Barbara Rylska: Była u szczytu sławy, gdy choroba przerwała jej karierę. Dziś cieszy się tym, że... wciąż żyje!
„Mój mąż jest z zawodu dyrektorem” - to zdanie, które pada w filmie „Poszukiwany, poszukiwana” z ust żony „wiecznego dyrektora”, zapewniło grającej ją Barbarze Rylskiej (85 l.) nieśmiertelność. Choć od premiery komedii Stanisława Barei wkrótce minie dokładnie pół wieku, aktorka wciąż kojarzona jest z rolą w kultowej komedii. Jak dziś wygląda jej życie?
Barbara Rylska była w latach 60. ubiegłego wieku jedną z najpopularniejszych polskich aktorek.
Począwszy od roku 1962, przez pięć kolejnych lat wygrywała plebiscyt "Expressu Wieczornego", zdobywając "Złote Maski" dla najlepszej aktorki sezonu za role filmowe i kreacje, jakie stworzyła na scenie stołecznej Komedii. Nazywano ją "polską Shirley MacLaine" i mówiono, że gdyby żyła w Ameryce, byłaby wielką gwiazdą Broadwayu.
W Polsce tylko Kalina Jędrusik mogła się z nią mierzyć...
W liście, który w styczniu tego roku z okazji 85. urodzin wysłał Barbarze Ryskiej Andrzej Duda, czytamy, że - to słowa prezydenta - "jej talent aktorski i wokalny oraz nieodparta vis comica trwają we wdzięcznej pamięci widzów, szczególnie tych, którzy poszukiwali wytchnienia pośród trudów życia w Polsce powojennej".
Barbara Rylska miała zaledwie 23 lata, gdy ukończyła warszawską szkołę teatralną i zadebiutowała na scenie. Po premierze spektaklu dyplomowego "Wodewil i piosenka" Lucjan Kydryński nazwał ją wschodzącą gwiazdą... musicalu.
"To największy talent od czasów Pogorzelskiej i Ordonki" - napisał o młodziutkiej Barbarze Rylskiej inny krytyk.
Aktorka wspomina, że po dyplomie rzeczywiście... błyszczała.
"Miałam gwiazdorski okres. Wykorzystywano mnie intensywnie" - mówi, opowiadając o początkach kariery.
"Wchodziłam w zawód żywiołowo, grałam w teatrze, w telewizji i kabarecie. Przez kilkanaście lat o nic nie musiałam walczyć. Myślałam, że tak będzie zawsze, ale... gwiazdorstwo zaczęło mi uwierać" - wspomina.
Dzięki występom w kabaretach "Szpak" i "Dudek" i legendarnym telewizyjnym "Kabarecie Starszych Panów" oraz filmach "Rozwodów nie będzie" i "Smarkula" Barbara Rylska zdobyła popularność, o jakiej inne aktorki mogły tylko marzyć.
"Byłam najgłośniejszą smarkatą aktorką dyplomowaną. Doskwierał mi jednak brak prywatności. Doszło do tego, że ludzie zaczęli na mój widok głośno dzielić się swoim zdaniem... na mój temat. Często słyszałam na ulicy, że wyglądam gorzej niż w telewizorze i powinnam się ładniej ubierać. Obce osoby żądały, abym ciągle miała na sobie teatralną szminkę" - skarżyła się w wywiadzie.
Wkrótce po premierze filmu "Poszukiwany, poszukiwany" Barbara Rylska poważnie zachorowała i przez prawie trzydzieści (!) lat nie zagrała żadnej nowej roli filmowej.
"Choroba przerwała ten mój ciąg otwarcia na świat. Poza tym... dobiłam do pewnego wieku, po przekroczeniu którego dla aktorek nie ma zbyt wielu propozycji" - twierdzi, dodając, że na szczęście mogła spełniać się jako aktorka na scenie stołecznego Kwadratu (grała tu aż do emerytury, na którą przeszła w 2013 roku) i w spektaklach telewizyjnych.
"Co robiłam, kiedy mnie nie było? Zajmowałam się rodziną... Mąż zarabiał wystarczająco dużo, żebym nie musiała pracować. Poza tym człowiek przecież nie jest w stanie zeżreć wszystkiego i mieć wszystko! Lepiej być niż mieć" - powiedziała w jednym z wywiadów tuż po tym, jak w 2000 roku wróciła na mały ekran rolami w serialach Polsatu: ciotki Adeli w "Rodzinie zastępczej" i Melanii Laudańskiej w "Adamie i Ewie".
Rok później definitywnie pożegnała się z telewizją, ale jeszcze przez ponad dekadę grała w teatrze.
Po przejściu na emeryturę Barbara Rylska zamieszkała w domu, który trzydzieści trzy lata wcześniej sprawiła sobie jako prezent urodzinowy.
"Zbudowałam go, żeby mieć gdzie uciec od wszystkich miejskich kłopotów i rodzinnych awantur. Dom jest stary, ale absolutnie nie mam zamiaru zamienić go na cokolwiek innego" - twierdzi.
Barbara Rylska dziś niemal cały swój czas poświęca na studiowaniu psychologii i filozofii, dzięki którym - jak mówi - nauczyła się cieszyć tym, co ma, i nie myśleć o tym, czego nie ma.
"Cieszę się, że wciąż żyję" - żartuje.
"Interesuję się technikami relaksacyjnymi, jogą, treningami oddechowymi. Zapuszczam się czasem w obszary bioenergoterapii, a nawet magii. To mnie zawsze ciekawiło i wciąż ciekawi" - zwierzyła się niedawno.
Czy chciałaby wrócić na scenę i przed kamerę?
"Już się w życiu wystarczająco nagrałam" - mówi, ale dodaje, że gdyby trafiłaby się jej naprawdę interesująca propozycja, to z pewnością rozważyłaby jej przyjęcie.
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: