Beata Tadla i Jarosław Kret: Czy zrealizują swoje marzenie?
Beata Tadla (40 l.) i Jarosław Kret (52 l.) wykańczają dom, mieli ślubne plany, ale wszystko musi poczekać. Dziennikarka straciła bowiem pracę w TVP. Zawodowe problemy skłaniają ją do podjęcia istotnej życiowej decyzji, którą rozważała już od kilku lat.
Taka miłość na Woronicza zdarza się rzadko. Odkąd okazało się, że prezenterka programów informacyjnych Beata Tadla i pogodynek, podróżnik Jarosław Kret zapałali do siebie uczuciem, ich związek jest pod ciągłą obserwacją zarówno kolegów ze stacji, jak i mediów. Wielu im kibicuje.
Choć oboje mają za sobą miłosne perturbacje, posiadają dzieci z innymi partnerami, wbrew wszystkiemu zaręczyli się i planują iść razem przez życie.
"Jak poznałam Jarka, od razu mu powiedziałam, że jeśli chce ze mną być, to bierze mnie z całym dobrodziejstwem: dzieckiem i przyjaciółmi, którzy są dla mnie bardzo ważni. Mówimy o sobie 'patologiczna rodzina patchworkowa', bo każdy z nas ma za sobą jakieś zawirowania osobiste" - opowiadała żartobliwie w jednym z wywiadów.
Czytaj dalej na następnej stronie
Ale związek z Kretem traktowała bardzo poważnie. Wiele wskazywało na to, że zakochani niedługo się pobiorą. Z myślą o wspólnym życiu kupili 160-metrowy segment pod Warszawą i zaczęli go urządzać.
Jednak, odkąd zmieniły się władze TVP, nad planami stabilizacji zawisły czarne chmury, a dziennikarka straciła swój życiowy optymizm.
"Beata, której zdarzały się wpadki na wizji i zbyt emocjonalne rozmowy z politykami, m.in. z kandydatem na prezydenta Andrzejem Dudą, miała świadomość, że niebawem może stracić pracę" - zdradza "Na żywo" pracownik TVP.
"Z osoby uśmiechniętej, serdecznej i pewnej siebie stała się ostatnio zamknięta w sobie i nerwowa. Trudno się temu dziwić. Na korytarzach plotkowano, że jest jedną z pierwszych osób do zwolnienia" - kwituje źródło tygodnika.
Czytaj dalej na następnej stronie
Niestety, czarny scenariusz potwierdził się. Beata Tadla, tak jak i kilka innych gwiazd TVP, m.in. Hanna Lis i Piotr Kraśko, dostała wypowiedzenie.
Nie zobaczymy jej już w roli prowadzącej główne wydanie "Wiadomości".
Jako powód jej odwołania Jacek Kurski podał, że nie pasuje do nowej koncepcji publicznej telewizji.
Czytaj dalej na następnej stronie
Po wydarzeniach z ostatnich dni pod znakiem zapytania stoi ich marzenie o pięknym domu pod Warszawą.
Przypomnijmy, że Tadla i Kret kupili niedawno 160-metrowy, luksusowy segment na obrzeżach stolicy.
W tym okazałym domu znajdują się trzy łazienki oraz dwie sypialnie.
Jak dowiedział się magazyn "Show", wysokość kredytu, jaki zaciągnęła para, wynosi aż 860 tysięcy złotych!
W obecnej sytuacji Tadla i Kret mogą mieć problem ze spłatą wszystkich zobowiązań.
Nieoficjalnie plotkuje się, że pogodynek również nie ma mocnej pozycji w TVP i nie ma pewności, czy nie podzieli losu swojej ukochanej.
Czytaj dalej na następnej stronie
Jak udało się dowiedzieć tygodnikowi "Na żywo", na zawodowym zakręcie dziennikarkę wspiera jej życiowy partner.
"Jarek robi wszystko, by podnieść Beatę na duchu" - mówi znajomy gwiazdy. "Stara się odciążać ją w obowiązkach, dogląda robót przy powstawaniu ich domu. Wie, że jego ukochana uwielbiała swoją pracę, że wkładała w nią całe serce. I trudno pogodzić mu się z tym, że kompetencje tak znakomitej dziennikarki są kwestionowane" - mówi źródło gazety.
Czytaj dalej na następnej stronie
Rewolucyjne zmiany w TVP skłaniają ich ostatnio do podjęcia pewnej ważnej decyzji. I nie chodzi tu o ślub, bo jak stwierdziła sama Beata, "nie jest to dobry moment".
Za to jest to właściwy czas na... dziecko.
"Oboje od dłuższego czasu rozważali powiększenie rodziny" - zdradza "Na żywo" osoba z otoczenia pary. "Jarek udowodnił, że znakomicie sprawdza się w roli ojca. Ostatnio ograniczył swoje podróże po świecie, by więcej czasu spędzać z biologicznym synkiem Frankiem, którego wychowuje jego była partnerka Małgorzata Kosturkiewicz. Fantastycznie dogaduje się też z nastoletnim synem Beaty" - dodaje.
Czytaj dalej na następnej stronie
Dziennikarka miała obawy, czy zdecydować się na macierzyństwo. Przed 15 laty, po urodzeniu syna, w szpitalu została zarażona gronkowcem, zachorowała na zapalenie płuc oraz sepsę.
"Wiem, jak to jest być jedną nogą po tamtej stronie, wiem, kiedy ksiądz udziela ostatniego namaszczenia. Być może dlatego nie zdecydowałam się na kolejną ciążę. Ze strachu" - przyznała.
Dziś 40-letnia dziennikarka ma jednak ostatnią szansę na ponowne macierzyństwo.
"Jarek przekonuje Beatę, że to idealny moment na przyjście na świat owocu ich miłości" - twierdzi znajomy pary.