Była żona Liroya poważnie go oskarża! W tle długi, groźby i policja
Joanna Krochmalska (41 l.), była żona Piotra Liroya-Marca (51 l.), zwołała konferencję prasową przed gmachem Sejmu, przełożoną z ubiegłego tygodnia z powodów zdrowotnych. Skomentowała wszystkie zarzuty, jakie pod jej adresem padły ze strony byłego męża.
Joanna Krochmalska i Piotr Liroy-Marzec rozstali się w 2021 roku po 20 latach spędzonych razem. Jak ujawniła Krochmalska, niecałe 3 tygodnie temu w wywiadzie dla „Wysokich Obcasów”, cieniem na ich związku położyła się kariera polityczna Piotra.
Liroy-Marzec był posłem tylko przez jedną kadencję. Do Sejmu VIII kadencji raper wszedł z zamiarem doprowadzenia do legalizacji marihuany w Polsce i zezwolenia na jej uprawę. Nie ukrywał przy tym, że na uprawie konopi... planuje ubić własny interes.
Chociaż polityczna kariera Liroya przeszła w stan uśpienia, gdy w wyborach samorządowych w 2018 roku przegrał w wyścigu o fotel prezydenta Kielc, a rok później nie dostał się do Sejmu, nadal pozostaje aktywnym lobbystą na rzecz depenalizacji marihuany w Polsce i, jak sam się przechwala, tylko w ubiegłym roku zarobił na uprawie narkotyku około 50 milionów złotych.
Jak wspomina Krochmalska, w miarę jak jego ambicje polityczne i biznesowe rosły, przestali się dogadywać:
„Zaczęło się między nami psuć, kiedy Piotr poszedł do Sejmu. Wspierałam go w tym, przenieśliśmy się z Gdańska do Warszawy. Piotr był politykiem, nie było go w domu, jego sprawy nagle stały się o wiele ważniejsze niż moje, które nie były "wagi państwowej". Piotr coraz częściej podnosił głos, stawał się agresywny, musiałam dzwonić po policję. Bardzo często mnie krytykował, poniżał…”.
Po rozstaniu, jak ujawniła porzucona żona, została z dwojgiem dzieci w zadłużonym mieszkaniu, od którego odcięto gaz, prąd i intertet, a kiedy Liroy brał udział w programie „Przez Atlantyk”, nadszedł nakaz eksmisji. Jak wyjaśniła, na specjalnie z tej okazji zwołanej konferencji prasowej przed gmachem Sejmu:
"Nie spotykalibyśmy się tu dziś, gdyby nie moja trudna sytuacja, do której po rozstaniu doprowadził mój były partner Piotr Marzec. Liroy zadłużył wynajęte mieszkanie w Warszawie, w którym mieszkam tylko dzięki uprzejmości właścicieli kamienicy. To on jest stroną umowy. Zostałam bez pomocy i bez środków do życia. Nie jest prawdą, że zajmuję dwa mieszkania jednocześnie, ponieważ z tego w Warszawie muszę się wyprowadzić do końca stycznia, a to jest już jutro".
Jak wyjaśniła na konferencji, na której obecni byli także przedstawiciele Fundacji Sprawiedliwi i Sylwia Bomba, zaległości w opłatach powstały z winy jej byłego męża:
"Przenieśliśmy się do Warszawy, kiedy Piotr został posłem. Mieszkanie w Gdańsku, w którym mieszkaliśmy ponad 10 lat, zostało zadłużone i straciłam decyzję do lokalu. Teraz staram się o przywrócenie decyzji na mieszkanie w Gdańsku i mam nadzieję na pozytywną odpowiedź z urzędu miasta. Wtedy przeprowadzimy się z dziećmi do Gdańska".
Jak dodała Krochmalska, w sytuacji gdy ona z dwojgiem dzieci, bo najstarsza córka jest już dorosła, w dosłownym sensie walczy o dach nad głową, Liroy płwi się w luksusach:
"Od roku szukałam mieszkania do wynajęcia w Warszawie, żeby dzieci mogły kontynuować naukę w szkole tutaj. Niestety, samotna matka z dwójką dzieci ma zerowe szanse na wynajęcie mieszkania. Zderzyłam się z ciągłymi odmowami pomimo tego, że mam kontrakt filmowy, który jakiś czas temu podpisałam z wytwórnią. Nikt nie chciał wynająć mi mieszkania. W przeciwieństwie do mojego byłego partnera, który bez problemu wynajął apartament za siedem tysięcy złotych, pomimo że oficjalnie zarabia najniższą średnią krajową".
Jak zapewnia Krochmalska, niesprawiedliwe są posądzenia, jakoby nic nie robiła, tylko czekała aż były mąż zacznie ją utrzymywać. Jak dała do zrozumienia, w walce o alimenty chodzi jej o elementarną sprawiedliwość i wyegzekwowanie obowiązków wobec dzieci:
"Długi to nie koniec świata i nie koniec życia. Wiem, że ciężko pracując, stanę znów na nogi, nie poddam się. Chcę walczyć o swoje dobre imię i przyszłość wszystkich kobiet, które są w trudnej sytuacji takiej, jak ja. Chciałabym się odnieść do orzeczenia, które mój były partner wystawił. Jego gniew to oszczerstwa niemające nic wspólnego z rzeczywistością. W swoim oświadczeniu grozi mi. Mam już dosyć jego gróźb, a także jego kolegów. Marzę o tym, by te sprawy już się zakończyły i abyśmy mogli normalnie żyć".
Zobacz też: