Beata Tadla o pracy w TVN: Po dyżurze wypłakiwałam się w samochodzie
Beata Tadla (38 l.) wyjawiła w końcu powody swego odejścia ze stacji TVN, gdzie prowadziła wieczorne "Fakty".
Dziennikarka w 2012 roku, ku zaskoczeniu widzów, po sześciu latach odeszła ze stacji Waltera i podpisała gwiazdorski kontrakt z telewizją publiczną, stając się gospodynią "Wiadomości" w TVP 1.
Dotąd partnerka Jarosława Kreta nie chciała komentować transferu. Aż do teraz. Milczenie przerwała na łamach magazynu "Pani".
Pytana, dlaczego odeszła z TVN-u, w którym miała mocną pozycję, wybucha śmiechem. "Nie dotarły do ciebie plotki? Podobno stoi za tym premier Tusk. Najpierw robiłam mu PR w TVN-ie, a teraz będę to robić w telewizji publicznej. Czego ja nie przeczytałam na ten temat!"
Po chwili jednak poważnieje i wyjawia prawdziwe powody:
"Praca w kanale informacyjnym jest potwornie wyczerpująca, nie wiesz, co za chwilę się wydarzy. W końcu zdałam sobie sprawę z tego, że jestem zbyt emocjonalna, żeby na gorąco, bez żadnego dystansu, opowiadać o tragediach. Bywało, że po dyżurze wypłakiwałam się w samochodzie. Teraz, zanim stanę przed kamerami, zdążę przez cały dzień przefiltrować w świadomości nawet te tragiczne informacje, nauczę się o nich mówić i będę miała już własne refleksje. Dla mnie to dużo bardziej komfortowa sytuacja".
O tym, że prezenterka nie potrafi na wizji ukryć emocji, widzowie mogli przekonać się 10 kwietnia 2010 roku, kiedy zapłakana informowała o katastrofie smoleńskiej.