Bloger o Jakóbiaku: Jest wytworem agencji PR!
Czyżby tak szybka i spektakularna kariera Łukasza nie była dziełem przypadku, a ukartowaną grą speców od promocji?
Łukasz Jakóbiak w szybkim czasie zyskał ogromną popularność dzięki internetowemu programowi "20m2 Łukasza", w którym zaprasza gwiazdy z pierwszych stron gazet do swojej ciasnej kawalerki.
Pomysłowym chłopakiem szybko zaczęły interesować się media, był zapraszany do różnego rodzaju programów, gdzie ochoczo opowiadał o swoim pomyśle i dowodził, że dzięki determinacji i uporowi można spełniać wszystkie swoje marzenia.
Ludziom cała historia bardzo się spodobała, a do grona jego entuzjastów dołączył nawet sam Kuba Wojewódzki, który na łamach "Polityki" bardzo przychylnie się o nim wypowiadał.
Błyskawiczna kariera Jakóbiaka zwróciła uwagę Roberta Stępowskiego, autora blogu trescjestnajwazniejsza.pl, który poświęcony jest w głównej mierze zagadnieniom związanym z mediami i wszelkiego rodzaju działaniami marketingowymi.
Bloger zamieścił na stronie wpis, w którym jasno daje do zrozumienia, że Łukasza wspiera duża agencja public relations, która w odpowiedni sposób ma promować i robić szum wokół "internetowego showmana"!
"Nie ma oczywiście w tym nic złego, bo po to są sami PR, jak i wiedza, którą posiadają, aby ją wykorzystać. Jak jednak widać Łukasz Jakóbiak nie jest wcale takim samorodkiem, który własnymi rączkami wszystko zrobił i do wszystkiego sam doszedł" - komentuje Stępowski.
W dalszej części wpisu zdradza kulisy jednego ze spotkań specjalistów od PR, na którym osoby rzekomo odpowiedzialne za sukces Jakóbiaka miały opowiadać o szczegółach współpracy.
"Cała strategia komunikacyjna Łukasza była bardzo dokładnie przygotowana i wdrażana w życie. Spersonalizowane informacje prasowe, zapowiedzi kolejnych programów, wypowiedzi gwiazd i tematy pasujące do charakteru poszczególnych mediów - to wszystko sprawiło, że nagle o internetowym twórcy zrobiło się tak głośno"- przytacza ich słowa Stępowski.
Bloger nie czekał długo na reakcję samego zainteresowanego. Jakóbiak zgłosił się do niego, zaprzeczając, jakoby współpracował z tą agencją i "poprosił o usunięcie wpisu, pod rygorem przekazania sprawy swojemu prawnikowi i wejścia na drogę sądową".
Uderz w stół, a nożyce się odezwą?
Komu wierzycie?