Beata Tadla i Jarosław Kret zostali bez pracy i z ogromnym kredytem. Co dalej?
W styczniu pracę w telewizji straciła Beata Tadla (41 l.), kilka dni temu jej partner Jarosław Kret (52 l.). Przed popularną parą poważne życiowe decyzje!
Pogodynek, mimo że z TVP związany był od prawie ćwierć wieku, nigdy nie miał tam etatu. Swoją umowę przedłużał co pół roku - ostatnia kończyła się 30 czerwca. Szefowie zrobili mu "niespodziankę" i nie uwzględnili w grafiku, o czym prezenter dowiedział się przypadkiem, od koleżanki.
- Jarek to niebieski ptak, nigdy nie chciał biurka ani gabinetu, cenił sobie wolność i możliwość częstych wyjazdów. Teraz się to na nim zemściło - mówi "Dobremu Tygodniowi" znajoma Kreta. On sam zdaje sobie sprawę z trudnej sytuacji.
- Od paru dniu czułem, że coś wisi w powietrzu. I zostałem z niczym. Nie mam żadnego okresu wypowiedzenia, żadnego zabezpieczenia - powiedział z goryczą w pierwszym wywiadzie po zwolnieniu.
Nowa sytuacja to sprawdzian dla ich związku. Kiedy się poznali, oboje byli gwiazdami TVP. Postanowili zacząć nowe życie, zainwestować w przyszłość. Na kredyt kupili duży dom pod Warszawą, często jeździli razem na zagraniczne wojaże. Wszystko zmieniło się, kiedy w styczniu tego roku Beata straciła pracę. Zaczęli rozsądniej wydawać pieniądze. Prezenter wspierał ukochaną, która pierwszy raz od ponad dwudziestu lat nie miała zajęcia. Teraz role się odwróciły.
- Gdy mija pierwsza euforia, zakochanie i fascynacja, zaczynamy sprawdzać się w codzienności. I z tej codzienności zdajemy egzamin - powiedziała w ostatnim wywiadzie dziennikarka. Na czym będzie polegał?
Czytaj dalej na następnej stronie...
Para ma wiele finansowych zobowiązań. Poza ratami za nieruchomość, Jarosław co miesiąc płaci swojej byłej partnerce alimenty na syna Franciszka (6 l.). Ponieważ rozstali się w niezgodzie, nie ma szans, by producentka zgodziła się na obniżenie ich wysokości.
Poza zapowiadaniem pogody Jarosław ma drugi zawód - jest znanym podróżnikiem, ale żeby pisać książki, musi wyjeżdżać na kosztowne wyjazdy w egzotyczne zakątki globu.
- Kiedy pracował w TVP, był w tych miejscach goszczony, teraz nie będzie to już takie proste - wyjaśnia osoba z otoczenia dziennikarza. Być może rozstanie z TVP przyspieszy decyzje o poważniejszych życiowych zmianach.
- Po tym, jak Beata straciła pracę w "Wiadomościach", mieszkający w Londynie znajomy namawiał ich na przeprowadzkę i rozpoczęcie nowego życia. Tam zarobki i warunki pracy są o wiele lepsze. A Jarek jest światowcem i świetnie odnalazłby się w tamtejszych mediach, gdzie powstaje wiele programów podróżniczych - zdradza nasz rozmówca.
Wtedy nie myśleli o takim rozwiązaniu poważnie. Poza tym taka decyzja jest trudna ze względu na dzieci. O ile syn Beaty chętnie spróbowałby życia za granicą, o tyle mały Franek zostałby z mamą w Polsce. - Nigdy nie dopuściłbym do tego, żeby mój syn wychowywał się z dala ode mnie - deklaruje pogodynek.
***
Zobacz więcej materiałów: