Błaszczyk o tragedii, jaką przeżyła
Aktorka Ewa Błaszczyk (53 l.), na deskach teatralnych opowiada historię zbliżoną do dramatu, który przeżyła w swoim życiu. Straciła męża, a jej córeczka Ola (14 l.) zapadła w śpiączkę, z której wybudziła się po roku. Obecnie dziewczynka walczy ze skutkami niedotlenienia.
Melodramat "Rok magicznego życia" Joan Didion, w którym aktorka gra na deskach warszawskiego Teatru Studio, to także jej historia, historia tragedii, którą przeżyła.
Ponad osiem lat temu pożegnała męża, Jacka Janczarskiego - zasłabł na przyjęciu u przyjaciół, stracił przytomność, której już nie odzyskał.
"Zostawił Ewę, osierocił dwie córki, bliźniaczki Olę i Manię. To jednak nie był koniec dramatu. Trzy miesiące później sześcioletnia wówczas Ola zakrztusiła się podaną przez matkę tabletką. Doszło do fatalnego w skutkach obrzęku płuc i mózgu" - pisze "Rewia".
"Wystarczyło kilka minut niedotlenienia mózgu, by uszkodzić układ nerwowy dziecka. Lekarze ledwo odratowali małą, jednak dziewczynka zapadła w śpiączkę".
Jaki obecnie jest stan dziewczynki?
"Córeczka nie mówi, nie reaguje na bodźce" - tłumaczy aktorka. "Jej stan się poprawia, ale dzieje się to małymi kroczkami. Są gorsze i lepsze dni. Jednak każda, najdrobniejsza zmiana na lepsze dodaje mi natychmiast skrzydeł. Czasami wydaje mi się, że mnie poznaje, że daje mi jakiś sygnał, a czasem zupełnie nic..." - dodaje.
W grudniu 2007 roku, dziewczynka przeszła w Moskwie kolejny etap skomplikowanej terapii.
Aktorka przyznaje, że obawiała się tej roli: "Na początku pomyślałam, że nie dam rady tego zagrać. Przeczytałam tekst jeszcze raz. I jeszcze raz. Poczułam, że chcę nosić te zdania w sobie, że ta sztuka jest potrzebna, że dotyczy każdego" - wyznała Błaszczyk.