Był gwiazdą pierwszego polskiego filmu fabularnego. Ożenił się z młodszą o pół wieku gosposią
Antoni Fertner – aktor nazywany przed wojną demonem komizmu - był ulubieńcem kilku pokoleń widzów, ale uchodził za mężczyznę kompletnie aseksualnego. Nie przeszkodziło mu to trzykrotnie się żenić! Na liście jego zdobyczy była m.in. młodsza od niego o pół wieku gosposia, którą poprowadził do ołtarza, będąc już po osiemdziesiątce, i która kilka lat wcześniej urodziła mu syna. O ich romansie plotkował w latach 50. ubiegłego stulecia cały Kraków...
Antoni Fertner, który był gwiazdą pierwszego polskiego filmu fabularnego - nakręconej w 1908 roku komedii "Antoś pierwszy raz w Warszawie" - w okresie międzywojennym uchodził za najlepszego komika w kraju. Przed 1939 rokiem zagrał w kilkudziesięciu filmach i kilkuset farsach wystawianych na scenach stolicy. Znany krytyk Adam Grzymała-Siedlecki pisał o Fertnerze, że jest "absolutem humoru" i "kto go nie widział w farsie, ten nie ma wyobrażenia, co to jest farsa". Za podtrzymywanie tradycji francuskiej farsy i propagowanie francuskiej kultury teatralnej w Polsce rząd Francji odznaczył go w 1931 roku Orderem Legii Honorowej!
Na przedstawienia do Teatru Letniego, którego przez pewien czas był dyrektorem, Fertner dojeżdżał z podwarszawskiej Radości (to jemu osiedle w Wawrze zawdzięcza swoją nazwę), gdzie mieszkał w willi "Pod Kogutkiem" będącej przed wojną centrum życia towarzyskiego ówczesnej elity kulturalnej stolicy. Wśród najbliższych przyjaciół Fertnera byli Mieczysława Ćwiklińska, Eugeniusz Bodo, Leopold Staff i Kornel Makuszyński. Ten ostatni w jednym ze swych felietonów napisał o Antonim, że "wszędzie, gdzie się wtoczy ta beczułka, czyni się jasno, radośnie i serdecznie".
Antoni Fertner faktycznie był "beczułką" i genialnie się sprawdzał w rolach sympatycznych grubasów o złotych sercach, prezesów, przemysłowców i zatroskanych o los dorastających córek ojców.
W czasie okupacji aktor, wbrew zakazowi działającego w podziemiu Związku Artystów Scen Polskich, występował w teatrach kontrolowanych przez Niemców, za co po wyzwoleniu został skazany przez Komisję Weryfikacyjną ZASP na wykluczenie ze związku i zakaz grania w Warszawie.
W 1947 roku, po jednym sezonie spędzonym w Łodzi i jednym w Lublinie, osiadł w Krakowie i został gwiazdą Teatru im. Słowackiego i Starego Teatru, którym pozostał wierny aż do śmierci. Antoni Fertner był jedną z najbarwniejszych postaci powojennego Krakowa. Mówił, że pod Wawelem przeżywa drugą młodość...
O miłosnych podbojach Antoniego, a zwłaszcza o romansie aktora z jego młodszą o pięćdziesiąt lat gosposią, plotkowało całe miasto.
Janina Zaleska, z którą Antoni Fertner był związany przez ostatnie dziesięć lat życia i która 9 października 1950 roku urodziła mu syna Antoniego juniora, dopiero w marcu 1958 roku została sakramentalną żoną aktora. Wcześniej mieli tylko ślub cywilny. Uroczystość w kościele św. Floriana w Krakowie Fertner zorganizował, aby - jak sam twierdził - uporządkować przed śmiercią sprawy osobiste. O ślubie 84-letniego "jowialnego grubaska", jak nazywali go fani, z młodszą od niego o pół wieku gosposią mówili dosłownie wszyscy.
Janina była trzecią żoną Antoniego Fertnera. Aktor po raz pierwszy stanął na ślubnym kobiercu w 1895 roku, mając zaledwie dwadzieścia jeden lat. U boku Kazimiery Matyldy Habrowskiej szedł przez życie do 1911 roku, kiedy to zakochał się z wzajemnością w aktorce Helenie Pawłowskiej, którą poznał w Warszawskim Towarzystwie Muzycznym (oboje uczęszczali tam tam na lekcje deklamacji i dykcji). Aby poślubić Helenę, rozwiódł się z Kazimierą. Z drugą żoną doczekał się córki, która niestety zmarła w wieku dwudziestu dwóch lat... Matka przeżyła ją o dekadę, ojciec o ponad ćwierć wieku.
Po śmierci Heleny w życiu aktora pojawiła się młodziutka Janina Zaleska, którą najpierw zatrudnił w charakterze gosposi, a wkrótce potem pojął za żonę. Ich syn - 71-letni dziś Antoni Fertner junior - obecnie mieszka w Sztokholmie i pracuje w Lunds Universitet.
Antoni Fertner zmarł niemal dokładnie rok po ślubie kościelnym z matką swego syna - 16 kwietnia 1959 roku. Miał 85 lat. Odtwórca ról barona Juliana z filmu "Papa się żeni", prezesa Pudłowicza z "Jaśnie pana szofera" i Antoniego z komedii "Ada! To nie wypada!" jest dziś niemal zupełnie zapomniany.
Ukochany komik przedwojennej Polski spoczywa w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.
Zobacz też:
Książę Harry i Meghan Markle sprzeciwili się dezinformacji o COVID-19
Jak skutecznie zagęścić brwi? 5 sprawdzonych sposobów
Szwajcaria. Zmienił płeć, aby otrzymać szybciej emeryturę. Nadużycia nowego przepisu
Czerwony alert nad Bałtykiem. Przekroczone stany alarmowe, możliwa cofka. Prognoza pogody
PZPN ogłosił nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Będzie nim Czesław Michniewicz