Biedrzyńska boi się o życie!
Psychopata, który dwa lata temu uwięził Adriannę Biedrzyńską w domku letniskowym, został właśnie zwolniony z zakładu psychiatrycznego. Aktorka jest przerażona.
Dwa lata temu 46-letnia Biedrzyńska przeżyła prawdziwy koszmar. Andrzej G. (52 l.), podając się za organizatora konkursu recytatorskiego w Złotym Potoku pod Częstochową, zaproponował jej, by została jurorką widowiska. Zwabił ją do domku letniskowego, a gdy nieświadoma podstępu aktorka weszła tam, uwięził ją i przetrzymywał przez siedem godzin.
Mężczyzna tłumaczył, że właśnie obchodzi 50. urodziny, które chciał uczcić w towarzystwie Biedrzyńskiej - jego największej idolki. Godzinami opowiadał jej o swoim życiu i ogromnej fascynacji jej osobą. Wypuścił ją dopiero wieczorem.
Pani Adrianna doniosła o całym zdarzeniu na policję. Zatrzymany mężczyzna zapewniał, że nie było mowy o porwaniu, bo wszystko odbyło się za przyzwoleniem aktorki. Prokuratura stwierdziła jednak u niego niepoczytalność i postanowiła umieścić go w zakładzie psychiatrycznym.
Teraz, jak informuje "Super Express", człowiek ten właśnie wyszedł na wolność. Biedrzyńska jest roztrzęsiona:
"Może mnie w końcu zamorduje tak, jak planował" - mówi w rozmowie z gazetą. "To chory człowiek i powinien się leczyć" - dodaje.
Biegli uważają, iż Andrzej G. to człowiek "zdolny do wszystkiego".