Beata Kozidrak przerażona nową sytuacją. Ze wszystkim została sama!
Od początku 2017 roku Beata Kozidrak (56 l.) żyje na nowo - w ostatnich dniach minionego roku podjęła już tę decyzję, ale teraz będzie musiała się mierzyć z jej konsekwencjami.
Po rozwodzie z Andrzejem Pietrasem (62 l.) wokalistka postanowiła zrezygnować z jego usług menadżerskich. Umowa z nim na reprezentowanie jej interesów wygasła 31 grudnia. To był trudny krok, ale gwiazda pragnie być konsekwentna w działaniach i skoro już stało się tak, że ich wspólne życie legło w gruzach, chce całkowicie zamknąć tamten rozdział.
- Długo się zastanawiała, ale uznała, że to będzie najlepsze rozwiązanie. Po to, aby ich relacje nadal były dobre, przyjazne i nikt do nikogo nie miał pretensji. Chcą żyć oddzielnie, ale w zgodzie, i na tym im zależy najbardziej - mówi "Rewii" osoba z otoczenia artystki.
Okazuje się, że dla Beaty Kozidrak jest to niczym skok na głęboką wodę. Od początku wspólnej drogi, także zawodowej, to Andrzej Pietras zajmował się finansami. Ona nie musiała się tym interesować. Tak było przez 36 lat!
- Andrzej o wszystko dbał, także o nasze pieniądze. Zajął się też strefą menadżerską. Robi to bardzo profesjonalnie - opowiadała o wspólnej pracy wtedy, gdy było między nimi dobrze. W środowisku muzycznym do dzisiaj mówi się, że Beata Kozidrak była wyjątkową szczęściarą. Jej mąż zawsze potrafił wynegocjować z organizatorami koncertów i firmami płytowymi bardzo dobre warunki i stawki. Był twardy i stanowczy.
- Załatwiał sprawy, które wydawały się nie do załatwienia. Nie miał sobie równych - twierdzi osoba współpracująca z nim. Sam Andrzej Pietras raczej skromnie wspomina początki tej menadżerskiej przygody. - Kiedy skupiłem się na tym zajęciu, zaczęliśmy naprawdę dobrze zarabiać. Natychmiast wyjechaliśmy do Stanów Zjednoczonych, gdzie w parę miesięcy, grając dla Polonii, wzbogaciliśmy się o grube tysiące dolarów. Wtedy naprawdę stanęliśmy finansowo na nogi - opowiada.
Beata Kozidrak, dzięki zaradności męża, miała komfortowe warunki pracy i niczym nie musiała się martwić. Jej zadaniem było skupić się na występie, dobrze wyglądać i dać z siebie wszystko. I sprawdzało się to na tyle, że zespół Bajm, w którym ona była wokalistką, a jej brat Jarosław gitarzystą, błyskawicznie stał się jednym z najbardziej lubianych w latach 80. i 90.
Piosenki "W drodze do jej serca", "Co mi Panie dasz", "Józek, nie daruję Ci tej nocy", "Nie ma wody na pustyni" nie tylko nie schodziły z list przebojów, ale na lata stały się prawdziwymi hitami, śpiewanymi przez kolejne pokolenia Polaków. Jednak pasmo sukcesów zawodowych przerwały nieporozumienia małżonków. I dziś sen z powiek spędza Beacie Kozidrak to, że teraz sama będzie musiała przejąć obowiązki Andrzeja Pietrasa.
Natomiast jeśli uzna, że to dla niej za dużo, będzie zmuszona znaleźć sobie jakiegoś menadżera. Ale zaufać komuś obcemu nie będzie jej łatwo. - To dla niej ogromne wyzwanie i stres, bo jest bardzo nieufna. Andrzej rozłożył nad nią parasol ochronny, a teraz sama o siebie musi zadbać. Martwi się, jak sobie poradzi, ale wie, że musi dać radę, i nie ma wątpliwości, że tak będzie, chociaż towarzyszy temu wielki lęk - mówi "Rewii" osoba z otoczenia piosenkarki.
***
Zobacz więcej materiałów: