Barbara Brylska znów w żałobie. Najpierw śmierć zabrała jej córkę, a teraz coś takiego!
Na ekranie zachwycała, ale w jej życiu prywatnym rozgrywał się dramat. Śmierć odebrała jej ukochaną córkę, a niedawno ponownie zburzyła spokój aktorki. Pozostał jej syn, dla którego musi być silna. Życie Barbary Brylskiej (77 l.) nigdy nie było usłane różami. Nie miała też szczęścia w miłości...
Ma za sobą trudny czas, pełen smutku i rozmyślań o przeszłości. Barbara Brylska niedawno pożegnała swojego byłego męża, Ludwika Kosmala (†80). Na wieść o jego śmierci aktorka przerwała urlop na swojej podwarszawskiej działce i przyjechała do stolicy, aby być wsparciem dla ukochanego syna, Ludwika Juniora (36 l.).
- Barbara nie miała częstych kontaktów z byłym mężem, ale po wielu latach milczenia potrafili ze sobą spokojnie rozmawiać - zdradza "Na Żywo" osoba zaprzyjaźniona z rodziną.
A Ludwik w ostatnim czasie zmagał się z poważną chorobą i bardzo cierpiał. Zaraz po jego śmierci syn poinformował o tym zdarzeniu. - Tato. Dziękujemy za wszystko. Wierzę, że teraz jest Ci już lżej - napisał w nekrologu.
Znany lekarz został pochowany w rodzinnym grobowcu obok córki Basi (†20 l.), która zginęła w wypadku samochodowym. Kiedy w kwietniu 1970 r. Brylska poznała czarującego ginekologa, nie mogła przecież wiedzieć, jak potoczy się ich życie. Nie sądziła nawet, że czarujący lekarz już w październiku zostanie jej drugim mężem.
Za pierwszego, matematyka Jana Borowca, wyszła zaraz po maturze, jednak rozwiedli się w 1968 r. Brylska, wschodząca gwiazda polskiego kina, nie była bowiem obojętna na wdzięki przystojnych kolegów z planu...
Ale gdy poznała Kosmala, wierzyła, że będzie inaczej. - Jestem naprawdę szczęśliwa, bo mam normalny dom i męża, i czas dla niego. I urodzę dużo dzieci, i cieszę się życiem - mówiła w wywiadzie.
Dopiero trzy lata później, po dwóch poronieniach, przyszła na świat ich upragniona córeczka Basia. Oboje z mężem oszaleli na jej punkcie. I choć aktorka bez żalu poświęciła się rodzinie, małżeństwo ją rozczarowało. Kosmal nadużywał alkoholu.
Opisywała, jak zachowywał się wobec niej mąż, gdy był pijany. Wstrząsające!
"Ludwik upił się i deprecjonuje mnie przy ludziach. Ratując nerwy, powtarzam sobie w myślach, że to haracz za opuszczenie Jasia Borowca, za podróże, które uwielbiam, za sukcesy zawodowe. Nie czuję się winna tej sytuacji" - notowała w pamiętniku.
Bolały ją także zdrady męża. - Po narodzinach małej Basi przez dwa czy trzy lata byłem wierny. Przedtem i potem wykorzystywałem okazje z kobietami, nawet nie pamiętam ich imion - przyznawał po latach lekarz.
Wbrew wszystkiemu Brylska postanowiła walczyć o swój związek. I choć wściekła na niewiernego męża wdała się w romans z bułgarskim aktorem Stefanem Danaiłowem, wciąż tkwiła w małżeństwie. Z Ludwikiem kłócili się, rozstawali, a potem godzili i wracali do siebie.
Gdy ich związek przeżywał kolejny wzlot, 42-letnia wówczas aktorka niespodziewanie zaszła w ciążę i w 1982 r. przyszedł na świat synek, który otrzymał imię po tacie - Ludwik.
Kiedy chłopiec miał dwa latka, artystkę spotkał kolejny cios - jej mąż zamieszkał z młodszą od żony o 16 lat aktorką Ewą Sałacką. Wrócił skruszony po dwóch latach, ale po ich miłości pozostały jedynie zgliszcza. Rozwiedli się w 1988 r., po 18 latach małżeństwa.
Brylska znalazła pocieszenie w ramionach gruzińskiego aktora, którego poznała na planie radzieckiego filmu "Czas pełni księżyca". Jednak ten związek, zamiast radości, przyniósł jej wiele cierpienia. Rozstali się w 1990 r.
Na szczęście Barbara miała przy sobie ukochane dzieci, które były jej siłą napędową do życia. Córka Basia wyrosła na prawdziwą piękność i postanowiła pójść w ślady matki. Po maturze brała udział w pokazach mody, pracowała w Paryżu i Tokio. Próbowała swoich sił także w aktorstwie.
Brylska nie była o nią zazdrosna, przeciwnie - zawsze ją wspierała i służyła radą. Nie sądziła, że życie ukochanej córki tak szybko zgaśnie... Basia zginęła tragicznie. Co takiego się wydarzyło?
15 maja 1993 r. aktorkę spotkała niewyobrażalna dla matki tragedia - Basia zginęła w wypadku samochodowym. Za kierownicą fiata siedział Xavery Żuławski, reżyser i wielka miłość jej córki. Po śmierci Basi odchodziła od zmysłów. Pogrążyła się w żałobie - przez trzy lata nie wychodziła z domu i bez przerwy płakała.
- Nie mogłam oczu otworzyć, bolały mnie, w końcu musiałam poddać się operacji - opowiadała po latach w wywiadzie.
Decyzję o tym, że będzie żyć dalej, podjęła wyłącznie z myślą o dorastającym synu Ludwiku, który przecież tak bardzo potrzebował mamy... Na wsparcie byłego męża nie liczyła, choć on również straszliwie przeżywał utratę ukochanej Basi.
- Nie mogłem dojść do siebie po śmierci córki, pocieszałem się, podróżując po Azji, Skandynawii i Afryce. Nic nie pomagało i wciąż nie godzę się z tym, co się wydarzyło. Ciężko mi cieszyć się życiem - opowiadał Kosmal.
Brylska doceniała, że był wspaniałym ojcem dla ich dzieci, ale nie sprawdził się w roli męża. - Mąż zdradzał mnie zawsze, ale nigdy się do tego nie przyznał. Uciekłam od niego, chciałam żyć spokojnie, ale nie żałuję tych lat spędzonych razem, nie żałuję, że wyszłam za mąż, wtedy byłam bardzo szczęśliwa - mówi dzisiaj aktorka.
Z czasem jednak te rany zabliźniły się i Barbara nie chciała wracać do przykrych chwil. Stopniowo jej relacje z byłym mężem ocieplały się. Kiedy ich syn układał sobie życie i sam został ojcem, a oni dziadkami Szymona i Kuby, powoli przełamywali lody. Doszło do pojednania. Przed śmiercią Ludwika byli małżonkowie potrafili ze sobą serdecznie rozmawiać...
Dziś Brylska jest wsparciem dla syna, który opłakuje stratę ukochanego ojca. Pragnie mu się odwdzięczyć za to, że wiele lat temu, będąc jeszcze małym chłopcem, przywrócił ją do życia po śmierci ukochanej córki.