Brylska w książce Rybałtowskiej i zasugerowała, że jej rywalka tak naprawdę była tylko "pionkiem w nieładnej grze".
Małgorzata Braunek nigdy nie kryła, że starała się schodzić Barbarze Brylskiej z drogi.
"Nasze stosunki były żadne. Ledwie mówiłyśmy sobie dzień dobry. W czasie przypadkowych spotkań zawodowych dręczyło mnie poczucie winy, że to ja zagrałam w "Diable". Byłam świadoma jej żalu" - wspominała kilka lat przed śmiercią (23 czerwca 2014 roku przegrała walkę z rakiem).
Barbara Brylska nie tylko zazdrościła Małgorzacie, że została filmową Oleńką, ale też tego, że została... matką. Ona od dawna starała się o to i po dwóch poronieniach była niemal pewna, że nigdy nie pozna smaku macierzyństwa.
Nieoczekiwanie zaszła jednak ponownie w ciążę i tym razem udało się jej ją donosić. 26 lutego 1973 roku aktorka urodziła córkę, Basię! Mówiła w wywiadach, że był to najpiękniejszy dzień jej życia.
Los chciał, że 20 lat później córka Barbary Brylskiej zaprzyjaźniła się z synem Małgorzaty Braunek. Basia Kosmal (początkująca aktorka) i Xawery Żuławski (przyszły reżyser) spotkali się na planie etiudy "Fałszywy autostop" ich wspólnego kolegi Denisa Deliča. Bardzo się wtedy polubili... 15 maja 1993 roku Basia miała jechać z Łodzi do Warszawy na tzw. dokrętki do "Fałszywego autostopu". Postanowiła odbyć tę podróż pociągiem, ale w ostatniej chwili zmieniła zdanie, bo Xawery zaoferował, by pojechała z nim jego samochodem.
Fiat 126p, którym kierował zaledwie 21-letni wtedy Żuławski, w pewnym momencie wpadł w poślizg. Choć Xawery jechał bardzo ostrożnie i z odpowiednią prędkością, nie zapanował nad kierownicą. Auto uderzyło w drzewo... Basia zmarła na miejscu.
Wiadomość o śmierci ukochanej córki przekazała Barbarze Brylskiej pielęgniarka ze szpitala w Brzezinach. Kobieta najpierw powiedziała aktorce, że Barbara Kosmal zginęła w wypadku, a potem przekazała słuchawkę... Xaweremu Żuławskiemu. Brylska nie była w stanie z nim rozmawiać przez telefon. Spotkała się z nim kilka godzin później.
"Wiem, że ludzie zastanawiają się nad moim stosunkiem do Xawerego, który na prostej drodze, bez żadnych okoliczności zagrażających bezpieczeństwu, spowodował wypadek, zabijając moje dziecko... Kiedy zjawił się tego samego dnia u mnie w domu, wpadliśmy sobie w ramiona szlochając. Zdobyłam się na to, żeby go pocieszać, zdając sobie sprawę z tego, jak strasznym dla niego obciążeniem będzie okrutne poczucie winy, jak trudno będzie mu z tym żyć" - wspominała w książce "Barbara Brylska w najtrudniejszej roli".
Wiele lat po tragicznej śmierci Basi aktorka powiedziała w wywiadzie, że to, co stało się 15 maja 1993 roku, było dziełem... przeznaczenia.
Niewiele osób wie, że pół roku wcześniej w Łodzi na przechodzących po pasach Basię i Xaverego wjechał pijany kierowca mercedesa. Na szczęście oboje wyszli z tego wypadku prawie bez szwanku...
"Przeznaczenie w końcu ją zabrało" - stwierdziła Brylska po latach, dodając, że tylko myśl, że musi żyć dla syna (Ludwik junior miał niespełna 10 lat, gdy stracił siostrę), pozwoliła jej przetrwać najgorsze chwile po śmierci Basi.
Tragedia paradoksalnie zbliżyła do siebie Barbarę Brylską i Małgorzatę Braunek, ale to nie znaczy, że aktorki zakopały topór wojenny.
"Przykro mi, że stałam się w życiu Barbary osobą fatalną" - powiedziała Małgorzata autorce biografii Barbary.
Zobacz też:
Kurzajewski zaczął papugować Hakiela? Wyglądają niemalże jak bliźniacy!
Cichopek opowiadała o Emilianie Kamińskim. Nie mogła powstrzymać łez na antenie: "Serce mi pękło"