Barciś: Z wiekiem wyglądam lepiej
Artur Barciś jako młody człowiek był zakompleksiony i nieśmiały. Myślał nawet o samobójstwie. Jak poradził sobie ze swoimi problemami?
Czy to prawda, że Pana ojciec nie chciał, aby został Pan aktorem?
Artur Barciś: - Tak. Ojciec uważał, że powinienem zostać cukiernikiem, bo jest to pewny zawód. Opierał się na przekonaniu, że umiem piec ciasta i gotować. Postawiłem jednak na swoim, chociaż pochodzę z biednej rodziny spod Częstochowy i nie miałem znajomości ani układów. Mogłem liczyć wyłącznie na siebie. Ojciec zaakceptował mój wybór.
Za to podobno koledzy w szkole teatralnej Pana nie akceptowali...
A.B.: - Może kiedyś tak myślałem. Ale wyrzucam z pamięci przykre historie. Bo przeszkadzają żyć.
"Nie przepadam za swoją twarzą. Mogłaby być bardziej proporcjonalna. W ogóle wolałbym być przystojniejszy" - mówił Pan w wywiadach. Nie lubi Pan siebie?
A.B.: - Lubię swoją pogodę ducha, życzliwość dla ludzi, tolerancję, akceptację świata. Lubię ludzi i życie pełną piersią. Każda zmarnowana godzina to coś okropnego. Ale jeśli chodzi o wygląd, kiedyś miałem z tym problem. Zmęczony wieloma kompleksami chciałem wyglądać inaczej. Z czasem jednak zaakceptowałem swoją fizjonomię. Zwłaszcza, że moja żona i wiele koleżanek twierdzą, że z wiekiem wyglądam lepiej.
Czy to prawda, że żonę poznał Pan po... awanturze? Dodajmy, że z personelem hotelu, a poszło o brudną pościel...
A.B.: - Zakwaterowano mnie w domku letniskowym, do którego przedtem ktoś się włamał i uprawiał tam seks. Chyba każdy na myśl, że ma spać w takim łóżku, zdenerwowałby się. Ale żadnej awantury nie zrobiłem. To było zdarzenie bardziej zabawne niż złośliwe.
Już podczas pierwszej rozmowy z kobietą zaproponował Pan jej małżeństwo. Zawsze jest Pan taki konkretny?
A.B.: - Nie zawsze. Wtedy jednak miałem pewność. Zobaczyłem Beatę i wiedziałem w stu procentach, że to właściwa dziewczyna. Chciałem ustabilizować się, mieć dom, rodzinę. Dojrzałem do tego po okresie burzliwego życia i zerwaniu z narzeczoną.
Jaka była jej reakcja na tę niezwykłą ofertę?
A.B.: - Beata ma poczucie humoru. Powiedziała, że chętnie zostanie moją żoną. I zaczęła się rozmowa. Na końcu powiedziała mi, że jej typem mężczyzny jest Al Pacino, do którego ani trochę nie jestem podobny. Wyszło więc, że nie mam szans. Ale...
Rozmawiał: Krzysztof Nowicki
(nr 48)