Bogusław Kaczyński: Niezwykłe odkrycie w domu legendy
Lada moment – 21 stycznia – minie dokładnie 5 lat od dnia, gdy dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci Bogusława Kaczyńskiego (†73 l.) – wielkiego wielbiciela opery i... bibelotów. Mało kto słyszał o tym, że po jego śmierci w domu gwiazdora dokonano zaskakującego odkrycia...
Nie jest tajemnicą, że Bogusław Kaczyński rok przed śmiercią zmienił testament i cały swój majątek zapisał fundacji Orfeo, którą ćwierć wieku wcześniej założył, by pomagać utalentowanym młodym ludziom.
Legendarny dziennikarz zostawił po sobie fortunę... Wśród cennych antyków i bibelotów, które zgromadził w swoim 150-metrowym apartamencie w warszawskim Wilanowie i willi w Konstancinie-Jeziornie, było m.in. kilka tysięcy słoni.
Kolekcjonował je przez pół wieku i marzył, by zbudować dla nich... muzeum.
"W domu stoją jedynie moje ulubione okazy. Pozostałe, a jest ich kilkanaście setek, są spakowane w paczki i czekają na moment, w którym otworzę dla nich muzeum" - wyznał w rozmowie z "Echem Dnia".
Podobno w swej ostatniej woli Bogusław Kaczyński nie umieścił zapisu o chęci stworzenia specjalnego miejsca na wyeksponowanie jego słoni, bo miał nadzieję, że zdąży sam zrobić to, zanim odejdzie... Nie zdążył.
Bogusław Kaczyński zaczął zbierać figurki słoni, gdy był młodziutkim dziennikarzem i dopiero rozpoczynał swoją przygodę z operą i telewizją.
Ktoś podarował mu wtedy malutkiego słonika, twierdząc, że przyniesie mu szczęście.
"Wtedy też po raz pierwszy usłyszałem radę, by kolekcjonować jedynie słonie mające trąbę uniesioną do góry, bo tylko takie gwarantują pomyślność" - wspominał.
O tym, jak ważna była to wskazówka, Bogusław Kaczyński przekonał się wiele, wiele lat później, gdy kupił w warszawskiej "Desie" na Nowym Świecie porcelanowego słonia z początku XX wieku.
Był nim tak bardzo zauroczony, że nie zwrócił uwagi na trąbę.
"Przyniosłem go do domu i postawiłem na honorowym miejscu. I nagle zaczęły się dziać straszne rzeczy: spadła na mnie plaga niespodziewanych wydatków i kłopotów. Do tego doszedł najazd gości zza granicy... Wywnioskowałem, że to właśnie mój nowy nabytek jest przyczyną wszystkich tych nieszczęść. Zachwycając się urodą słonia, nie zauważyłem, że ma trąbę skierowaną do dołu! Chwyciłem go pod pachę i pobiegłem zwrócić. Kierowniczka sklepu spojrzała na słonia i powiedziała: “Kto panu to sprzedał? Przed wojną takie słonie kupowano tylko wrogom!". Na szczęście przyjęła go ode mnie z powrotem. Następnego dnia goście wyjechali i moje życie wróciło do normy. Nigdy więcej nie pojawił się w moim domu słoń z trąbą do dołu!" - opowiadał.
W przeogromnej kolekcji Bogusława Kaczyńskiego było mnóstwo oryginalnych i niezwykle cennych okazów. Z każdym wiązała się jakaś historia, jakieś wspomnienie...
Najmniejszego słonika dziennikarz dostał od legendarnej przedwojennej gwiazdy Toli Mankiewiczówny.
"Jest zrobiony ze srebra i ma wielkość... ziarnka maku" - chwalił się w wywiadach.
"Z kolei z największym moim słoniem wiąże się opowieść mrożąca krew w żyłach. Kupiłem go w Kenii i - ze względu na duży rozmiar - musiałem wnieść do samolotu pod pachą. Na lotnisku w Londynie celnicy patrzyli na mnie bardzo podejrzliwie. Kiedy zaczęli prześwietlać słonia, uświadomiłem sobie, że przecież mogą być w nim ukryte narkotyki. Omal nie dostałem zawału serca!" - zwierzył się "Echu Dnia".
Podobno kolekcja słoni Bogusława Kaczyńskiego wciąż czeka na skatalogowanie.
Niewykluczone, że przyjaciele zmarłego dziennikarza wkrótce spełnią jego wielkie marzenie i znajdą dla jego ukochanych figurek, rzeźb i posążków miejsce, w którym będą mogły zostać wyeksponowane.
Wybralibyście się do muzeum słoni Bogusława Kaczyńskiego?
***