Beata Tyszkiewicz zabrana przez ambulans. Trafiła do szpitala
Beata Tyszkiewicz (79 l.) kilka dni temu po raz kolejny trafiła do szpitala. Aktorka bagatelizuje jednak swój stan zdrowia. "Gdyby mi dolegało coś poważnego, to bym się przyznała" - zapewnia.
Pod koniec maja br. gwiazda przeszła zawał serca. Lekarze opanowali sytuację, ale dwa miesiące później aktorka znów trafiła do szpitala. Mimo to nie sprawiała wrażenia przejętej sytuacją.
"Nie wybieram się więcej do szpitala, na tamten świat też nie" - powiedziała wówczas. Kilka dni temu aktorkę znów zabrało z domu pogotowie. Mimo to aktorka wciąż przekonuje, że nic poważnego jej nie dolega.
"Słabo mi się zrobiło i zaraz biorą mnie do szpitala i badania robią. Ale znowu nic nie wykryli. Jakby coś poważnego mi dolegało, to bym się przyznała. Czuję się bardzo dobrze" - mówi "Twojemu Imperium".
Pytana, czy po zawale więcej czasu poświęca na wypoczynek i relaks, śmieje się, że tyle, co każdy. A że jest leniwa, łatwo jej to przychodzi.
Emocje pojawiają się wraz z pytaniem o papierosy. Po zawale lekarze zmusili bowiem aktorkę do rzucenia śmierdzącego nałogu. Jak sobie z tym radzi?
"Nie będę o tym rozmawiała, bo już mam dosyć" - mówi zdenerwowana. "W szpitalu pewien pan, gdy pierwszy raz zobaczył mnie na korytarzu, zapytał: 'Gdzie pani pali?'. Gdy odpowiedziałam, że nie palę, był bardzo rozczarowany. Bo zakładał, że ja muszę w tym szpitalu mieć jakieś swoje miejsce do palenia...".
***
Zobacz więcej: