Beata Tadla jeszcze tak szczera nie była! Pierwszy raz komentuje rozstanie z Kretem!
Temat rozstania Beaty Tadli (42 l.) i Jarosława Kreta (54 l.) nadal budzi spore emocje, choć byli partnerzy nie są już ze sobą od niecałego miesiąca. W końcu jednak dziennikarka nabiera coraz więcej śmiałości i chętniej wypowiada się na ten temat.
To, że pogodynek postanowił odejść od Beaty, było szokiem nie tylko dla telewidzów i fanów tej pary, ale także dla samej Tadli. Potrzebowała trochę czasu, by oswoić się z myślą, że już nie może liczyć na Jarosława.
Sytuacja była o tyle skomplikowana, że z rozstaniem pary zbiegł się udział prezenterki i pogodynka w tanecznym show Polsatu "Taniec z gwiazdami". Oboje starali się robić dobrą minę do złej gry i zachowywać w miarę profesjonalnie, udając przed kamerami, że nic się wielkiego nie wydarzyło.
Jednak teraz Beata dostając ogromne wsparcie od kolegów i koleżanek z branży, a także od fanów i przede wszystkim od swojej rodziny, zaczyna chętniej odpowiadać na te przejawy sympatii. Ostatnio wraz z Janem Klimentem (43 l.), który partneruje jej na parkiecie, byli gośćmi w programie Roberta Felusia.
Oczywiście dziennikarz nie omieszkał zadać pytania gwieździe o jej miłosny zawód. Początkowo Beata nieco się zmieszała, gdy usłyszała, że Robert chce zapytać o jej sprawy prywatne, ale potem zdobyła się na szczerą odpowiedź, potwierdzając tym samym rozstanie z Kretem:
"Mieliśmy rozmawiać o show... a nie o show ‘jednej kobiety’. Tak szczerze, z tym show moje życie osobiste nie ma już żadnego związku" - powiedziała, mając na myśli rozstanie. - "No stało się tak, ale to nie jest żadna machina napędzająca program. W życiu nie oddałabym swojego życia w ręce specjalistów od programu" - dodała Tadla.
Jednak najważniejsza część wypowiedzi miała dopiero nadejść. Prezenterka zwróciła się do swoich fanów:
"Ja chciałam tylko jedno powiedzieć. Dziękuję bardzo za wsparcie, bo faktycznie popłynęło morze wsparcia, ale też chciałabym dodać, że nie potrzebuje żadnej litości. Nie litujmy się, oceniajmy tylko moją pracę" - zdobyła się na niecodzienny apel Beata.
Wszystkiemu z tylnego siedzenia przysłuchiwał się Jan Kliment, który wraz ze swoją żoną Lenką, bardzo polubili się z Beatą. Postanowił on także i w tej sytuacji ją wesprzeć i powiedział humorystycznie:
"Po zakończeniu programu ogłaszam konkurs na nowego męża Beatki Tadli, a kandydat musi uzyskać akceptację Jana Klimenta. To ja zdecyduje, czy ten chłopak się nadaje".
Właśnie ta wypowiedź Janka rozbawiła wszystkich, łącznie z Beatą i była wybawieniem z niewygodnego dla niej pytania. Przynajmniej teraz wszystko jest już jasne, a dziennikarka stawiła czoła kiepskiej sytuacji i wyszła z niej z klasą.
***
Zobacz więcej materiałów wideo: