Bronisław Cieślak myślał, że udało mu się pokonać nowotwór. Wtedy choroba wróciła potężniejsza niż kiedykolwiek
Choć zmarły 2 maja 2021 roku Bronisław Cieślak nie był zawodowym aktorem, zapisał się w historii rodzimej telewizji kilkoma naprawdę świetnymi rolami. W latach 70. i 80. ubiegłego wieku cała Polska podziwiała go jako porucznika Borewicza w serialu „07 zgłoś się”, a jeszcze niedawno widzowie Polsatu uwielbiali oglądać go w bijącej rekordy popularności docusoap „Malanowski i Partnerzy”. Pod koniec życia zmagał się z rakiem prostaty. Do ostatnich dni wierzył, że pokona chorobę.
Gdy pod koniec 2019 roku Bronisław Cieślak zapowiedział koniec kariey, nikt nie wierzył, że rzeczywiście na dobre pożegnał się z aktorstwem. Wtedy jeszcze niewielu fanów odtwórcy roli porucznika Borewicza w kultowej serii "07 zgłoś się" wiedziało, że aktor jest ciężko chory.
Kilkanaście miesięcy wcześniej, podczas imprezy z okazji 75. urodzin, Bronisław Cieślak deklarował, jak bardzo chce mu się żyć. Podczas spotkania z fanami w Dąbrowie Górniczej wyznał, że ma jeszcze - i jako aktor, i jako mężczyzna - sporo do zrobienia, więc nie liczy godzin i lat. Wkrótce potem zdiagnozowano u niego raka prostaty.
Wiadomość, że nowotwór zaatakował jego organizm, Bronisław Cieślak przyjął w pierwszej chwili jak wyrok. Był bliski załamania, ale na szczęście najbliżsi - żona i dzieci - przemówili mu do rozsądku i przekonali go, by jak najszybciej podjął leczenie. Cieślak obiecał im, że będzie walczył.
"Pomyślałem, że muszę działać irracjonalnie" - wspominał w rozmowie z "Życiem na gorąco". Dodał też wtedy z odrobiną czarnego humoru, że tak naprawdę spodziewał się poważnej dolegliwości, bo przecież nie trafił do kliniki urologicznej z powodu kataru.
Bronisław Cieślak przeszedł operację usunięcia prostaty, radioterapię, dwa cykle chemioterapii. Wydawało się, że jest na dobrej drodze, by wygrać z rakiem.
Pod koniec 2020 roku aktor zwierzył się w wywiadzie, że najgorsze ma już za sobą, choć zdaje sobie sprawę z tego, że nigdy nie będzie w pełni zdrowy.
"Mam się świetnie, ale to nie znaczy, że jestem zdrowy. Są dni, kiedy zapominam, że coś mi dolega, i są takie, na szczęście znacznie rzadziej, kiedy czuję się gorzej" - zdradził "Życiu na gorąco".
W czasie, kiedy Bronisław Cieślak zmagał się z chorobą onkologiczną, trwała pandemia. Aktor twierdził jednak, że nie miało to dla niego żadnego znaczenia: "Mój rak ignoruje to, co dzieje się na świecie. Ja na długo przed pojawieniem się koronawirusa rozpocząłem leczenie, otworzyłem wszystkie możliwe bramki i dlatego być może nie miałem problemów z dotarciem do specjalistów czy gabinetów zabiegowych" - powiedział.
Jeszcze pół roku przed śmiercią Bronisław Cieślak był przekonany, że dane mu będzie trochę pożyć, a może nawet doczekać późnej starości: "Mam dla kogo żyć i bardzo chcę żyć" - deklarował w wywiadach.
Choć kilka lat wcześniej zrezygnował z pracy, nie narzekał na nudę i brak zajęć - musiał na przykład odgrodzić działkę, na której stał jego dom, od lasu: "Dopóki przychodziły tylko sarenki czy lisy, nie było takiej potrzeby, ale w zimę dziki zryły mi cały trawnik. W domu, naszej stuletniej chałupie, którą wyremontowaliśmy z żoną, ciągle jest coś do zrobienia" - opowiadał tygodnikowi "Na żywo".
Choć Bronisław Cieślak miał za sobą naprawdę trudne miesiące, z optymizmem patrzył w przyszłość. O swojej chorobie potrafi mówić z przymrużeniem oka, że może mu towarzyszyć do końca życia, byle nie za często przypominała mu o swoim istnieniu: "Znam ludzi, którzy z rakiem prostaty przeżyli kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat" - stwierdził w rozmowie z "Życiem na gorąco".
Leczenie, któremu poddał się od razu po diagnozie, przyniosło bardzo dobre rezultaty. Aktor żartował, że chemioterapia zabrała mu trochę włosów, ale nie odebrała apetytu na życie. Niestety, na początku 2021 roku aktor zdał sobie sprawę, jak niewiele czasu zostało mu jednak w rzeczywistości. Doszło do poważnego pogorszenia jego stanu, czuł się bardzo źle i praktycznie nie wychodził ze swego domu. Bronisław Cieślak odszedł 2 maja, miał 77 lat.
Bronisław Cieślak był z wykształcenia etnografem, ale jego największą pasją stało się dziennikarstwo. Karierę zawodową rozpoczynał od pracy w Polskim Radiu. Przed kamerą zadebiutował zaś w 1976 roku w filmie "Znaki szczególne". W tym samym roku po raz pierwszy zagrał porucznika Borewicza, w którego wcielał się przez kilka kolejnych lat (1. odcinek kultowego serialu nakręcono w 1976 roku, ostatni powstał w 1987 roku).
Aktor prowadził też "Telewizyjne Biuro Śledcze" i próbował swoich sił w polityce - w 1997 roku uzyskał mandat poselski z listy SLD. Był posłem przez dwie kadencje. Po odejściu z polityki wrócił do aktorstwa. Zagrał m.in. w "Pierwszej miłości" i "Mroku", ale największą przyjemność sprawiało mu wcielanie się w Bronisława Malanowskiego w paradokumentalnym serialu "Malanowski i Partnerzy", który emitowany był na antenie Telewizji Polsat przez ponad 7 lat.
Bronisław Cieślak dwukrotnie stawał na ślubnym kobiercu. Z pierwszą żoną, Jasną, doczekał się córki Katarzyny, z drugą, Anną, którą nazywał miłością swojego życia, miał córkę Zofię i syna Jana: "Żałuję, że wychowałem moje dzieci przez telefon. Nie było mnie w domu, nie chodziłem na wywiadówki. Nie byłem wzorowym ojcem. Może dlatego żadne z moich dzieci nie tylko nie chciało zostać aktorem, ale nawet nie imponowało im, że byłem Borewiczem" - wyznał przed śmiercią w wywiadzie dla "Show".
Zobacz też:
Edward Miszczak wyjawił, co Bronisław Cieślak myślał o jego związku z Anną
Tak wyglądał pogrzeb Bronisława Cieślaka. Pożegnali go bliscy, artyści i politycy