Reklama
Reklama

Barbara Kurdej-Szatan nago? "Nie chodzi o pieniądze..."

Blondynka z reklamy została właśnie ambasadorką bielizny. Czy kolejnym krokiem będzie rozbierana sesja w piśmie dla panów?

- Mniej więcej 1,5 roku temu zaproponowano mi rozbieraną sesję, ale nie zgodziłam się - mówi z dumą "Życiu na Gorąco".

Tłumaczy, że kompletnie nie jest zainteresowana pokazywaniem intymnych części ciała, a jeśli będzie chciała mieć pamiątkę na stare lata, zrobi sobie nagie selfie w domowych pieleszach.

- Wiem, że zdjęcia są potem piękne, ale w "Playboyu" wykładasz przysłowiową kawę na ławę pod nazwiskiem i nie ma tu żadnej dyskusji. Niektórzy mówią, że to ładna pamiątka na stare lata. Mogę sobie sama zrobić nagie zdjęcia, żeby mieć na pamiątkę dla samej siebie i nie muszę pokazywać tego całemu światu.

Reklama

Celebrytka podkreśla, że "kwestie finansowe" nie są dla niej obecnie istotne. Dzięki reklamie sieci komórkowej zarobiła niezłą sumkę, dzięki czemu na razie nie musi się rozbierać. Pytana, ile "Playboy" konkretnie zaproponował jej za rozkładówkę, tłumaczy, że "nie pamięta".

- Nie było to dla mnie jakoś istotne - ucina. Jeśli miałaby się rozebrać, to jedynie na potrzeby kina, bo tam "nagość jest uzasadniona".

- W scenariuszu musi być konkretny powód, dla którego trzeba pokazać coś więcej. Chociaż przyznam, że do tej pory w filmie nie musiałam się zbytnio obnażać. Najodważniejsze sceny w bieliźnie miałam we "Wkręconych 2". Przyznam, że było to dla mnie stresujące. Choć ciało jest to samo, zadanie jest inne.

Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Barbara Kurdej-Szatan
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy