Bomba i Collins zdobyli się na szczere wyznanie. Nie mogli się dłużej ukrywać
Sylwia Bomba i Greg Collins bez wątpienia są ostatnio jedną z najpopularniejszych par polskiego show-biznesu. Celebryci postanowili nie ukrywać swojego związku i chętnie pozują razem na branżowych wydarzeniach. W rozmowie z Pomponikiem zdradzili, na czym opiera się ich relacja i jak dzielą się wydatkami.
Zarówno Sylwia Bomba, jak i Grzegorz Collins zdążyli już przywyknąć do życia w towarzystwie telewizji. Celebrytka zasłynęła jako gwiazda programu "Gogglebox. Przed telewizorem", dzięki któremu zyskała dużą sympatię. Grzegorz z kolei stał się popularny za sprawą pasji motoryzacyjnej, którą dzieli z bratem Rafałem.
Zakochani podkreślają, że ważnym elementem ich związku jest szacunek.
"Uważam, że nasza relacja opiera się generalnie na szacunku. Wynika to z tego, że my przeszliśmy ciężkie historie, mamy doświadczenie w życiu, niekiedy niełatwe i wydaje mi się, że ten szacunek w naszym związku powoduje, że akceptujemy się nawzajem i po prostu przyjaźnimy" - powiedziała Sylwia Bomba w rozmowie z Pomponikiem.
Para postanowiła nie ukrywać swojego szczęścia i pochwalili się relacją w mediach społecznościowych. Na te słowa niespodziewanie zareagowała Doda, która zasugerowała im by trzymali się z daleka od show-biznesu. Jej słowa wywołały prawdziwą dyskusję w komentarzach. Sporo internautów przyznało jej rację.
"My nie jesteśmy w stanie się ukryć. Dlaczego w ogóle się ujawniliśmy? Za każdym razem, kiedy wychodziliśmy na miasto, albo na przykład na plażę z moim dzieckiem, albo na plac zabaw, to mieliśmy sto różnych zdjęć zrobionych z ukrycia. I nawet pisali do mnie niektórzy znajomi z różnych portali, że "już wiem gdzie jesteście, jesteście nad Wisłą? Bo już dostałem sto różnych donosów na was." My nie byliśmy w stanie się ukryć, musielibyśmy chodzić w kapturach i to w podziemiach - wyznała Sylwia.
Grzegorz Collins odniósł się także do wypowiedzi Dody. Jak się okazuje, wokalistka jest ich dobrą znajomą i nie ma żadnej wątpliwości, że jej rada płynęła z dobroci serca.
"Dorota miała na myśli coś innego. My napisaliśmy z taką aluzją, że to największy coming out tego roku, wkraczamy do show biznesu, jako najbardziej hot para i największe wydarzenie tego roku. Ale to była ironia, mieliśmy na myśli coś zupełnie innego, że luz, że jest zupełnie odwrotnie. (...) Doda zrozumiała to nieco inaczej i dla naszego dobra, bo zna Sylwię, zasugerowała, żebyśmy zostali jak najdalej od show-biznesu, który potrafi być bardzo okrutny" - tłumaczy Grzegorz Collins.
Dużą rolę w związku Bomby i Collinsa odgrywa spontaniczność. Zakochani podkreślają, że nie zależy im na popularności i są zwyczajnymi ludźmi. Starają się także mieć dystans do świata show-biznesu, bo wiedzą, że życie pod ciągłą obserwacją mediów może być bardzo trudne.
"Nie jesteśmy na każdym wydarzeniu, a dostajemy dziesiątki zaproszeń i moglibyśmy codziennie gdzieś bywać. Staramy się jednak nie epatować naszym związkiem, nie obściskujemy się na ściankach, nie wrzucamy non stop rolek, na których się migdalimy. Nie ukrywamy tego, ale nie chcemy też wyskakiwać z lodówki" - podsumowała Sylwia.
Celebryci zdecydowali się już na wspólne mieszkanie. Wyszło to w typowy dla ich relacji sposób - całkiem spontanicznie.
"Powiedziałam kiedyś, że mam jeszcze jedną garderobę, więc może by przyniósł parę rzeczy. Grzesiek potraktował to poważnie i następnym razem przyjechał z walizkami" - śmieje się celebrytka.
Para czuje się ze sobą bardzo dobrze, nie ma dla nich tematów tabu. Swobodnie rozmawiają o pieniądzach, starają się utrzymywać w tej kwestii wzajemność i traktować sprawiedliwie. Dobrze dogadują się także ich córki.
"Greg się czasem śmieje, że jak się będzie wyprowadzał to zabierze Tosię" - podsumowała Sylwia.
Zobacz też:
Sylwia Bomba nie gryzła się w język. Tak potraktowała chamski komentarz
Bomba zdradziła to przypadkiem. Pokazała, jak naprawdę wygląda życie z Collinsem
Sylwia Bomba zebrała bolesny cios od fana. Collins nie mógł przejść wobec tego obojętnie