Reklama
Reklama

Basia Kurdej-Szatan dementuje parszywe plotki: To nieprawda!

Basia Kurdej-Szatan (32 l.) niemal codziennie jest bohaterką artykułów w prasie kolorowej. Plotkuje się, że nie ma czasu dla córki, że przez udział w demonstracjach grozi jej utrata pracy w Telewizji Polskiej. Co na ten temat ma do powiedzenia sama zainteresowana?

Odkąd stałaś się sławna, plotki o tobie rosną jak grzyby po deszczu. Ostatnio przeczytałam, że jesteś dość blisko z kolegą z planu serialu "W rytmie serca".

- Co chwilę gazety rozpisują się o moich rzekomych romansach. Próbowano połączyć mnie już z Mateuszem Damięckim, z Aleksym Komorowskim, więc nic mnie już nie zdziwi.

Nie denerwują cię takie informacje?

- Wymyślane romanse mnie bawią, ale już nieprawdziwe lub przekręcone teksty o moim macierzyństwie - mniej, bo dotyczą opieki nad Hanią. Zarzuty w stylu, że jestem zapracowana i nie mam dla niej czasu, bardzo mnie bolą. Ostatnio ktoś zapytał czy korzystamy z niani. Opowiedziałam więc o niani, którą mieliśmy przez pięć lat, ale wyszła za mąż i wyjechała, więc teraz radzimy sobie sami z mężem. A jeśli wieczorami potrzebujemy opieki nad Hanią, bo np. ja mam spektakl, a mojego męża Rafała nie ma, to dzwonię po swoją mamę. Powstał materiał, jak ubolewam nad tym, że córka nie może całego dnia spędzać w przedszkolu. A przecież nie o to chodziło.

Reklama

Ale oboje bardzo intensywnie pracujecie, szczególnie ty.

- Każdy dzień jest u nas inny i na pewno nie prowadzimy standardowego, spokojnego życia. Ale też nigdy nie prowadziliśmy. Ja od dziecka żyłam bardzo intensywnie. Chodziłam do szkoły muzycznej, śpiewałam w chórze, w Opolskim Studiu Piosenki, potem w chórze gospel. Uczyłam się też angielskiego na dodatkowych zajęciach, a w weekendy biegałam na imprezy z koleżankami. Moja mama mówiła o mnie, że jestem włóczykijem, bo ciągle nie było mnie w domu.

A na studiach jaka byłaś?

- Taka sama. Na czwartym roku studiów aktorskich dostałam etat w teatrze w Poznaniu, gdzie spędziłam trzy lata. W międzyczasie wynajęłam pokój w Warszawie i chodziłam na castingi, żyjąc w dwóch miastach. A jeszcze przy okazji koncertowałam z zespołem gospel po Polsce, jeździłam do siostry do Gdyni. Cały czas żyłam na pełnej petardzie. I ja to lubię. Ale to nie oznacza, że zapominam o innych czy zaniedbuję inne sfery życia. Jestem po prostu dobrze zorganizowana.

Jak dziś będzie wyglądał twój dzień?

- Obudziłam Hanię, zawiozłam do przedszkola. Teraz jestem z tobą na wywiadzie, potem mam dubbing i wieczór spędzam z rodziną. Rafał kończy nagrywanie płyty, która ukaże się w tym roku, więc siedzi w studiu nagraniowym. W weekend koncertuje. Kiedy mogę, zabieram Hanię ze sobą do pracy. Ostatnio razem pojechałyśmy do Kazimierza, gdzie miałam plan zdjęciowy. I nieoczekiwanie została statystką.

I jak sobie poradziła?

- Nieźle. Najzabawniejsze zaś było to, że kiedy już statystowała blisko mnie, a trwało ujęcie, to nagle usłyszałam cichutkie wołanie "mama, mama". Potem już siedziała cicho.

A kiedy macie wolny czas, co lubicie robić?

- We wrześniu skończyłam półtoramiesięczny urlop, który spędziliśmy razem, m.in. w naszym domu, do którego wprowadziliśmy się kilka miesięcy temu. Mogliśmy wreszcie posiedzieć w ogródku, porozmawiać, a ja doceniłam śniadania na trawie. Sporo siedzieliśmy też na wsi u moich rodziców, dokąd przyjechała też moja siostra z dziećmi. Mieliśmy rodzinę w komplecie i to był wspaniały czas.

I widzę, że trochę schudłaś. To efekt jakiejś diety?

- Tak, ze względu na boreliozę moja pani dietetyk kazała mi ograniczyć cukier, białą mąkę i mleko krowie. I od listopada staram się to robić, choć czasem łamię zasady. Schudłam niewiele, może trzy kilogramy. Ale zawsze ten spadek wagi u mnie widać.

Uprawiasz sport?

- Biegam, a jeśli mam czas, to chodzę na siłownię i bardzo to lubię. Kiedy tak się wymęczę, paradoksalnie mam jeszcze więcej energii do życia.

Zmieniłaś się przez te cztery lata, odkąd twoja kariera nabrała tempa?

- Na pewno dojrzałam, na wiele spraw patrzę inaczej, z większym spokojem. Musiałam nauczyć się funkcjonować w świecie show- -biznesu.

Co cię zaskoczyło?

- Bycie popularną pociągnęło za sobą przyzwolenie na publiczne ocenianie. W sieci hejt jest przerażający.

Tobie dostało się za to, że poszłaś na demonstrację w obronie sądów...

- Nie wiem, nie czytałam komentarzy w tej sprawie, ale ja już dawno uzewnętrzniłam się z moimi poglądami.

Plotkuje się, że to dlatego nie będzie cię w tym sezonie w w serialu "M jak miłość".

- To nieprawda. Sama poprosiłam o ograniczenie mojego wątku, bo przygotowuję się do roli w spektaklu "Chicago" w Krakowie. Producent się zgodził. Poza tym gram główną rolę w serialu "W rytmie serca". Generalnie nie łączmy polityki z rozrywką. Ja bardzo lubię prowadzić "Voice of Poland", "Kocham Cię Polsko" a teraz "Voice Kids". I bardzo dziękuję, że mogę to kontynuować. A przecież moja kariera w TVP zaczęła się za poprzedniej władzy, więc nie jestem twarzą jakiejś władzy. Robię swoje i tyle.

I dziś możesz wybierać z wielu propozycji.

- I wybieram to, co lubię. Dlatego na przykład wybrałam rolę w musicalu "Chicago", a nie w komedii romantycznej, w której być może dostałabym większe honorarium. Zresztą pieniądze nigdy nie były dla mnie celem samym w sobie.

Może dlatego ci się udało.

- Może. A może dlatego, że zawsze uważałam, iż życie trzeba brać za rogi. I nigdy nie lamentowałam, że nie dam rady, że to się nie uda.

Nie miewasz słabych chwil?

- Miewam, jak każdy człowiek. Wtedy szukam oparcia w moim mężu, w przyjaciółkach. Mam je od czasów przedszkolnych i są dla mnie niezwykle ważne, dają mi wiele mocy. Zawsze, kiedy jestem w Opolu, mamy dla siebie czas. I one mówią, że to gdzie dziś jestem, jeśli mnie zmieniło, to w dobrym kierunku.

Myślisz o sobie, co będziesz robiła za 10 czy 15 lat?

- Nie, nie wybiegam w przyszłość. Żyję tym co tu i teraz i cieszę się z tego, co mam. Chciałabym być po prostu szczęśliwa, zdrowa. A co będzie dalej, zobaczymy...

Rozmawiała: Aleksandra Jarosz

***

Zobacz więcej materiałów:

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Barbara Kurdej-Szatan
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy