Błaszczyk: Dawnego świata już nie ma
Świat Ewy Błaszczyk (55 l.) zawalił się 10 lat temu. Aktorka nie straciła jednak wiary w życie. Właśnie napisała książkę o tym, co przeszła.
"Wszystko jest kruche" - skąd taki tytuł Pani książki?
Ewa Błaszczyk: - Taką mam teraz wiedzę o życiu. Po wypadku Oli zrozumiałam, jak szybko, w sekundę, kończy się ludzkie życie. W każdej chwili może się wydarzyć coś, co wywróci wszystko do góry nogami. Dlatego każda chwila jest cenna i warto mieć tego świadomość. Co nie znaczy, że nie planuję sobie życia. Latam też samolotami, choć wiem, że mogą spaść.
Podobno tego lata spędziła Pani z córką Marianną urlop w bardzo symbolicznym miejscu...
E.B.: - Tak, odważyłam się pojechać tam, gdzie po raz ostatni byliśmy na wakacjach pełną rodziną - na Santorini. Wróciłyśmy z Manią w to samo miejsce, ale hotel, w którym kiedyś wypoczywaliśmy, był w kompletnej ruinie. Dziwne przeżycie. Zrozumiałam, że dawnego świata już nie ma.
Jednak mieszka Pani w domu, który urządzaliście z mężem. Nie myślała Pani o przeprowadzce?
E.B.: - Gdybym to zrobiła, pozbyłabym się tożsamości. Dom na Bielanach to moje miejsce na ziemi.
Działalność w fundacji Akogo? bardzo Panią pochłania. Ma Pani czas na inne rzeczy?
E.B.: - Bywa, że mam zdjęcia w Krakowie, a potem zajmuję się fundacją, ale najczęściej robię wszystko naraz. Na szczęście, ostatnio rzadko bywamy w szpitalu. Ola jest z nami w domu i od półtora roku, odpukać, nie musieliśmy wzywać karetki. Córka ma zapewnione całodobowe dyżury pielęgniarskie, rehabilitację, sprzęt, pieluszki...
Wierzy Pani, że Ola kiedyś się wybudzi?
E.B.: - Nie wiem, ale to mnie nie zwalnia ze starań. Medycyna na świecie zmienia się tak dynamicznie, że cud jest możliwy. Na razie jesteśmy z Olą w kontakcie emocjonalnym. Umiemy odczytać jej akceptację oraz niezadowolenie. I staramy się żyć normalnie.
Marianna bardzo Panią wspiera. Czy nie buntuje się, że życie kręci się wokół siostry?
E.B.: - Ależ to nieprawda. Każda z nas ma swoje życie. Jest Ola, jest Mania i jej szkoła. Jest fundacja i mój zawód.
Jak spędzi Pani święta?
E.B.: - Musimy być na miejscu, w domu przy Oli, i dbać o jej bezpieczeństwo. W święta cały kraj jest nieczynny. Wszyscy, również lekarze, zajmują się czymś innym, więc my musimy czuwać. Ale, jak zwykle, będzie kolacja wigilijna i prezenty dla córek.
Rozmawiała: Violetta Kuźniewska
(nr 51)