Reklama
Reklama

Beata Tadla nie zgadza się z zarzutami Grażyny Kulczyk. Tak odpowiedziała miliarderce

Intensywna dyskusja o współczesnym etosie pracy trwa w naszym kraju już kilka dobrych miesięcy. Wszystko zaczęło się od kontrowersyjnego komentarza Marcina Matczaka (46 l.), który skrytykował młodych ludzi za to, że "nie są gotowi pracować po 16 godzin na dobę, żeby osiągnąć sukces". W podobnym tonie wypowiedziała się niedawno Grażyna Kulczyk (71 l.). Głos postanowiła zabrać też Beata Tadla (47 l.). Po czyjej stronie stanęła?

Grażyna Kulczyk obraziła młodych?

Grażyna Kulczyk udzieliła ostatnio wywiadu "Gazecie Wyborczej", który odbił się szerokim echem w mediach. Milionerka opowiadając o swoich dokonaniach w świecie sztuki, nie omieszkała w ostrych słowach skrytykować młodego pokolenia.

Była żona jednego z najbogatszych Polaków ubolewała nad tym, że dziś młodzi ludzie nie potrafią poświęcić się pracy i jedynie co robią to "patrzą na zegarek". Stwierdziła też, że brakuje im "błysku i zapału".

"Oczywiście jest przepaść w podejściu do wielu spraw, pewnie musi być. (...) Wiara w lepsze jutro pozwalała nam na dokonywanie rzeczy niemożliwych. Pracowaliśmy dzień i noc, sprawiało nam to ogromną frajdę. Dziś w oczach przedstawicieli młodego pokolenia nie widzę tego błysku, zapału. Zarówno pokolenie Z, wcześniej X, milenialsi..." - mówiła w rozmowie z "Wyborczą".

Reklama

Tym samym włączyła się do trwającej w Polsce od zeszłego roku dyskusji na temat tzw. "kultury zap***dolu", która zaczęła się od kontrowersyjnej wypowiedzi prawnika i profesora - Marcina Matczaka. Ojciec rapera Maty na łamach "Polityki" narzekał na pracowitość młodych pokoleń.

"Wątpię, aby tacy ludzie byli gotowi pracować po 16 godzin na dobę, żeby osiągnąć sukces. Indywidualne niepowodzenia bardzo często służą im potem jako uzasadnienie dla zmian systemowych" - cytował Matczaka tygodnik.

Beata Tadla zabiera głos w sprawie

Do rozgorzałej na nowo dyskusji postanowiła dołączyć Beata Tadla. Dziennikarka w rozmowie z portalem Pudelek powiedziała, że nie zgadza się z podejściem miliarderki, bowiem młodych ludzi "trzeba poznać i zrozumieć".

Sama ma syna w młodym wieku, jest więc zaznajomiona z problemem, często też pracuje ze studentami, i nie zgada się z tym, że swoim podejściem psują oni rynek pracy.

Dodaje, że to właśnie do starszych należy, by odpowiednio wprowadzić kolejne pokolenia w dorosłość i nauczyć je zachowania zdrowego balansu między pracą a życiem prywatnym.

"To my, nasze pokolenie, musi wykazać się cierpliwością. Kiedy młodzi ludzie mówią "ja tego nie rozumiem", to ja im tłumaczę pięć razy. Jesteśmy w stanie znaleźć z nimi wspólny język, tylko musimy chcieć, a nie obrażać się, że są roszczeniowi. Może to właśnie oni naprawiają rynek pracy, który my psuliśmy, bo nie pytaliśmy o nadgodziny, o to, ile będziemy zarabiać, czy siedzieliśmy nie wiadomo ile godzin w pracy. Dzisiaj oni przychodzą i chcą mieć balans między życiem prywatnym i zawodowym. Kto ma zdecydować, co jest gorsze?"  - podsumowała prezenterka w rozmowie z portalem.

Wy też zgadzacie się z dziennikarką?

Jak na razie miliarderka nie skomentowała publicznie wypowiedzi Beaty Tadli.

Zobacz też:

Syn Beaty Tadli, Jan, rzuca kolejne studia. Co na to dziennikarka?

Beata Tadla i Jarosław Kret: dlaczego doszło do rozpadu ich związku?

Rafał Brzozowski typuje reprezentanta Polski na Eurowizję 2022. Kogo faworyzuje? 


pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Beata Tadla | Grażyna Kulczyk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama