Bogumiła Wander: Czy uda jej się kiedyś zjeść wieczerzę z bliskim mężczyzną?
Bogumiła Wander (73 l.) rzadko zagląda do albumu ze starymi zdjęciami ukrytego na dnie jednej z szuflad stojącej w jej salonie komody, ale przed świętami Bożego Narodzenia wyciąga go, by odnaleźć pewną fotografię. Znajduje na niej młodego, przystojnego mężczyznę, trzymającego saksofon. Niestety, nie mogą sobie osobiście złożyć świątecznych życzeń, przełamać się opłatkiem... Brat legendarnej spikerki, Włodzimierz Wander (77 l.), mieszka bowiem w Chicago i tam spędza każde święta.
W styczniu minie dokładnie 40 lat od dnia, gdy pan Włodzimierz zdecydował się opuścić Polskę. Od tamtej pory odwiedził rodzinny kraj zaledwie kilka razy. - Byliśmy bardzo ze sobą zżyci, spędzaliśmy razem mnóstwo czasu - opowiadała Bogumiła Wander w wywiadzie, dodając, że dzięki bratu, który był znanym muzykiem, założycielem legendarnego zespołu Polanie, poznała wielu fascynujących ludzi. - Zabierał mnie na festiwale do Opola, namówił, bym wysłała swoje zdjęcie na konkur na prezenterkę ogłoszony przez łódzki ośrodek telewizyjny - wspomina jedna z najpiękniejszych w dziejach TVP spikerek.
Ona z kolei na początku lat 60. ubiegłego wieku przekonała brata, by przyjął do swojego zespołu, a był wtedy liderem Niebiesko-Czarnych, młodziutkiego wykonawcę latynoskich piosenek, którego poznała w gdańskim klubie studenckim Żak. To dzięki jej wstawiennictwu nikomu nieznany wówczas 19-latek, stroiciel fortepianów i początkujący piosenkarz Czesław Wydrzycki (nazwisko Niemen przyjął dopiero w 1963 roku), po raz pierwszy stanął na scenie.
- Tak, namówiłam Włodka, by dał Czesiowi szansę - potwierdza dziennikarka, nie kryjąc, że była pod ogromnym urokiem piosenkarza, a nawet podkochiwała się w nim. Bogumiła Wander żartuje, że nie wiadomo, jak zakończyłaby się jej fascynacja mającym opinię niepoprawnego podrywacza Czesławem Niemenem, gdyby nie interwencja jej brata. Włodzimierz Wander, podejrzewając, że przyjaciel chce uwieść jego siostrę, przekonał ją, by zrezygnowała z zapowiadania występów Niemena i nie jeździła z nim w trasy koncertowe, co robiła przez kilka lat.
- Czesio kupił sobie używany kabriolet i zaproponował mi, żebym pojechała z nim na występ, ale Włodek ubłagał mnie, żebym jechała autobusem, strasząc, że Niemen jest złym kierowcą i mnie zabije - wspominała Bogumiła Wander w wywiadzie, dodając, że uległa prośbie brata. Podobno zmarły w 2004 roku piosenkarz nigdy nie wybaczył tego przyjacielowi, bo miał wobec ślicznej Bogumiły bardzo poważne plany. Kiedy Włodzimierz Wander w 1984 roku został właścicielem legendarnego klubu polonijnego Cardinal w Chicago, musiał bardzo długo namawiać Czesława Niemena, by u niego wystąpił...
Bogumiła Wander zawsze mówi o bracie z ogromną czułością. - Mieliśmy piękne dzieciństwo, nasz ojciec marzył, abyśmy oboje zostali muzykami, ale tylko Włodek nadawał się na artystę - wyznaje. Wychowywali się w artystycznym domu. Ich mama grała w teatrze dla dzieci, tato był multiinstrumentalistą i występował w operetce. Dziennikarka nie chce jednak wracać wspomnieniami do przeszłości, bo, jak twierdzi, woli żyć tym, co jest tu i teraz. - Dzieciństwo, młodość... To wydaje mi się tak odległe, że aż mało prawdziwe. Nie chcę żyć przeszłością - mówi.
Tuż przed Bożym Narodzeniem Bogumiła zawsze długo rozmawia z bratem przez telefon. Opowiada mu o swej 8-letniej wnuczce i 3-letnim wnuku, których uwielbia, o synu Marku Żołędziowskim (43 l.), z którego jest bardzo dumna, o mężu Krzysztofie Baranowskim (78 l.), którego nazywa największą miłością swego życia. Jednym z wielkich marzeń dziennikarki jest to, by Włodek usiadł razem z nią i jej najbliższymi do wigilijnego stołu. Bogumiła Wander wierzy, że kiedyś jeszcze spędzi święta z bratem.