Barbara Sołtysik: Już nie pamięta tego, co złe...
To nie prywatne plany sprawiły, że Barbara Sołtysik (78 l.) wycofała się z życia zawodowego i towarzyskiego, lecz podstępna choroba. Aktorka jest pod troskliwą opieką.
Wielbiciele serialu "Dom" od pewnego czasu znów mogą w sobotnie poranki oglądać jego powtórki na jednym z kanałów TVP. Niestety, wielu z grających tam wspaniałych aktorów już odeszło, inni mają problemy ze zdrowiem.
Tym bardziej łza się w oku kręci, gdy widzimy ich młodych, pięknych, w ich szczytowej formie. Tak jak Barbarę Sołtysik, która zagrała w parze z Janem Englertem, jej ówczesnym mężem.
Spędzili ze sobą 33 lata, doczekali się trójki dzieci. Rozstanie bardzo bolało panią Barbarę, ale nie rozdrapywała ran. - Chcę pamiętać tylko rzeczy dobre - powtarzała.
Dziś jej wszystkie wspomnienia odchodzą w niebyt. Bliscy - syn oraz dwie córki - troszczą się, by aktorka jak najbezpieczniej i bez cierpienia mogła stawić czoła przeciwnikowi, który stopniowo odbiera jej pamięć i siły.
Jednak wraz z postępem choroby musieli wesprzeć się profesjonalistami. Od niedawna Barbara Sołtysik ma doskonałą opiekę w specjalistycznym ośrodku, w którym personel potrafi zapewnić pacjentom komfort w tak trudnej dla nich oraz ich rodzin, nowej sytuacji.
Choć to smutne, że już nigdy nie zobaczymy Barbary Sołtysik na ekranie ani w teatrze...
Jakiś czas temu przestała być aktywna zawodowo, mimo że miała jeszcze tyle planów. Sądzono, że za jej decyzją stoją prywatne marzenia, które w jesieni życia postanowiła zrealizować. Dużo przecież podróżowała.
- Odkryłam w sobie ciekawość innych ludzi i krajów, zwłaszcza od kiedy musiałam nauczyć się samotności. Wychowywałam się w tradycyjnym, stabilnym domu, potem zajmowałam się rodziną. Teraz ruszyłam w świat z przyjaciółmi. Chile, Boliwia, Peru, Afryka i obie Ameryki - tyle już zwiedziłam, lecz świat jest tak duży, że wciąż pojawiają się nowe cele. Dopóki mogę je realizować, czuję się młoda i pełna pozytywnej energii - mówiła jakiś czas temu.
Ale to nie podróże sprawiły, że wycofała się z życia publicznego, lecz podstępna choroba.
Odniosła wiele zawodowych sukcesów, ale to nie one były dla niej najważniejsze, lecz rodzina. Zaraz po ukończeniu studiów zagrała tyle świetnych ról w Teatrze Współczesnym, że uznano ją za jedną z najlepszych aktorek młodego pokolenia.
Po roli Ali w "Tangu" Mrożka - a była już wtedy żoną Jana Englerta - pewien krytyk skwitował jedną z jego ról "mąż swojej żony".
Gdyby bardzo zakochana w mężu Barbara świadomie nie odsunęła się od aktorstwa, nie poświęciła całej siebie rodzinie, byłaby dziś równie popularna, co Jan Englert.
Jednak dla niej posiadanie domu, męża, dzieci nigdy nie było poświęceniem, ale szczęściem i sensem życia kobiety. Mówiła, że najlepsza recenzja po spektaklu nie dałaby jej tyle radości, co uśmiech jej dziecka.
Nigdy nie żałowała odrzucanych propozycji, choć później się już nie powtórzyły. Spektakularne sukcesy nie były jej ambicją.
Chciała grać i cieszyła się, gdy miała pracę, ale nie wyobrażała sobie, by cokolwiek odbywało się kosztem domu.
- Tylko rodzina - twierdziła - może dać kobiecie poczucie bezpieczeństwa. Nie może prawdziwie kochać ten, kto żąda, bo miłość to dawanie. To cierpliwość, tolerancja i dobroć bez oczekiwania czegokolwiek w zamian - uważała.
I taką miłością kochała.
To nie było uczucie od pierwszego wejrzenia. Raczej od... trzeciego semestru.
Na pierwszym roku Jan i Barbara nie lubili się, na trzecim wzięli ślub. Oboje szczęśliwie wystartowali w zawodzie, ale po niewielkiej roli w "Miłości dwudziestolatków" kariera Jana Englerta przygasła i grywał same epizody.
Barbara była rozchwytywana. Dużo pracowała, dopóki nie urodziła synka Tomka. Kiedy chłopiec miał trzy miesiące zaproponowano jej tournée po USA.
- Miałam wielki dylemat, czy jechać i zostawić synka. Ale wszyscy mi mówili, włącznie z moją mamą i teściową, że powinnam. Że dużo zobaczę, wiele się nauczę i przywiozę dużo pieniędzy. I tak też zrobiłam. Tyle tylko, że przy pierwszej wypłacie od razu mnie okradli - wspominała.
Wkrótce urodziły się też bliźniaczki: Katarzyna i Małgorzata. Młoda mama wstawała o szóstej, niańczyła pociechy, prała, prasowała, gotowała i czekała na męża, który coraz więcej grał, rozwijał się, robił karierę.
Długo udawała, że nie wie o zauroczeniach małżonka innymi kobietami. W końcu Jan Englert zakochał się w swej studentce Beacie Ścibakównie i poprosił żonę o rozwód.
Barbara Sołtysik potrzebowała sporo czasu, by pogodzić się z rozpadem małżeństwa.
- Niestety, poza teatrem mieliśmy zupełnie inne zainteresowania. I inne wartości. Ale ja z zasady nie chowam nigdy do nikogo urazy - mówiła o swej relacji z byłym mężem.
- Wszystko, co w życiu zrobiłam, na pewno bym powtórzyła. I wiele jeszcze przede mną. Dlatego z optymizmem patrzę w przyszłość - mówiła jeszcze nie tak dawno.
Dziś jej codzienność to strzępy obrazów, które rozmazują się w zakamarkach niepamięci. Przeszłość już nigdy jej nie dotknie. Nawet we wspomnieniach.
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: