Reklama
Reklama

"Byliśmy szczęśliwym małżeństwem"

Ten rok dla Sandry Bullock jest przełomowy. Jej świat runął w posadach, kiedy dowiedziała się, że jest zdradzana przez męża, i to w chwili, gdy życie obdarowało ją tym, co najważniejsze dla kobiety, a Hollywood tym, co najcenniejsze dla aktorki.

Jeszcze kilka miesięcy temu byłaś szczęśliwą mężatką. Dzisiaj to już przeszłość...

Sandra Bullock: - No cóż, życie bywa nieprzewidywalne... Pisze scenariusze pełne przykrych niespodzianek. Ale nie wolno się poddawać. Trzeba odszukać w sobie optymizm i radość. Ja próbuję.

Niedługo po otrzymaniu Złotego Globu, a potem Oscara dowiedziałaś się, że Jesse cię zdradził. Byłaś w szoku?

S.B.: - Tak, to była dramatyczna wiadomość. To moje największe życiowe rozczarowanie.

Niczego wcześniej nie podejrzewałaś?

S.B.: - Nie miałam o niczym zielonego pojęcia i do tej pory nie mogę uwierzyć, że coś takiego się wydarzyło. Wydawało mi się, że byliśmy szczęśliwym, kochającym się małżeństwem, którego fundamentem było zaufanie. Okazało się, że ten fundament był papierowy.

Reklama

Gdy już się dowiedziałaś o wszystkim, co zrobiłaś?

S.B.: - Spakowałam rzeczy, zabrałam syna i wyjechałam. Potem złożyłam pozew rozwodowy, chociaż zdawałam sobie sprawę, że bycie samotną matką robiącą karierę w show-biznesie to spore wyzwanie.

Poradzisz sobie?

S.B.: - Najważniejsze jest dziecko. Kariera może poczekać. Kiedy byłam z Jessem, nie chciałam zatrudniać kogoś, kto np. zmieniałby pieluchy mojemu Louisowi. Robiłam to sama, bo to przecież jeden z uroków macierzyństwa. Teraz jako samotna matka muszę jednak zweryfikować pewne sprawy.

Jesteś bardzo samodzielna. Ale czy mężczyzna nie przydałby ci się do domowych napraw?

S.B.: - Wiem, co to jest gwóźdź, czy śrubokręt, do czego służy młotek. Umiem wkręcić żarówkę. Nie tak dawno dziennikarze uznali za sensację fakt, że sama zainstalowałam sedes w domu. A to nie jest dla mnie żaden problem! Nie załamuję rąk, gdy umywalka się zapycha. Do tego nie potrzebuję faceta.

Może zatem mężczyzna w ogóle nie jest potrzebny?

S.B.: - Potrzebuję silnego męskiego ramienia, bo chcę czuć się prawdziwą kobietą. Pragnę, by mężczyzna dał mi poczucie bezpieczeństwa. Niestety, mężczyźni często ranią...

I dlatego tak długo nie chciałaś wyjść za mąż, aż zyskałaś reputację amerykańskiej Bridget Jones?

S.B.: - Długo nie wychodziłam za mąż, ponieważ traktuję instytucję małżeństwa bardzo poważnie. To nie jest dla mnie przygoda ani półroczny kontrakt. Dlatego też czekałam na faceta, co do którego będę miała pewność, że spędzę z nim życie. Gdy poznałam Jessego, myślałam, że to ten. Pomyliłam się.

Żałujesz, że go spotkałaś?

S.B.: - Niczego nie żałuję.

Rozmawiał Bogdan Kuncewicz

Cały wywiad w najnowszym numerze magazynu "Na żywo"!

Czytaj także:

Sandra Bullock już po rozwodzie

Sandra Bullock jest załamana

(nr 31)

Na Żywo
Dowiedz się więcej na temat: rozstanie | rozwód | Sandra Bullock
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama