"Boję się latać po katastrofie smoleńskiej"
Agnieszka Włodarczyk w tym roku skończy trzydziestkę. Jak podkreśla, czuje, że wiek do czegoś zobowiązuje, nie ma jednak zamiaru za dużo zmieniać w swoim życiu. Pewna jest tylko jednego - nie chce robić nic na siłę i wbrew sobie.
Uśmiechnięta, zadowolona i chyba szczęśliwa. Co pani tak służy?
Agnieszka Włodarczyk: - Jestem zadowolona z życia i doceniam to, co mam. Po trzymiesięcznej wycieczce dookoła świata, którą odbyłam razem z Kubą [Sićko - partner celebrytki - przyp. red.], doszłam do wniosku, że nie ma co marudzić na to, co jest. Ludzie na świecie mają tysiąc razy gorzej. Doceniam to, że mam przyjaciół, dom, pracę i mężczyznę, którego kocham. Nie mam powodów do narzekań.
Naprawdę ma pani wszystko?
A.W.: - Nie chciałabym zapeszać, ale mam większość.
Czego w takim razie pani brakuje? Może ślubu?
A.W.: - Ostatnio zastanawiałam się nad tym i doszłam do wniosku, że do niczego nie jest mi to potrzebne.
Papierek jest zbędny?
A.W.: - Wspólne kredyty to także papierek i wydaje mi się, że nawet bardziej wiążący. Tak szczerze mówiąc, to trochę boję się ślubu. Wprawdzie wszyscy powtarzają, że zawsze można się rozwieść, ale to nie o to chodzi. Właściwie, jeśli chodzi o znaczące zmiany w moim życiu, to chciałabym zostać mamą, ale to jeszcze chwila.
Czy to taka myśl, która nie daje pani spokoju?
A.W.: - Nie, nie aż tak. Zanim zdecyduję się zostać mamą, marzy mi się jeszcze jedna podróż dookoła świata.
Widzę, że to wielka pasja. Kiedy zatem planuje pani wyjazd?
A.W.: - Podstępne pytanie, ale nie dam się! Wyjazd uzależniony jest od tego, kiedy będę miała wolne, a na to na razie się nie zanosi.
Pani najbliższe plany związane są z pracą?
A.W.: - Tak... gram w serialach "Plebania" i "Pierwsza miłość", który powstaje we Wrocławiu. Najczęściej jeżdżę tam pociągiem dzień wcześniej i wracam następnego dnia po zakończeniu zdjęć.
Męczące?
A.W.: - Nie chcę narzekać.
Ale do Wrocławia lepiej przecież lecieć samolotem.
A.W.: - Pewnie, że lepiej, ale boję się latać. Mam paranoję, że zaraz spadnę. Oczywiście pogłębiło się to po katastrofie smoleńskiej, ale swoje zrobiła też chmura pyłu wulkanicznego. Samolot jest wygodniejszy, ponieważ lot trwa godzinę, a pociągiem jadę pięć godzin. Ostatnio jednak wolę dłużej jechać, niż przeżywać koszmarny stres.
Jest pani zaczepiana w pociągu?
A.W.: - Nie, kamufluję się i nawet, jeśli ktoś mnie rozpozna, to raczej jest to miłe spotkanie.
Mam wrażenie, że dawkuje pani siebie widzom. To działanie nieświadome czy jakaś strategia?
A.W.: - W moim przypadku jest to całkowicie naturalne. Nikt nigdy mi nie doradzał i nie kierował mną. Staram się zachować równowagę. Uważam, że czasem lepiej się wycofać, zrezygnować, niż wyskakiwać ludziom z lodówki. Nie chcę być postrzegana jako osoba, której wszędzie jest pełno.
Czy czuje pani, że już wydoroślała?
A.W.: - Niewątpliwie. Przede mną magiczna trzydziestka, ale chcę żyć tak jak do tej pory. Nie zmuszać się do niczego i być wolnym człowiekiem.
Rozmawiał: Fryderyk Kuś
nr 25