Reklama
Reklama

Beata Ścibakówna wybrała Jana Englerta. Kto był jego rywalem?

W szkole aktorskiej o jej względy walczyli dwaj zaprzyjaźnieni ze sobą wykładowcy. Szczęście uśmiechnęło się do jednego. Co się stało z drugim?

Miłość zawsze była dla niej ważną, jeśli nie najważniejszą rolę. I trudno się dziwić, bo nic tak nie cieszy, jak życie we dwoje, wspólne dzielenie się radościami i troskami.

Wiele lat temu jej serce skradł Jan Englert. Okazuje się, że nie tylko jemu Beata Ścibakówna (51 l.) przypadła do gustu. Atrakcyjna studentka aktorstwa spodobała się też innemu znanemu artyście...

Kiedy na początku lat 90. ubiegłego wieku między Englertem i Ścibakówną narodziło się uczucie, wielu szeptało, że to skandal. On był uznanym artystą, wykładowcą i rektorem, a ona jego studentką.

Reklama

- Profesor zaczął mnie uczyć na drugim roku. I tak siedziałyśmy z Anną Korcz, Magdą Wójcik i Justyną Sieńczyłło i patrzyłyśmy w te jego piękne niebieskie oczy - wspominała Beata.

Aktorka przyznaje, że się zakochała, ale nigdy nie myślała o tym, co ich połączyło, jak o przygodzie czy romansie.

- Na początku nic nie zapowiadało, że będziemy razem. Przez trzy lata uczyłem Beatę na uczelni i nie było pioruna z jasnego nieba. Przypadek sprawił, że pojechaliśmy razem do Australii zagrać "Pana Tadeusza". I tak się potoczyło... - opowiadał Englert.

Beata była wtedy studentką trzeciego roku, lubili się z rektorem mimo 25-letniej różnicy wieku. - Namówiłem ją, żeby skakała ze mną przez fale i nagle wpadliśmy w dół bez dna.

Beata zaimponowała mi swoim opanowaniem. Cały czas, bez histerii, powtarzała: "Panie profesorze, niech pan mnie nie puszcza". I wtedy przyjrzałem się jej uważniej, bo przedtem miałem do czynienia z kobietami raczej impulsywnymi - wspominał przed laty artysta.

W podróży do Australii i w pracy w warszawskiej szkole teatralnej nie byli sami... Występował z nimi w "Panu Tadeuszu" i wykładał na uczelni młodszy przyjaciel Englerta, jeden z jego ulubionych aktorów - Mariusz Benoit.

- Wdzięk i uroda atrakcyjnej studentki Beaty Ścibakówny nie były mu obojętne - zdradza informator "Na żywo".

W kuluarach warszawskiej szkoły teatralnej szeptano, że Benoit zdobył wcześniej na krótko serce Ścibakówny. Ale szybko je stracił, bo ona była o wiele bardziej zainteresowana profesorem Englertem niż profesorem Benoit.

- Pikanterii całej sprawie dodawał fakt, że obaj wykładowcy byli żonaci - dodaje informator "Na żywo".

Tylko że Englert rozwiódł się dla Beaty. Zaryzykował tym gestem wiele, bo nie mógł przecież przewidzieć przyszłości ich związku, który z fascynacji przeobraził się w wielkie, trwające już ponad ćwierć wieku uczucie. Przy okazji jednak stracił przyjaciela.

- Benoit był zwyczajnie zazdrosny o Beatę i szczęśliwy związek przyjaciela, zerwał na wiele lat relację z Englertem. Nie przyjmował propozycji nowych ról, które Jan jako reżyser i dyrektor mu składał. Mijali się jedynie w milczeniu na korytarzach szkoły teatralnej, gdzie obaj wciąż wykładają - twierdzi informator "Na żywo".

Na szczęście czas goi rany. Dwa lata temu Benoit w końcu pogodził się z Englertem. Co więcej, przyjął jego propozycję pracy w Teatrze Narodowym, gdzie członkiem zespołu jest również Beata Ścibakówna. Dziś we troje rozbudowują przyjaźń.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:


Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Beata Ścibakówna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama