Beata Tadla zaliczyła wpadkę na żywo. Potem musiała się tłumaczyć
Dziennikarka Beata Tadla ostatnio pochwaliła się przed fanami nietypową rzeczą. Mianowicie własną wpadką na wizji! Jak to dokładnie wyglądało? Sprawdźmy!
Beata Tadla przez długi czas nie mogła mówić o szczęściu w miłości. Jeszcze parę lat temu o jej relacji z Jarosławem Kretem mówiła cała Polska. Dziennikarka i popularny prezenter pogody szybko stali się jedną z ulubionych par rodzimego show-biznesu. Nic więc dziwnego, że gdy okazało się, że ich relacja przechodzi kryzys, w mediach zawrzało.
Po rozstaniu z Kretem Beata postanowiła dopomóc swojemu szczęściu i zdecydowała się skorzystać z pomocy... biura matrymonialnego. Dziś czuje się spełniona jako kochająca żona i nie ma wątpliwości, że jej pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę.
Także jeśli chodzi o osiągnięcia zawodowe, Beata nie może narzekać. Ale oczywiście nawet profesjonaliści najwyższej klasy od czasu do czasu zaliczają wpadkę na wizji. Tak właśnie było tym razem!
"Do zobaczenia. Dobrego weekendu... Boże! Dobrego tygodnia! Przecież dopiero po weekendzie! Wszystkiego dobrego" - strzeliła Bata w czasie programu.
"A ja jeszcze w weekendzie..." - podpisała wesoło swoją relację.
Oczywiście warto też docenić dystans, jaki dziennikarka ma sama do siebie, zamieszczając własne potknięcie na wizji na swoim InstaStories. Bardzo za to właśnie lubimy panią Tadlę.
Beata Tadla spełnia się jako szczęśliwa żona u boku swojego trzeciego męża Michała Cebuli. Jak się jednak okazuje, ich spotkanie nie było przypadkowe. Żeby poznać prawdziwą miłość, dziennikarka zwróciła się o pomoc do specjalnej firmy matrymonialnej.
"Zapisałam się do poważnego biura matrymonialnego i zdałam się na fachowców, którzy znajdą mi odpowiedniego mężczyznę. To jak swatka z przeszłości" - tłumaczyła dziennikarka w rozmowie z magazynem "Oliwia".
Zobacz też:
Beata Tadla uratowała mu życie! Opowiedziała o tym Michałowi Figurskiemu