Byli pracownicy wciąż czekają na pieniądze. Afera wokół TVN-u wybucha na nowo. Będzie donos do prokuratury
Od kilku miesięcy za TVN-em ciągnie się szereg oskarżeń o wywiązywanie z warunków umowy. Dwójka byłych pracowników już usłyszała prawomocne wyroki na swoją korzyść, a to nie koniec procesów. Była producentka "Rozmów w toku" Jolanta Hofer zapowiada zgłoszenie sprawy prokuraturze, ponieważ zaszło podejrzenie popełnienia przestępstwa przez TVN.
Poważne kłopoty TVN-u rozpoczęły się jeszcze w 2020 roku, gdy swój pozew przeciw stacji wniósł do sądu były dziennikarz "Faktów" i TVN24 - Robert Jałocha. Mężczyzna próbował uzyskać świadectwo pracy, ale go nie otrzymał, więc zgłosił sprawę Państwowej Inspekcji Pracy, która po analizie dokumentów skierowała ją do sądu. Walka między TVN-em a dziennikarzem ciągnęła się miesiącami, ale ostatecznie we wrześniu bieżącego roku Jałocha wygrał proces przed sądem apelacyjnym.
W międzyczasie media informowały o kolejnych byłych pracownikach prywatnego nadawcy, którzy również wkroczyli na drogę sądową. Pozytywny dla siebie wyrok usłyszała też była producentka "Rozmów toku" Jolanta Hofer, a o sprawiedliwość walczą też obecnie operator Robert Wyczałkowski i pracujący przez 23-lata dla stacji operator dźwięku Kamil Różalski. Problem w tym, że nawet przychylność sądu nie była w stanie doprowadzić do odzyskania należnych im pieniędzy przez Jałochę i Hofer.
Jak informują Wirtualne Media, byli pracownicy stacji wciąż nie doczekali się rozliczenia zaległych składek do ZUS-u za okres zatrudnienia. Jako powód wskazują nieprzesłanie należytych dokumentów przez TVN. Zakład Ubezpieczeń Społecznych zgłosił się więc po niezbędne informacje do samej Hofer. Producentka nie kryje swojego gniewu i rozżalenia na całą sytuację:
"Otrzymałam pismo z ZUS-u, w którym urząd prosi mnie o dostarczenie dokumentacji wpływów na konto w obliczu tego, że TVN odmówił ich dostarczenia. Stacja brak takich dokumentów tłumaczy (jak wynika z pisma ZUS) przedawnieniem. Jednak w mojej ocenie chodzi wyłącznie o utrudnianie ustalenia wysokości składek, które TVN powinien uiścić. W tej chwili jestem na etapie zamawiania w swoim banku historii (...) mam nadzieję, że zmieszczę się w czasie wyznaczonym przez ZUS i dostarczę te dokumenty" - zaznacza Hofer.
Co więcej, pracująca w TVN-ie w latach 2011-2018 kobieta nie ma zamiaru odpuścić. Dlatego oficjalnie zapowiedziała złożenie zawiadomienia do prokuratury o możliwym popełnieniu przestępstwa. Chodzi o możliwe niszczenie dokumentów przez firmę (co mogłoby tłumaczyć problem z wykazaniem ich przed ZUS-em), a także niewykonanie prawomocnego wyroku.
W podobnej sytuacji jest również Robert Jałocha. Wyrok w jego sprawie również nie został wykonany, ponieważ TVN podobno "odmówił wydania podstawowych dokumentów pozwalających ustalić w jakiej wysokości wypłacano wynagrodzenie". Dziennikarz musiał więc dostarczyć własne dowody, ale ma na to ograniczony czas.
Jałocha krytykuje ZUS, który przez 2 miesiące nie uczynił nic, by wymusić na byłym pracodawcy dostarczenia niezbędnych dokumentów: "W moim przypadku (...) nie zrobiono nic (...). Teraz mam zaledwie siedem dni na dowiezienie papierów, choć przecież ten obowiązek spoczywać powinien na byłym pracodawcy, nie na mnie" - żali się reporter. Warto natomiast wspomnieć, że biuro prasowe TVN Warner Bros. Discovery w odpowiedzi wysłanej Wirtualnym Mediom zaprzecza oskarżeniom: "Nie jest to prawda. Współpracujemy z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych w zakresie przedłożenia dokumentów umożliwiających ustalenie podstawy wymiaru ewentualnych świadczeń".
Co na to byli pracownicy? "ZUS najwyraźniej nic nie wie o podobnej współpracy, skoro przysyła mi pismo wyliczające, dlaczego mam dostarczyć dokumenty" - zgryźliwie podsumowała całą sprawę Jolanta Hofer. Również Jałocha neguje prawdziwość wersji przedstawionej przez stację. W rozmowie z Pomponikiem dziennikarz podkreślił, że w otrzymanym z ZUS-u piśmie wyraźnie stwierdza się fakt nie złożenia przez płatnika miesięcznych raportów rozliczeniowych za ubezpieczonego. Niemożność złożenia dokumentów płatnik potwierdził najpierw pisemnie, a potem w rozmowie telefonicznej.
Zobacz też:
Nowy program TVN-u gorąco krytykowany przez widzów. Podpadł też Maciej Stuhr