Reklama
Reklama

Beata Tadla: W związku z Kretem wszystko jest na jej głowie!

Beata Tadla (42 l.) tworzy szczęśliwy związek z Jarosławem Kretem (53 l.), który jednak kosztuje ją sporo energii. W szczerym wywiadzie dla tygodnika „Na żywo” opowiada o swoim parterze, a także o synu Janku, który przechodzi obecnie młodzieńczy bunt!

Jest pani odważną osobą?

Raczej jestem. Na pewno nie jestem tchórzem, natomiast nie ryzykuję tam, gdzie to ryzyko jest zupełnie niepotrzebne. Myślę, że mam tak ciekawe, pełne bodźców życie, że nie jest mi potrzebny skok ze spadochronem czy na bungee, bo to się jednak wiąże z ryzykiem. Nie jestem też typem, który by poszedł w Himalaje czy koniecznie musiał zdobyć Mont Blanc.

Jaki ma pani zatem cel - taki wyznaczony np. za dwa lata? 

Nie muszę sobie niczego udowadniać, po prostu chcę żyć. Lubię swoje życie i ludzi, którzy są w moim najbliższym otoczeniu. Na pewno nie stanę się lepsza od tego, że wejdę na Mount Everest. Staję się za to każdego dnia mądrzejsza i to jest dla mnie dobre. Każdy mierzy swoją własną miarą, są takie osobowości, które muszą siebie przekraczać, prześcignąć, coś komuś udowadniać. A ja niczego nie muszę. Jestem na takim etapie życia, że moją ekstremalną przygodą i jednocześnie wielkim luksusem staje się odrobina wolnego czasu.

Reklama

To chyba wynika ze spełnienia...

Na to nie narzekam!

A odwaga w związku jest potrzebna? 

Odwagą jest utrzymać związek. Odwagą jest też umiejętność odpuszczenia sobie w niektórych sprawach. W związkach ludzie bardzo często próbują rywalizować między sobą, chcą pokazać czyje jest na górze, kto jest lepszy, mądrzejszy. A związek powinien polegać na tym, że ludzie się uzupełniają! Wchodzą w ten związek już z pewnym bagażem doświadczeń, z czymś, co ich ukształtowało. Nie chciałabym nikogo na siłę zmieniać i lepić jak plastelinę, bo mój partner przyszedł do mnie w pewnym momencie swojego życia i muszę go zaakceptować z tym, co ma. No, chyba że miałby utrudniać mi życie i zabierać wolność - wtedy lepiej się rozstać.

Uważa pani, że rola kobiety w związku jest inna niż rola mężczyzny?

Ja nie zauważam płci, rasy czy orientacji seksualnej. Widzę człowieka i zawsze oceniam tylko człowieka. Czy role są inne? To zależy od związku! W moim związku rzeczywiście większość obowiązków spoczywa na mojej głowie. Ale to nie dlatego, że partner deleguje na mnie swoje zadania - ja po prostu lubię się sprawdzać, lubię być odpowiedzialna. I lubię, kiedy wszystko działa.

Syna też pani wychowuje tak, żeby patrzył przez pryzmat człowieka, a nie jego płci, rasy czy orientacji? 

Tak. Mój syn jest bardzo przywiązany do wartości, jaką jest wolność i różnorodność. Uwielbiamy to. On zresztą był tak od zawsze wychowywany. Czasami mam wrażenie, że on jest w tym dążeniu do wolności i umiłowaniu różnorodności bardziej radykalny ode mnie. A przynajmniej głośniej o tym mówi, chodzi na wszystkie manifestacje wolnościowe. Ja nie chodzę, chociażby z racji zawodu - nie powinnam uczestniczyć w życiu obywatelskim, chociaż czasem bardzo bym chciała.

Macie z Jankiem partnerskie relacje?

Zawsze traktowałam mojego syna po partnersku. Zawsze kiedy mówiłam, żeby uważał, bo coś się może wydarzyć, coś mu się może stać, to nie dlatego, że jestem mądrzejsza od niego, tylko dlatego, że jestem starsza i bardziej doświadczona, więc znam konsekwencje niektórych czynów, a on jeszcze nie. Jest nastolatkiem, który ma swoją burzę, ale dzielnie to znosimy!

Przejawia zainteresowanie dziennikarstwem? 

Z nim to różnie bywa! Ale jest ciekawy świata, jest zainteresowany zarówno życiem społecznym, jak i życiem przeróżnych społeczeństw. Bardzo go interesują szczególnie kraje bliższego nam wschodu, czyli Ukraina, Mołdawia, Rumunia, Bułgaria.

I opowiada o tym w domu?

Non stop! Wiele się od niego uczę, dowiaduję. Generalnie żyjemy w takim czasie, że po raz pierwszy w historii starsze pokolenia uczą się od młodszych. To zawsze starsi przekazywali doświadczenie, a teraz młodsi uczą np. nowych technologii i poruszania się po świecie, który się tak szybko zmienia, że nie nadążamy.

Wspomniała pani o licznych obowiązkach. Gotowanie też do nich należy? 

Uwielbiam spędzać czas w kuchni! Gotowanie to dla mnie nie obowiązek, tylko relaks. Ostatnio zrobiłam bardzo dobry makaron razowy z dynią i cukinią w białym winie. Wyszedł rewelacyjnie, wszyscy się zachwycali. Gotuję zdrowo, bo my jesteśmy "bezmięsni". Już ponad cztery lata tak żyję.

Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Beata Tadla
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy